Rozdział 40

352 31 14
                                    

Rozdział 40

Violet

Takie sytuacje są trudne. I to tak specyficznie trudne. Generalnie słowo „trudność" powinno być motywem przewodnim mojej relacji z Johnson.

Z pokazu świateł i fajerwerków wróciłyśmy na miejsce zbiórki wycieczki, trzymając się za ręce. To wyszło bardzo naturalnie i samo z siebie. Gorzej było, gdy już trafiłyśmy do grona „znajomych" Clarice. Dziewczyna się lekko wzdrygnęła i obruszyła na widok grupy. Niedługo po tym puściła mnie w pretekście ogarnięcia sobie włosów za ucho. Nie miałam jej za złe. Nie byłam nachalna, nie ruszałam przed szereg, nie reagowałam. W tej sytuacji byłam cichym obserwatorem. Stałam blisko brunetki, lecz nie inicjowałam niczego. Nie wiedziałam też w sumie, na czym stoję. Na czym stoimy.

Powrót do hotelu, jak i powrót do Anglii na drugi dzień, bo to był koniec naszej wycieczki, był tak samo nietypowy. Widziałam wewnętrzną walkę dziewczyny. Z jednej strony chciała być blisko. Sprawiała wrażenie, jakby tego potrzebowała i w każdej możliwej chwili wtulała się w mój bok. Z drugiej chowała się i uciekała od bliskości, gdy tylko ktoś krzywo spojrzał. Nie miałam o to pretensji. Nie byłam zła. Wiedziałam, że początki są trudne. W szczególności, gdy tkwi się w tak sztywnym, apodyktycznym środowisku. Bruce, jego otoczenie, jego plany na przyszłość dziewczyny... nie wiem, czy to jest do przeskoczenia. To, że bliżej nam było do sióstr niż bycia parą to w ogóle pomińmy.

Tyle, że Clarice sprawiała wrażenie jakby chciała jednak jakoś się odnaleźć w tej relacji. Nie chciała jej zaprzepaścić. Tak to przynajmniej wyglądało. I mimo że ciężko było to przyznać, ja też chciałam ją rozwijać niezależnie od tego, jak trudno by było. Chyba mnie całkiem pojebało – mówił głos w mojej głowie. Trudno. Zdrowy rozsądek już dawno u mnie nawalił. Teraz można było jedynie ufać szalenie bijącemu sercu i umysłowi, który przepadł. Przepadł w momencie, w którym ciemnowłosa złączyła nasze usta.

Jakieś resztki szarych komórek wrzeszczały mi do ucha, że to zły pomysł. Że w co ja się wpakowałam? Jak do tego doszło? Miałam namieszać jej w głowie i życiu, by potem skutecznie się ich pozbyć. Jej i Bruce'a. A wyszło na to, że to ja dałam się omamić uroczej dziewczynie. Trochę skręcała mnie żenada, trochę wstyd, ale to i tak było gdzieś w oddali. Bo na pierwszym planie w mojej głowie była myśl, że... lubiłam ją. Nieważne, jak głupie to było. Lubiłam ją.

I to wymagało weryfikacji. Czy brunetka aby na pewno też tak się w tym odnajduje? Czy to był jednak tylko jakiś głupi impuls i wybryk? Niby sprawiała wrażenie osoby, która chciałaby spróbować się w tym odnaleźć, ale boi się opinii innych. To nie był dla mnie problem. Rozumiałam to i potrafiłam takim osobom pomagać. Miałam niemały staż po sytuacji z Jazmyn czy Marcusem. Każdy początkowo męczył się z odkrywaniem i akceptowaniem siebie oraz nauką odnalezienia się w społeczeństwie. Mogłam to przeżyć po raz kolejny z Clarice. Żaden problem. Ale chciałam wiedzieć, czy mam się w ogóle na coś nastawiać. Chciałam wiedzieć na czym stoimy i czy ona jest pewna, że chce iść w tę stronę. Wszystko wydawało się być pogmatwane, lecz wiedziałam, że odrobina dobrych chęci i motywacji wystarczyłaby do poukładania tego bałaganu. Musiałam tylko wiedzieć, czy obie strony tak to widzą i są gotowe na stawianie kolejnych kroków.

Chciałam uzyskać klarowną odpowiedź jak najszybciej. Nadarzyła się ku temu okazja, kiedy tylko dojechaliśmy do Londynu. Opiekunki wygłosiły krótką przemowę dziękującą i pożegnalną, po czym każdy zaczął się zbierać do wyjścia. Z racji, iż siedziałyśmy na samym tyle autokaru nie spieszyłyśmy się i nie chciałyśmy się pchać w tłum roztargnionych dzieciaków. Ruszyłyśmy do drzwi dopiero gdy pojazd opustoszał. Szłam przed ciemnowłosą. Zeszłam na schodki przy wyjściu, lecz zanim się wyłoniłam na zewnątrz autokaru obróciłam się z powrotem ku dziewczynie.

Lesbian Panic [ ZAKOŃCZONE ]Onde histórias criam vida. Descubra agora