Rozdział 4

11 2 5
                                    


   -Ty? - Delikatny głos będący niczym miód na moje uszy, rozbudził mnie ze snu. Nie spałem jakoś twardo lecz przez parę pierwszych sekund nie kontaktowałem ze światem. Na tyle, że wyszczerzyłem się w stronę Josha myśląc, że to wciąż sen.
Dopiero, gdy  rozległ się głośny trzask, uświadomiłem sobie gdzie jestem. Jak nawiedzony wstałem na nogi i o mały włos nie wywróciłem ławki. Ostatnie cztery osoby wychodziły właśnie z klasy. Jedynie chłopak o pięknym rzędzie jasnych zębów, wpatrując się we mnie z wibrującą od stłumionego śmiechu klatką piersiową, wciąż siedział obok mnie.

   -Wszystko w porządku?- Z jego ust wydobył się słodki śmiech. Kurwa.

   Serce zaczęło mi bić szybciej. Zrobiło się gorąco. Jakby nagle ktoś włączył ogrzewanie w sali. Zaschło mi w ustach. Policzki pokrył gorąc z czym zapewne i różany kolor. Dłonie skierowały się w kierunku bioder, i ciut niżej. Stanął mi. W jebanej szkole. Na myśl o nim. O NIM.

Plecak, który jeszcze chwilę temu służył mi jako poduszka, znalazł się w ułamku sekundy na zdrętwiałym ramieniu. Nie patrząc pod nogi ruszyłem przez rząd nierówno ustawionych ławek w sali. Mało brakowało a upadł bym na twarz przez sznurówki, które nie wiedzieć kiedy się rozwiązały. Znów oblała mnie fala gorąca na samą myśl, że mógł to widzieć. W tym momencie nie czułem nic innego jak wstyd i zażenowanie. Błagałem Boga w myślach, aby tylko pozwolił mi na chwilę stać się niewidzialnym. Dokładnie tak samo jak w każdy normalny dzień, gdy przechodzę przez korytarz nie zauważony. Bo kto chciał by w ogóle patrzeć na takiego przegrywa. Tym razem modliłem się skrycie aby wszytko pozostało bez zmian. Gdyby tylko ktoś zobaczył, miałby mocne alibi dotyczące plotek. Mianowicie spekulacji dotyczących mojej orientacji.

Nie wiem kto wpadł na pomysł aby mianować mnie "pedałem". Po prostu, pewnego dnia po całej szkole rozeszła się owa bzdura. Choć nigdy nic nie wskazywało na to, że mógłbym być gejem. Choć równie nic nie wskazywało na bycie hetero w moim przypadku. Nigdy nie widziano mnie z żadną dziewczyną. Być może stąd te domysły. Chociaż sam nigdy nie zastanawiałem się jaką mam orientację. Nie zwracałem uwagi na dziewczyny. A tym bardziej na chłopaków. Dlaczego teraz, nagle podnieciłem się na myśl o nim. O nieznajomym bohaterze.

Wbiegłem do łazienki szkolnej jakbym uciekał przed jakimś niebezpieczenstwem. Albo jakbym brał udział maratonie. Złapała mnie zadyszka. Gardło opanował chłód. Kark i dłonie pokrył pot.
Zamknąłem się w jednej z kabin i rzuciłem plecak w kąt. W tym właśnie miejscu przebywam najwięcej czasu, gdy jestem skazany na tą cholerną placówkę. Sam, w ciszy i spokoju.

***

Oblany zimnym potem usiadłem na skraju łóżka. Łomot mojego serca brzmiał w moich uszach mieszając się z szumem szybko przepływającej krwi. Każdy, najcichszy szelest kołdry, wydawał się być słyszalny jakby przez bańkę. Pewność moich ruchów była zerowa. Widoczność rozmazana. Jakbym nagle utknął w jakimś innym ciele, nad którym nie panuje. Dziwne uczucie mrowienia zaczęło powoli pokrywać całe moje ciało.
Zacząłem panikować. Jak małe dziecko. Po moim policzku spłynęła łza. Delikatnie rozchylone wargi umożliwiły mi utrzymanie płytkiego lecz mimo wszystko jakiegokolwiek oddechu. Jedyne czego byłem w tym momencie zupełnie pewien to smaku słonej łzy, która dostała się do moich ust.

To nie był pierwszy raz, gdy zupełnie straciłem panowanie nad własnym ciałem i umysłem. Mimo to panika sprawia mi uczucie rozrywanych na strzępy organów wewnątrz mojego ciała.

Ledwo udało mi się ustać na nogach. Chwiejąc się niczym staruszka na schodach, podszedłem do okna i wsunąłem ruchomą część w ramę.
Powiew świeżego i rześkiego powietrza sprawił, że moją skórę pokryła fala malutkich krostek w postaci gęsiej skórki. Lekki wiatr, który wpadał do mojego pokoju wcale nie sięgał niskiej temperatury, lecz wystarczająco niskiej na moje rozgrzane i spocone ciało. Zimny pot natychmiastowo wywołał u mnie dreszcze.
Parę głębokich oddechów pomogło mi przywróci w miarę możliwości trzeźwe myślenie. Szary t-shirt z logo zespołu Bring Me The Horizons sprawiał wrażenie przepoconego, co było jak najbardziej prawdopodobne. Za to luźne spodnie w czarno-białą kratę niemalże spadły z moich bioder.
   Oparłem się o białą boazerie, którą wyłożone są ściany w moim pokoju po czym zawiązałem sznurek od spodni na tyle ciasno, aby ze mnie nie zjechały. Mocno schudłem. Dopiero teraz to zauważyłem.
   Mój wzrok wbił się w odbicie w lustrze. Coś mnie pokusiło aby unieść koszulkę ku górze.
Twarz jeszcze chwilę temu pokryta rumieńcem, stała się blada jak kartka. Nie wracałem wcześniej uwagi na swój wygląd, lecz teraz się przeraziłem.
Idealnie widoczny obrys żeber, właśnie to przykuło moją uwagę. Na dodatek brzuch pokryty sińcami w różnej kolorystyce. Te żółte i zielonkawe miały już po nad tydzień, fioletowe i czerwone były w miarę świeże.
Wcześniej próbowałem to zignorować. Lecz najdelikatniejsze uderzenie czy obtarcie, natychmiast pokrywa siną plama.
Po pobiciu rany są w stanie utrzymywać się do miesiąca i dłużej. Myślicie, że dlaczego mam dość życia?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 11 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Guns For Hands ~ JoshlerWhere stories live. Discover now