9

35 3 0
                                    

Biegłem w stronę otwartej bramy... Niestety, po chwili poczułem na sobie czyjąś ręke... gdy sie odwrocilem, zamarlem. byl to Domenico... jednak byl on bez Olgi. po chwili podeszla Laura i Martin.

- I co leszczyku? - syknął chłopak Laury, przez co się spiąłem. Moje mięśnie mocno się napięły, a szczęka zaczęła się zaciskać... Nikt nie chciałby widzieć mnie w takim stanie. Nawet sam szatan by się wycofał.
- Lepiej tak nie rób... - warknąłem gardłowo, przybliżając sie przy tym do Martina. Domenico stał obok jakby nigdy nic, jednak po chwili przeniósł na mnie swoje spojrzenie.
- Stary... To nie tak jak myślisz... Domenico podszedł i złapał moję ramię, na co warknąłem i odsunąłem się...
- Naprawdę?! Dopiero teraz mi to mówisz? Ten pojeb mnie tu więzi... Ja chcę do Laury... - Martin stojący u boku Laury zaśmiał się gorzko. O nie, tego było za wiele. Ponownie się napiąłem i ruszyłem w jego stronę. Złapałem go za szmaty i sprowadziłem do parteru... Ulaniec nawet nie miał jak się obronić, a co dopiero wstać.
- Massimo, nie! - Laura zaczęła krzyczeć i próbować nieudolnie mnie od niego odciągnąć, jednak ja byłem silniejszy.

Właśnie okładałem chłopaka mojej ex.

Jednak po chwili poczułem mocne szarpnięcie na ramieniu, po chwili lekkie ukłucie na ramieniu, po czym zacząłem robić się senny... Próbowałem podtrzymać się na nogach, jednak ledwie mi to szło. Kątem oka spojrzałem na Martina, który leżał z zakrwawioną twarzą w szerokiej koszulce z Adidasa, krótkich spodenkach i typowych januszowych laczkach. Ciekaw byłem tylko, kto na Sycylie przetransportowal takiego grubasa. Jednak nie miałem sił na dalsze zastanawianie, gdy nagle poczułem, jak moje powieki robią się coraz cięższe. Runąłem na ziemię... A raczej w czyjeś ramiona...

Odpłynąłem.

Gdy tylko się obudziłem, obok na moim łóżku siedział Naczos. Był w samych dresach... I to szarych. Dyskretnie na nie spojrzałem...

Massimo, nie!

Nacho przyłapał mnie na patrzenie się na jego delikwenta, po czym się uśmiechnął, jednak po chwili jego uśmiech znikł i zastąpiłi go wkurwienie. Wstał, wyciągając zza siebie bicz, który położył na nocnej szafce obok mojego łóżka.

- Nie będziesz sam - syknął lodowatym tonem - Za wczorajsze zachowanie i zrobienie mi wstydu przed gośćmi zostaniesz z Pablo.

O nie...

- Pablo to mój najgroźniejszy człowiek - warknął groźnie, łapiąc bicz, przenosząc go z jednej ręki na drugą.
- Jeśli będziesz próbował się wymknąć i znów kogoś pobić, Pablo się tobą solidnie zajmie, bo widzę, że moja dobroduszność nie działa - wstał i wyszedł z pokoju, a po chwili wszedł wysoki mężczyzna o potężniejszej posturze niż ja. Miał ciemne, brązowe włosy obcięte na buzzcuta z małym przecięciem po boku, przeciętą jedną z brwi, czarne szerokie dresy i bluzę z adidasa. Na swoich nogach miał laczki z lacosty.

- Zabawę czas zacząć. Uważaj - Pablo niebezpiecznie przybliżył się i usiadł na krześle obok.
- Jeśli będziesz grzeczny, nic ci się nie stanie. Jeśli będziesz próbował się wymknąć albo zaczniesz mnie prowokować albo obrażać, wtedy dopiero gra się zacznie. Zrozumiano?

365 dni MassimaWhere stories live. Discover now