Sześć I Pół

24 4 4
                                    

Wraz z Samem wróciliśmy do bazy. Ja, dumna, piękna i zajebista kobieta z sukcesem niosłam wszystkie sześć materacy, Samowi nie dałam a ni jednego, by jeszcze opuścił i by pobrudził, a ja nie dam dzieciakom spać w syfie.

Sam dostał powiadomienie na swój zegarek, spojrzał na niego i natychmiast przyspieszył krok, omijając mnie. Ja się zatrzymałam, zdziwiona.

-Gdzie idziesz, kotku psotku? - Zapytałam żartobliwie, uśmiechając się do niego jak pijana, albo normalnie, nie wiem.

-Załatwić sprawę z agentami, wzywają mnie - Mówił w biegu, nawet się nie odwrócił, siusiak.

No to sobie chwile stoję, i patrzę na jego plecy. Damn.. Jego plecy też były niczego sobie, szkoda że je zakrywa tymi swoimi śmiesznymi skrzydełkami ptaszka.

Materac mi spadł, chciałam go podnieść nogą, ale kopnęłam jeszcze bardziej. Gdy próbowałam złapać materac to trzy inne mi też wypadły. Zostały mi dwie pod pachą, z którymi się wypierzyłam na czystą podłogę dosłownie można z niej jeść. Ciekawe skąd oni wytrzasneli takie sprzątaczki, sprzątaczki tajne agentki? Wejdziesz na dopiero co mytą podłogę i zrobią Ci Kunfu?

Wracając do mojej wyjebki. Głowa na podłodze, ból w brodzie czy tam pobródku. Usiadłam na podłodze, jak jakiś bobas.

-Kurwa - Potarłam się po brodzie. Jestem agentem Klanu Lisa już więcej niż 10 lat, a nie umiem złapać 6 materacy i upaść tak żeby się nie wyjebać na brodę. Szybko pozbierałam materace i wstałam. Rozglądałam się czy w pobliżu nie ma kamer, ale pewnie są. SHIELD to takie nie ufne świnie, że nawet kamerę mają w twojej dupie.

Przechodzę przez korytarze bazy SHIELD, a tu akcja na każdym kroku. Wokół mnie mnóstwo drzwi, każde z tabliczką: "Hakerstwo", "Szpiegostwo", "Przemyt" - jakby to był supermarket dla superbohaterów. No i ja, Florence, z rękoma zajętymi szóstką materaców, idę jak na sznurku do celi z dzieciakami. Ale wiecie co? Przy jednych drzwiach słyszę szept. Zatrzymuję się, bo ciekawość to moje drugie imię, i podsłuchuję, jak zwykle.

-Było tam siódme dziecko, Sam- Słyszałam drżący głos kobiety, pewnie jakaś agentka.

-Siódme dziecko, przeoczyliśmy je. Dopiero 10 minut po operacji, reszta agentów znalazło ciało.- Dalej mówiła drżącym się głosem.

-Ciało, czyli że nie żyje?- Był to głos Sama, chłop ma szybkie nóżki, że aż dotarł tak szybko do tego pokoju.

-Znalezione w jednym w kontenerze, już zimne - Agent burknął

Sam przez chwilę milczał, pewnie musiał wszystko przemyśleć.

- Czyli przemytnicy po prostu wyrzucili go jak śmiecia?-

-Może tak być, pewnie się zorientowali że te dziecko nie żyje, dlatego je wyrzucili -

- Wrobienie marynarza? -

- prawdopodobnie -

Oderwałam się od ściany. Tak właściwie to ciekawe, czemu przez nie słyszałam, przecież to baza SHIELD, ale w tym momencie się tym nie zajmowałam. Popatrzyłam na swoje nogi, widziałam jak mi się trzęsły. Śmierć zawsze mnie stresuje, tym bardziej gdy jest to śmierć niewinnego dziecka.

Złapałam mocniej materace, przyspieszyłam krok i poszłam do celi dzieci.

Gdy dochodziłam, dzieci już spały. Albo miały zamknięte oczy. Chciałam ostrożnie otworzyć drzwi, ale dzieci gdy tylko usłyszały zardzewiałe dźwięki drzwi, wstały, przestraszone. Przestraszone jak jakiś reniferek sam w lesie. Pewnie to przez ich traumę. Nie mogłam się dziwić że się wystraszyły przez nagły, cichy hałas. W końcu gdyby mnie bili na przywitanie, też bym srała pod siebie.

-spokojnie, to tylko ja. Przyniosłam wam... Materace - Uśmiechnęłam się do nich, mam nadzieję że się nie wystraszyli przez moje mini kły na mordzie, nigdy nie nosiłam aparatu i .. Nie byłam u dentysty, ale na spokojnie, myję zęby.

Rzuciłam materacami pod ich nogi, a ci znów się wystraszyli.

- spokojnie, to tylko materace - Próbowałam ich uspokoić

- Materace? To są worki treningowe?- Numer 1 zapytał niewinnie

- nie, one są do spania - Próbowałam zachować spokój i się nie zirytować.

- Będziemy walczyć z zamkniętymi oczami? - Numer 4 wychyliła łeb, gdy Numer 2 dotykała jeden z materacy jak trupa.

- Haha, miękkie - Numer 2 uśmiechnęła się.

- Mięciutkie jak niedźwiadek, idealnie żeby wasze małe dupki-liliputki spały wygodnie - Wzięłam jeden z materacy i rozłożyłam go na podłodze, ukucnęłam przy tym.

-Kto pierwszy na ochotnika? - Wystawiłam rękę by jakieś dziecko chwyciło. Cisza, nikt, a Numer 3 to nawet schował ręce do kieszeni niezręcznie. Nie ufali mi, JESZCZE.

- Dobra, dobra, ja pójdę jako pierwsza - Położyłam się na materacu.

- wooow, ale miękkie! Żałujcie że nie leżycie tu ze mną! - próbowałam ich namówić, amatorsko, nigdy nie byłam matką, chociaż już nie jestem dziewicą a wrota piekieł nie jeden podróżnik odwiedził.

Numer 1 do mnie potuptał jak mały żołnierz, usiadł na materacu i się chwilę pobujał dupka.

- miękkie! - Się uśmiechnął, gdy jeden poszedł, to kolejni też. Każde dziecko usiadło na tym jednym materacu, ekscytując się tym.

-Widzicie, nie jest tak źle - wzruszyłam ramionami, wstałam i zaczęłam rozkładać pozostałe 5 materacy. Nuciłam sobie coś pod nosem, a bardziej jakąś piosenkę o burgerze.

- co szepczesz? - Numer 5 zapytał podejrzanie, jak nic on myśli że rzucam jakieś zaklęcie na niego, iks-de

-Nie szepcze, ja nucę- Skończyłam rozkładać materac

-A co nucisz? - Numer 5 uniósł brew, ja rozszerzyłam oczy.

- Na serio chcesz wiedzieć? - Delikatnie się uśmiechnęłam, już wiem co z tymi dzieciakami zrobić.

Numer 5 kiwnął głową, ja wstałam i wyprostowałam się. Oglądaliście hotel Transylwania? Wyglądałam jak ten rapujący Dracula.

Wzięłam głęboki wdech

-BUŁA KECZUP OGÓR SER I DOKŁADASZ MIĘCHO TEŻ. HAMBURGER *what what* HAMBURGER -

Dzieciaki przez moje dziwne ruchy zaczęły się śmiać, wkońcu widzę jakąś inną emocję niż strach lub ciekawość. Ja się później zaczęłam śmiać z nimi. Numer 1, najmłodsza ofiara, klaskała, jak prawdziwy toddlerek.

- dobra dobra, koniec żartów. Czas iść spać - Wyprostowałam się i chrzachnełam.

- Każdy po jednym materacu i spać-

- nie chce spać! - Numer 1 się odezwał i tupnął nogą, Numer 5 od razu zakrył mu buzię, najwyraźniej uciszył najmłodszego żeby nie dostać zbiorczego wpierdolu.

- to mam Ci opowiedzieć bajkę na dobranoc? - Skrzyżowałam ręce, dzieci znów się na mnie popatrzyły jakbym zaczęła gadać po hiszpańsku.

- No bajkę, wymyśloną historię fantastyczną przy których dzieciaki zasypiają, mogę wam opowiedzieć-

-Bajkaaaa.. - Numer 3 szeptała, jakby testowała słowo, później każde dziecko kiwnęło głową, każde poszło do swoich materacy i w synchronizacji usiedli na kolanach.

- Jest tak wam wygodnie? Nie wydaje mi się, rozluźnijcie się - Gdy to powiedziałam to usiadłam na materacu obok najmłodszego z nich, ułożyłam się wygodnie tak jak reszta dzieci.

Znów odchrzachnełam, śpiewanie na całą cele o hamburgerze może być wykańczające dla gardła.

- Był sobie kucykowy świat, był król Lunar, królowa Sunny i ich krawcowa, Raspberry... -

I tak się zaczęła historia o jakiś kolorowych kucykach które gdzieś widziałam w chińskim sklepie jako podróbki oryginalnych, ale przynajmniej dzieciaki mogły się skupić na swojej wyobraźni, a nie na bólu i rozkazach.

Pearl Fox [Marvel Oc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz