Przez całą drogę do klubu "Frutti" była cisza. Vincent obraził się na mnie z powodu tego, że rozczochrałam mu włosy, żeby wyglądały ładniej. Podobno układał je 10 minut. Po wejściu do środka od razu poszliśmy w stronę baru. Zamówiliśmy po jednym drinku i żeby nie wzbudzać podejrzeń, mężczyzna zaczął rozmowę.
- Miałaś rację- spojrzałam na niego zdziwiona.
- Z czym?- spytałam i wzięłam malutki łyczek Malibu.
- Z strojem. Gdyby nie ty wyglądałbym jak błazen- spojrzał na innych chłopaków bawiących się w klubie. Większość miała na sobie jeansy, zwykłe koszulki lub koszule z jaskrawymi wzorami, a ich fryzury były rozczochrane jakby dopiero wstali z łóżka. Nikt jednak nie miał garnituru, białej koszuli czy elegancko ułożonych włosów.
Po kilku miniutach zwykłej rozmowy podszedł do nas chłopak. Był to ten sam, co ostatnio kupował ode mnie narkotyki i ten sam, którego Leo popchnął wprost na mnie. Z udawanym uśmiechem przywitałam się z nim.
- Cześć, ty jesteś Shane. Prawda?- spytałam.
- Tak, to ja. Mogę cię prosić na słówko?
- Jasne- wstałam, ku mojemu zaskoczeniu, Vincent też wstał. Shane od razu się wtrącił:
- Nie kolego, ty nie idziesz.
- Ale dlaczego?- spytał projektant.
- Spokojnie Vincent- powiedziałam opanowanym głosem, żeby nie musiał się martwić.- Poradzę sobie.- usiedliśmy na kanapie po drugiej stronie klubu. Chłopak sprawdził czy nikt nas nie podsłuchuje i zaczął rozmowę.
- Masz jeszcze?
- Co mam?
- Narkotyki- odpowiedział ściszonym głosem, że ledwo go usłyszałam.
- Mam, ile chcesz?
- Daj dwa razy więcej niż ostatnio- zapłacił odpowiednią sumę, a ja potajemnie mu wręczyłam dwie paczki białego proszku. Pożegnałam się i od razu poszłam w stronę baru. Nie chciałam znów spotkać jego kolegów. Ostatnim razem gdy ich zastałam nie skończyło się to dobrze. Gdy byłam już przy barze, Vincent spytał:
- Co chciał ten chłopak?
- Nic ważnego.
- Widziałem notatkę na blacie w kuchni, nie musisz mnie okłamywać.
- A kto powiedział, że ja cię kłamie?
- Jestem w temacie. Tak się okazuje, że pracuję z twoim tatą i wiem o wszystkim. Powtórzę pytanie. Co ten chłopak chciał?
- Narkotyki.
- Trzeba było tak od razu.
- Idę do toalety- był to mój pretekst, żeby się trochę uspokoić. W tym momencie Vincent wydał mi się trochę natarczywy, fałszywy, a to, że jest projektantem było dla mnie tylko głupią przykrywką. Ze łzami w oczach przemierzałam ciemny korytarz, który oświetlały tylko pojedyncze lampy rzucające czyste, białe światło. Za plecami usłyszałam znajomy głos. Głos Leo.
- Lisa?- szybko przetarłam łzy ręką i odwróciłam się w jego stronę.
- Leo, czego chcesz?
- Co ty tutaj robisz?
- Mogę cię spytać o to samo.
- Znów rozdajesz narkotyki?
- Nie twoja sprawa.
- Ty... płaczesz?- spojrzał mi prosto w oczy, a ja zrobiłam to samo, zobaczyłam w nich swoje odbicie. Stałam jak wryta nie wiedząc co odpowiedzieć.
![](https://img.wattpad.com/cover/366140476-288-k883666.jpg)
YOU ARE READING
Cicha dziewczyna
General Fiction"Cicha woda brzegi rwie" to idealny cytat opisujący główną bohaterkę tej opowieści. Lisa to pilna uczennica liceum, lubi czytać książki i interesuje się sztuką. Jednak pozory lubią mylić człowieka. Poza szkołą, dziewczyna robi przysługę tacie, któr...