23.

10K 535 159
                                    

CARTER:

Aurelia dziś nie pojawiła się w szkole. Od czasu gdy wczoraj wybiegła z budynku z płaczem już jej nie widziałem. 

I choć sam siebie nie poznawałem, to zaczynałem mieć wyrzuty sumienia. Postanowiłem więc, że sprawdzę czy wszystko z nią w porządku. Zaparkowałem auto, pod jej domem i ruszyłem do drzwi, trzymając w dłoni zeszyty z różnych przedmiotów. 

Nauczycielki były dziś mocno zdziwione, gdy zauważyły, że zacząłem notować na lekcjach. Był to dla nich dość niecodzienny widok.

Zamierzałem pójść do Aurelii pod pretekstem przekazania jej lekcji. W końcu wiedziałem, że taka prymuska nie chciałaby niczego opuścić.

Stanąłem przed drzwiami i już miałem zapukać, gdy nagle ktoś niespodziewanie je otworzył. Spojrzałem zaskoczony na Aurelie, która wydawała się być równie zdziwiona moim widokiem. 

- Reed? - spojrzała na mnie marszcząc brwi. - Co ty tu robisz?

Wyglądała podobnie jak ostatnio, gdy widziałem ją w szkole. Nadal miała opuchnięte oczy i wydawała się być bardzo zmęczona. 

- Nie było cię dziś więc pomyślałem,  że...przywiozę ci notatki - powiedziałem, wskazując na zeszyty. 

Spojrzała na mnie tak, jakbym właśnie powiedział coś szokującego.

- Od kiedy Carter Reed robi notatki? - spytała unosząc brwi. - Dobrze się czujesz?

- Nie robię, zrobiłem dla ciebie - odparłem, zgodnie z prawdą. - W ramach przeprosin.

- Cóż za poświęcenie - parsknęła. - Doceniam to, ale wzięłam już lekcje od Mel.

Najwidoczniej nadal była wkurzona o to zdjęcie. 

No cóż, warto było spróbować. 

- Mogę chociaż wejść? - spytałem z nadzieją, że uda mi się z nią porozmawiać. 

Chciałem oczyścić atmosferę między nami. Z jednej strony miałem nadzieję, że dalej będzie mi pomagać z nauką, bo koniec semestru zbliżał się nieubłaganie a musiałem przyznać, że Brooks była w tej kwestii niezastąpiona. 

A z drugiej strony to o dziwo nawet lubiłem spędzać czas w jej towarzystwie. Bo choć nie znałem drugiej tak irytującej dziewczyny jak ona, to jednak coś mnie do niej przyciągało. Powoli zaczynało brakować mi jej wiecznie wkurzonej miny i uszczypliwych komentarzy. 

Chyba mocno mi odbiło.

- Właśnie wychodziłam - oznajmiła, wychodząc na zewnątrz i zamykając drzwi na klucz. - Muszę lecieć na autobus, bo za chwilę odjeżdża. Śpieszę się - dodała, dając mi do zrozumienia, że mam już spadać. 

Na jej nieszczęście nie byłem osobą, której mogła się łatwo pozbyć.

- W takim razie cię podwiozę - bardziej oznajmiłem, niż zaproponowałem, na co dziewczyna pokręciła głową. 

- Podziękuję.

- Aurelia - spojrzałem na nią błagalnie. - Nalegam. 

Dziewczyna przez chwilę się zawahała, po czym głośno westchnęła i bez słowa ruszyła za mną do auta. Miałem wrażenie, że nie miała ochoty ze mną jechać, ale jeszcze bardziej nie miała siły na to, żeby się ze mną kłócić. 

- Więc? - spojrzałem na nią wyczekująco, gdy siedzieliśmy już w aucie. - Dokąd jedziemy?

- Szpital przy Pearl Street.

Zamrugałem i przeniosłem na nią wzrok, myśląc, że się przesłyszałem. Nie było jej w szkole a teraz spieszyła się do szpitala?

- Odwiedzasz kogoś? 

ULTRAVIOLETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz