33. Ludzie się zmieniają

502 41 100
                                    

Pov: Shelly

Kurwa... podniosłam się do pozycji siedzącej i lekko rozszerzyłam oczy. Doszło do mnie właśnie co ja zrobiłam. Dlaczego ja tak wybuchłam? Piper to moja była przyjaciółka, mam z nią pare wspomnień to dlaczego zareagowałam w ten sposób? Tylko i wyłącznie przez to, ze ona mnie uderzyła czy było też więcej powodów kryjących się za tym? Nie wiem, nie miałam siły myśleć, z resztą z tego bałaganu wyrwał mnie głos pielęgniarki.

- Musimy ci jeszcze zrobić parę testów i możliwe, że nawet zostanie pani wypisana dziś - powiedziała zapisując coś na karcie badań. Podniosła znad niej wzrok i kontynuowała - na pewno panią boli tylko głowa?

- Tak, musiało to być zwyczajnie z zbyt dużej ilości emocji... - odpowiedziałam niepewnie patrząc się na szpitalne łóżko. Spojrzałam na nią a ona na mnie patrzyła z oczami wyrażającymi smutek i przykrość. Później znów zaczęła mówić.

- Przyjdziemy za godzinkę albo dwie na pierwsze testy, aby się upewnić czy wszystko jest okej - powiedziała i odchodziła, ale ja jeszcze rzuciłam szybkie pytanie.

- A jestem w szpitalu teraz czy w przychodni? - zapytałam niepewnie. Ona stanęła w drzwiach i mi odpowiedziała.

- W szpitalu. Nie byliśmy pewni, co się pani dokładnie stało, dlatego woleliśmy mieć pewność, że stan się już nie pogorszy - i wyszła zamykając za mną drzwi. Ponownie się położyłam nie mogąc przetrawić moich myśli. Miałam coraz większe wyrzuty sumienia, co ja odpierdoliłam?

Przewracałam się co chwilę to na prawy bok to na lewy, nie wiedziałam, ile czasu minęło. Po prostu myślałam, a bardziej obwiniałam się za to co zrobiłam. W pewnym momencie ponownie weszła ta sama kobieta. Chciała przeprowadzić jakieś testy, no to z nią poszłam.

Okazało się, że wyjde jeszcze dzisiaj. Cieszyłam się i bałam naraz, nie wiem, czym to się dla mnie skończy. Jestem prawie na sto procent pewna, że  pozwaniem do sądu. A co dalej to nie wiem, może być kurator, odszkodowanie albo nawet poprawczak dla mnie albo więzienie dla mojej matki. Nie wiem czego będą chcieli rodzice Piper, bardzo jej bronią i kochają ponad życie więc mogę się spodziewać najgorszego.

Pov: Edgar

Kurwa, Shelly ostro pobiła Piper... tak, że wezwali karetkę. Z tego co zdążyłem podejrzeć miała rozjebany nos, krew wszędzie na twarzy, siniaki i wiła się z bólu, bo oberwała w brzuch. Nieźle. Z resztą muszelkę też zabrali dlatego, że zemdlała. Nie dziwię się jej, po tym jak odpierdoliła takie coś? Dużo emocji naraz.

Siedziałem z Fangiem na matematyce, najlepsze, co można było na niej zrobić to iść się zabić. Przedmiot zjebany, a babka od niego jeszcze bardziej. No ale już prawie koniec, zostały trzy minuty.

Wytrzymałem do końca i usłyszałem dzwonek, który oznajmial koniec lekcji. Kobieta coś jeszcze w tle krzyczała, ze nie skończyła i proszę się nie pakować, ale każdy miał na to ostro wyjebane, bo nikt nie chciał tu być.

Wyszedłem z pomieszczenia i kierowałem się do następnej sali razem z Fangiem. Coś tam gadaliśmy, do momentu aż spojrzałem się w stronę damskiej łazienki. Była tam moja siostra poprawiająca makijaż... kurwa. Gdzie ona była, przez ten cały czas, nie było z nią kontaktu, albo tylko odczytywała moje wiadomości, albo zostawiała na dostarczonym. W szkole też jej było brak, zarówno jak w domu. To jest moja okazja żeby z nią pogadać.

Spojrzałem na mojego chłopaka i mu powiedziałem, ze niech już idzie bo muszę coś załatwić. Dałem mu buziaka w policzek i odszedł. Czekałem przed kiblem na Collete, rządam wytłumaczenia. Ona dalej poprawiała makijaż, a gdy wyszła to mnie zauważyła, stanęła w drzwiach, zjechała wzrokiem i dalej szła chcąc mnie wyminąć. Nie ma opcji, że ona się tak będzie zachowywać bez żadnych wyjaśnień, złapałem ją mocno za ramię żeby nie odeszła, a ona się zatrzymała i odwróciła w moją stronę.

Takiego cię polubiłem // Edgar x Fang Where stories live. Discover now