27. Fenyloetyloamina

66 6 19
                                    

Podczas lunchu wymieniliśmy dosłownie kilka zdań, głównie po to, abym mogła zostać powiadomiona o tym, że Peggy od rana przysłała na telefon satelitarny trzy SMS-y, w których pisała, że ona i chłopaki są zakwaterowani w hotelu przy lotnisku i cały czas czekają na informację, kiedy będą mogli wylecieć, a Aurelio zdążył już kupić zapas pasków klinowych i znaleźć szkolenie online z zakresu obsługi silnika jachtowego, któremu poświęcił się bez reszty, podczas gdy Peg wyciągnęła Miguela do najmodniejszej kawiarni w Atenach.

Miałam wrażenie, że Joshua trzyma się trochę na dystans, chociaż może to ja bardziej zauważałam takie drobnostki, jak to, że w trakcie jedzenia nasze kolana pozostawały oddalone od siebie o dobrych kilka centymetrów, i to nie z mojej winy.

Najbardziej frustrujące było to, że w trakcie oglądania serialu pozwoliliśmy sobie na bycie blisko siebie, a teraz Josh zdawał się tego unikać i nie rozumiałam, z czego to wynika.

Mógłby się zdecydować. Przynajmniej wiedziałabym, na czym stoję.

Nie, żebym chciała, by nasza „rozkwitająca relacja" wykroczyła poza ramy, w których aktualnie się znajdowała, ale też nie bardzo mi się uśmiechało robienie kroku wstecz.

No okej, tak naprawdę sama nie wiedziałam, czego chcę, za to bardzo dobrze wiedziałam, czego nie powinnam chcieć. I to też mnie frustrowało.

– Josh? – zagaiłam, gdy po lunchu siedzieliśmy przy stole z deserem, czyli paczką maślanych herbatników, espresso i café au lait.

– Nie, nie powinnaś maczać ciastek w kawie – odparł, jakby zakładał, że o to zamierzałam zapytać. Spojrzałam na trzymany w dłoni herbatnik, którego dolna, przemoczona część, wpadła do mojej kawy z pluskiem. – Właśnie dlatego – dodał Joshua i przesadnie westchnął w sposób, który zapewne miał oznaczać: „Co ja z tobą mam, Lucy...".

Upiłam duży łyk z tej strony kubka, gdzie ciastko pływało po powierzchni kawy, a gdy udało mi się je w ten sposób wydobyć, wyszczerzyłam zęby w dumnym uśmiechu.

Josh zaśmiał się pod nosem i lekko pokręcił głową.

– Nie o to chciałam zapytać – wyjaśniłam na wypadek, gdyby nie było to oczywiste.

– A o co?

– Opowiedz mi coś jeszcze o sobie – poprosiłam.

– To nie brzmi jak pytanie – zauważył.

– Oj, czepiasz się – mruknęłam i wsunęłam kolejny herbatnik do kubka na kilka sekund. – Wiesz, o co mi chodzi.

– Odpowiem na każde twoje pytanie, ale pod dwoma warunkami – powiedział, więc popatrzyłam na niego wyczekująco. – Po pierwsze, pytanie musi być konkretne i sformułowane jak pytanie, ze znakiem zapytania na końcu – oznajmił, na co ledwo pohamowałam chęć przewrócenia oczami.

– A po drugie?

– Przestaniesz maltretować te ciastka.

– Ale lubię, kiedy smakują kawą! – zaprotestowałam. – Masz, spróbuj. – Podsunęłam Joshowi połowicznie namoczony herbatnik pod nos. – No, otwórz buzię – zachęciłam go. – Ej no, nie bądź nudziarzem!

Uniósł brew w ten swój sposób, który zdawał się pytać: „Serio, Lucy?", ale usta miał cały czas zaciśnięte, niczym niemowlak odmawiający zjedzenia kolejnej łyżeczki warzywnego przecieru. – Za mamusię? – rzuciłam żartobliwie, jednak Joshua pozostawał niewzruszony. – Za tatusia? – zaproponowałam, na co zacisnął usta mocniej, a do tego zmrużył oczy. – Okej, za tatusia nie – wymamrotałam. – To może za mnie?

Gorszy niż sztormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz