27. Biegnij

3 1 0
                                    

      Caleb opierał się o barierkę, podziwiając uroki zachodzącego słońca. Spodziewał się, że osoba, z którą miał się spotkać w tym miejscu, jak zawsze, będzie punktualnie. Przeciągnął się i wzdrygnął, czując powiew chłodnego wiatru. 

      Joseph podążał powolnym krokiem z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni. Stanął obok Caleba bez słowa mając nadzieję, że to on zacznie coś mówić, lecz ten jedynie, również nic nie mówiąc, przyglądał się zachodzącemu słońcu. Zachowywał się, jakby nadal był w tym miejscu sam. 

      Nowoprzybyły westchnął z irytacją i usiadł na barierce, o którą opierał się Caleb.

      — Nie czuje nic złego, jeśli po to chciałeś się spotkać. — Joseph zawiesił nerwowe dłonie pomiędzy nogi. 

      Caleb uśmiechnął się, wietrząc zęby.

      — Wiem, że wszystko u niego dobrze. — powiedział, nadal nie patrząc na rozmówcę. — Widzę się z nim prawie codziennie, odkąd pojawił się w naszym życiu.

      Joseph pokiwał głową, dając sygnał, że zrozumiał. Nie chciał powiedzieć na głos, że chce posłuchać więcej o Arthurze.

      — Chciałem tylko dowiedzieć się, czy planujesz pojawić się w jego życiu. — Caleb powiedział stanowczo i spojrzał na mężczyznę. 

      Joseph zmarszczył brwi i nawiązał z nim kontakt wzrokowy.

      — Czemu pytasz?

      — Bo jest u nas dobrze, a twoje pojawienie się dużo skomplikuje.

      — Dlaczego? — Joseph nie odpuszczał, chciał poznać intencje mężczyzny.

      — Ponieważ on, jakby to powiedzieć, średnio Cię lubi. — odwrócił wzrok ponownie w stronę słońca. — Pierwszy raz przemienił się w drugą formę swojego archetypu na złe wspomnienia o tobie. Cały czas wspomina, że zabrałeś mu życie i zabiłeś matkę.

      Joseph zwiesił głowę, czując niemalże zawstydzenie.

      — Tak w ogóle, to jest skoczkiem. 

      Joseph ponownie podniósł głowę z zaskoczeniem, jakby chciał dowiedzieć się więcej.

      — Szkoda, że nie ma ognia, jak ty. Prawda? — Caleb się zaśmiał.

~

      Arthur bawił się z Alice, która biegała po salonie. Układali klocki, a następnie lalkami je przewracali. Dziewczynka, mimo że miała prawie pół roku, wyglądała jak ludzka ośmiolatka. Niedawno wykształciła mowę, dlatego zaczynała komunikować się z domownikami prostymi słowami. 

      Adela w tym czasie oglądała wieczorne wydanie wiadomości, popijając ziołową herbatę. Zamierzała w niedalekim czasie spróbować za pomocą magii, jak codziennie, wysłać ją w ekonowy sen, ponieważ mała nie umiała jeszcze tego kontrolować.

      Arthur po raz kolejny w tym tygodniu zabrał się za naprawę  domku dla lalek Alice, który ta, ponownie zniszczyła.

      Niespodziewanie, przerywając domowy spokój, ekony będące w domu, w tej samej chwili przestały się ruszać i zaczęły nerwowo rozglądać po domu, szukając źródła swojego przeczucia.

      — Adela. — Arthur wstał z ziemi, wyrywając kobietę z letargu. — Wampiry stoją przed domem. Jest ich trzech.

      Kobieta momentalnie zrzuciła koc z kolan. Szybkim i pewnym krokiem wyszła z domu. Jej podopieczni chcieli również za nią wyjść, jednak Arthur polecił dziewczynce, pozostanie w domu. Sam udał się na zewnątrz.

Du hast das Ende der veröffentlichten Teile erreicht.

⏰ Letzte Aktualisierung: 4 days ago ⏰

Füge diese Geschichte zu deiner Bibliothek hinzu, um über neue Kapitel informiert zu werden!

Kroniki BezsennościWo Geschichten leben. Entdecke jetzt