Dzień 7

180 5 0
                                    

*

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*

Obudziła się, zaraz po tym jak słońce pojawiło się na horyzoncie, obwieszczając początek kolejnego dnia. Nawyk wczesnego wstawania wyrobiła sobie już w Blackmore, a codzienne ucieczki przed mężem tylko wzmagały jej wczesne chodzenie spać i jeszcze wcześniejsze pobudki.

Z zaskoczeniem dostrzegła, że czuje się naprawdę wypoczęta i spokojna, a fakt, że mogła bez problemów przygotować się do pracy i nie musiała pić filiżanki kawy w biegu, sprawił, że szeroko się uśmiechnęła. Nie musiała uciekać. Skorzystała z porannego słońca i usiadła na tarasie z tyłu domu. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo brakowało jej takich chwil.

Gdy Baltimore po kilku minutach błogości podszedł i zaczął lizać ją po dłoni, przypomniała sobie, że ma nowy obowiązek. Trzeba go było nakarmić i wyprowadzić na spacer. Gullie dopiła kawę i wstała z wygodnego miejsca. W kuchni wstawiła filiżankę do zmywarki i w jednej z szafek znalazła jedzenie dla zwierzaka. Nasypała je do metalowej miski, do drugiej dolała wody. Uznała, że gdy pies zajada się swoim śniadaniem, ona pójdzie pod prysznic i poszuka jakiejś koszulki, którą będzie mogła na siebie założyć. Koniecznie musiała pojechać po swoje rzeczy. Nie mogła tak funkcjonować.

W szafie Noxa znalazła kolejny obszerny czarny T-shirt. Zauważyła, że w części garderoby znajdują się również damskie ubrania. Musiały należeć do jego zmarłej narzeczonej. Wahała się, bo głupio jej było skorzystać z rzeczy nieżyjącej już kobiety, nie chciała też zdenerwować tym ruchem właściciela domu, jednak nie miała zbyt dużego wyboru, dlatego w końcu sięgnęła po zwykłe grube leginsy. Wzięła też jakieś skarpetki i ruszyła do salonu, gdzie czekał na nią psiak.

– To co, kolego? Idziemy na spacerek? – zagadnęła wesoło.

Baltimore zamerdał ogonem i podszedł, by mogła zapiąć mu obrożę i smycz. Gullie włożyła swoje buty i płaszcz, a następnie wyszła z domu. Uznała, że warto będzie poznać okolicę, dlatego początkowo pokręciła się wokoło budynku wąskimi uliczkami. Znalazła mały park, w którym pies mógł się wyszaleć, więc ruszyła w jego stronę.

W pewnym momencie, gdy Baltimore wybiegł na kilka metrów do przodu, Gulliana usłyszała damski głos.

– Balti! Jak dawno cię tu nie widziałam!

Odwróciła się i ujrzała młodą dziewczynę, która głaskała jej podopiecznego za uchem, a ten ocierał się o jej nogi. Obok stał drugi psiak, który musiał należeć do nieznajomej.

– Twój pan też już wrócił? – zadała pytanie Baltimore'owi.

– Nie, Nox jest w szpitalu. – Gulliana podeszła bliżej. – Cześć, jestem Gullie – przedstawiła się, wyciągając do niej dłoń.

– Och, cześć, Rosie. – Dziewczyna uśmiechnęła się do Clare, choć ta miała wrażenie, że nie był to szczery uśmiech. Raczej pałała do niej niechęcią i jej wcześniejsza radość na widok Baltimore'a kompletnie uleciała. – Kim jesteś? – zadała pytanie podejrzliwym tonem.

Thirty One Days [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now