ROZDZIAŁ 26 - WYMYŚLONY PLAN

8 0 0
                                    


Perspektywa Amber:

Z Ocean City wróciliśmy wczoraj. Teraz każdy był u siebie w domu i cieszył się życiem. Znaczy ja nie, bo poszłam pobiegać. Cóż, morderczyni musi być zawsze w dobrej formie...

Nagle w kieszeni mojej bluzy zawibrował telefon. Wiadomość od użytkownika ,,Tata''...

Od: Tata

Przepraszam, że tak zaniedbałem kontakt. Jestem w twoim domu. Przyjdź proszę i porozmawiajmy jak dawniej.

On serio myśli, że jego zniknięcie pójdzie mu na sucho? To się grubo myli, bo właśnie w mojej głowie układam plan jak go zabić... Może najpierw odkroje mu palce, a potem... Tak, to będzie idealny pomysł.

Do: Tata

Ok.

Odpisałam mu krótką wiadomość i odwróciłam się w stronę domu. Zaczęłam biec do mieszkania, aby jak najszybciej się w nim znaleźć i zabić tego okropnego człowieka. Gdy dotarłam na moją posesję, udałam się pod dom. Otworzyłam drzwi, przez które wszedł ojciec i udałam się do kuchni. Ujrzałam tam mężczyznę z ciemnymi włosami i w tym samym kolorze brodą. Nic się nie zmienił... ani trochę...

- Co chcesz? – warknęłam na niego. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę do czego jestem zdolna, więc zaczął się powoli cofać. – To ci nic nie da.

Wzruszyłam ramionami i przeteleportowałam się za jego ciało. Z szuflady szybko wyjęłam nóż. Moja twarz zaczęła się zmieniać. Czułam to. Czułam jak przemieniam się w wampira. Jak moje oczy stają się czerwone, a kły w buzi mi rosną.

- Co robisz? – zadrżał ze strachu, gdy podeszłam do niego bliżej z ostrzem w ręku. Ojciec położył swoją prawą dłoń na blacie kuchennym, co było ogromnie złym ruchem. W jednej sekundzie odcięłam mu wszystkie palce i patrzyłam jak krew się z niego wylewa. – Aaa!

Jego krzyk było słychać w całym domu. Zaczął powoli się osuwać na podłogę z otaczającego go bólu i osłabienia. Prychnęłam cicho i podeszłam jeszcze bliżej.

- Witaj Jack, do widzenia Jack – uśmiechnęłam się wrogo i wbiłam nóż w jego gardło. Miał zginąć boleśnie. Bardzo boleśnie. Uwielbiałam zabijać ludzi... kochałam to robić.

Patrzyłam jak umiera. Jego śmierć była dosyć łatwa do zrealizowania, gdyż był tylko człowiekiem. Nie miał w sobie krwi wampira. Był słaby.

Perspektywa Jennifer:

Xander nie odbierał. Zadzwoniłam do niego już chyba dwadzieścia razy, a on nie dawał żadnych oznak życia. Martwiłam się. Okropnie się martwiłam. Ale może niepotrzebnie...

Nagle coś walnęło w okno. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zobaczyłam blondyna leżącego na tarasie. Co on wyprawia? Szybko otworzyłam mu drzwi, a on wczołgał się do środka.

- Cześć? Mogę wiedzieć czemu nie odbierasz? – uniosłam brwi w górę, oczekując od niego odpowiedzi. Chłopak wstał na równe nogi i spojrzał na mnie.

- Przez jakieś półgodziny próbowałem się dostać do twojego domu! Miałem już próbować wejść przez komin! – zirytował się. Parsknęłam śmiechem i klepnęłam go w ramię. – No co? Taka prawda!

Powstrzymałam śmiech i przybrałam poważną postawę. Wskazałam ruchem ręki, abyśmy udali się do salonu.

- Mam pewien plan – westchnęłam.

- Jaki plan? – zmrużył oczy Xander.

- Plan na złapanie porywaczy, debilu! – wywróciłam oczami. Ten człowiek mnie kiedyś doprowadzi do szału...

- W takim razie słucham. Mów co wymyśliłaś.

Nalałam sobie sok pomarańczowy do szklanki i jednym ruchem wypiłam go. Wzięłam karton do ręki i powtórzyłam czynność. Przydałoby się teraz coś mocniejszego niż taki sok... na przykład jakieś... wino?

- Okej, więc plan jest taki – zaczęłam. Xander spojrzał na mnie z widocznym zainteresowaniem. – Skoro porywacze to wampiry, a wampiry nie są odporne na światło, to musimy jakoś przywołać jednego z nich do słońca, aby umarł. Tak zabijemy wszystkich.

Chłopak zaśmiał się cicho pod nosem, a gdy zobaczył, że przyglądam mu się z niewiadomym wyrazem twarzy, od razu zaczął tłumaczyć.

- Nie pomyślałaś może, że te twoje wampiry wcale nie są takie głupie? Zapewne mają coś co je chroni przed światłem. Przecież nie atakują one tylko w nocy – powiedział. Miał rację...

Och, Jennifer byłaś taka głupia... Przecież to było wiadome, że ta misja nie będzie taka łatwa.

- Więc... musimy się jakoś pozbyć tego ochronienia – stwierdziłam. Xander potaknął głową i zanurzył nos w telefon.

- Amber, Neo i Mason napisali, abyśmy się o nich nie martwili i że są już w Woodsboro – oznajmił blondyn. Ciekawie... - Wiesz co? Myślę, że więcej informacji o porywaczach dowiemy się poprzez internet.

- Też tak sądzę. Wejdź na stronę wiadomości i czegoś poszukaj – doradziłam mu. Stanęłam obok niego i patrzyłam w jego telefon. Po chwili na wyświetlaczu ukazał się tekst oznaczony na czerwono. – Czytaj na głos.

- Co więcej o porywaczach? Podobno są to wampiry. Najczęściej ukazują się one w nocy, ale również można je spotkać w dzień. Są odporne na światło dzięki pierścieniom, które mają założone na palcach. Gdy się je jednak zdejmie, a istoty będą przebywać na słońcu lub otoczeniu innego światła – zginą. – czytał. To wszystko jest takie dziwne...

- Okej, więc robimy tak: bierzemy jakieś duże lampy lub latarki. Któreś z nas chowa się gdzieś za jakimś domem lub w krzakach tak, aby nikt nas nie zobaczył, a drugie próbuje jakoś zajść z tyłu na wampira i zdjąć mu pierścień. W momencie gdy to zrobimy, ty zaświecisz na niego światłem i zginie. Proste... chyba. – zmarszczyłam brwi w zamyśleniu.

- Dobrze, ale jak będziemy wiedzieć do którego domu się udać? – zadał pytanie Xander. Kurcze... w porównaniu do mnie to jednak mądry jest...

- Emm... czytaj dalej wiadomości! Może będzie coś mówione? – wzruszyłam ramionami. Chłopak posłusznie zaczął przewijać kolejne strony palcem, aż dotarł do odpowiedniego tekstu.

- Wampiry najczęściej atakują domy różnych milionerów, ale i też rodzin biednych. W mieszkaniu musi przebywać chociaż jedno dziecko, które posiada do około ośmiu lat. Na takie miejsca trzeba uważać i być gotowym na wszystko! – przeczytał.

- Znam dosyć dużą willę. Jest na sąsiedniej ulicy – wskazałam palcem na stronę, po której się znajduje. – Spróbujemy tam.

- Zgoda – kiwnął głową blondyn. Usiedliśmy razem na kanapie i włączyliśmy film, aby rozluźnić trochę panującą tu atmosferę. Postanowiłam, że obejrzymy sobie ,,Turbulencje''.

- Widziałaś może u kogoś znajomego ten pierścień? – zagadał do mnie. Obróciłam głowę w jego kierunku i odpłynęłam na chwilę w moje myśli. Nie... albo może? Chyba Amber taki miała... Nie, na pewno musiało mi się to przewidzieć. To tylko twoja głowa Jennifer.

- Nie – odrzekłam. – A ty?

- Też nie – pokręcił głową. Dałam mu znak zrozumienia i zaczęliśmy oglądać film.

Po około trzech godzinach Xander wyszedł z mojego domu. Postanowiłam, że pójdę się umyć, zjem kolację i zakopię się pod kołdrą. Udałam się do łazienki i wzięłam orzeźwiający prysznic. Na włosy i ciało nałożyłam kokosowy szampon, który był moim ulubionym. Przebrałam się w piżamę i zeszłam po schodach na dół do kuchni. Na kolację zjadłam naleśniki z czekoladą i malinami, a do picia wzięłam sobie wodę.

Gdy byłam już w łóżku, wystarczyło tylko znaleźć sobie dobrą pozycję do spania. Jak już to zrobiłam to od razu odpłynęłam w krainę snów, nie przejmując się jutrzejszym dniem...

_________________

Następny rozdział będzie ciekawy...  

DISAPPEARING CHILDRENWhere stories live. Discover now