14

150 31 20
                                    


– Okłamałeś mnie!

Sunghoon sprawnie obrócił się i stanął w miejscu, a jego wzrok opadł na Sunoo, który co dopiero pojawił się na trybunach. Znowu był ubrany w kombinezon, ale tym razem koszulka pod spodem, jak i chusta na jego głowie były w kolorze różowym. Stanął tuż przed barierkami i założył ramiona na piersi, jakby czekał, aż odpowie mu na jego zarzut.

– Cześć Sunoo, miło Cię widzieć – odparł, odpychając się na łyżwach w przód.

– Tak, cześć hyung – westchnął.

– Nie przypominam sobie, żebym cię okłamał.

– Mówiłeś, że nie zdobyłeś nic, co mi zaimponuje.

– Och – westchnął cicho – A zdobyłem?

Kiedy Sunoo wrócił do domu po pierwszym spotkaniu ze starszym, nie mógł powstrzymać swojej ciekawości i od razu wpisał jego imię i nazwisko w wyszukiwarkę. Skoro był obecnym mistrzem kraju w łyżwiarstwie figurowym, musiał mieć swoją stronę w Wikipedii. Nawet jeśli nie, na pewno powstały o nim jakieś artykuły.

Nie spodziewał się ilości informacji, jaką tam spotkał. Sunghoon nie był tylko mistrzem Korei Południowej – do tego czterokrotnym w karierze seniorskiej oraz trzykrotnym w tej juniorskiej – ale też srebrnym medalistą ostatnich zimowych igrzysk olimpijskich oraz mistrzem świata juniorów z dwa tysiące szesnastego. Miał wtedy zaledwie trzynaście lat. Mistrzostwa świata seniorów wygrał dwa razy.

Osiągnięć była cała lista, a on czytał je z rozchylonymi ustami, często nie rozumiejąc nawet nazw różnych turniejów. Prócz tego dowiedział się, że zaczął uprawiać ten sport, mając sześć lat, a swoją karierę zaczął na Venoi. Z jakiegoś powodu fakt, że ciągle trenował na tym samym lodowisku, na którym zaczynał, wydał mu się całkiem uroczy.

Wstyd było mu przyznać, ile czasu spędził na czytaniu na temat Sunghoona, na temat chłopaka, o którego istnieniu dowiedział się zaledwie kilka godzin wcześniej.

– Srebro na igrzyskach olimpijskich? Mistrzostwo świata? Zdobyłeś je oba – powiedział z wyrzutem – Czemu mi nie powiedziałeś?

Park zachichotał pod nosem, a jego głowa przechyliła się w bok, w kierunku lewego ramienia. Sunoo obserwował go z uwagą i zaczynał myśleć, że ten gest był jakiegoś rodzaju tikiem. Rozmawiał z Sunghoonem drugi raz w życiu, a on zrobił to już niezliczoną ilość razy.

– Chciałem zobaczyć, jak długo zajmie Ci sprawdzenie tego samodzielnie – uśmiechnął się – Nie musiałem długo czekać.

Kim odwrócił wzrok, sfrustrowany nonszalanckim tonem Sunghoona, a przede wszystkim bystrym uśmiechem błąkającym się po jego ustach.

– Widziałem twój post. To dlatego nie było cię tutaj od poniedziałku? – zapytał, uciekając od poprzedniej wypowiedzi Parka.

– Mhm. Byliśmy w Kadomie.

– Byliście? – dopytał.

– Ja i mój trener – kącik jego ust powędrował w górę.

– Ach, no tak – pokiwał głową – Czemu nie ma go tutaj z tobą?

– Bo nie potrzebuję, żeby tutaj był – wzruszył ramieniem – Treningi mam dwa razy w tygodniu, w niedzielę i poniedziałek. Wtedy jest ze mną.

– Rozumiem.

Na myśl nasuwało mu się milion pytań, ale nie chciał wyjść na kogoś, kto wchodzi z butami w życie innych i próbuje dowiedzieć się wszystkiego. I tak czuł się niekomfortowo z tym, że czytał na temat Sunghoona tak dużo. Miał wrażenie, jakby naruszył jego prywatność, chociaż był osobą publiczną a wszystkie strony, które odwiedził, były dostępne dla wszystkich użytkowników internetu.

– A ty? Co robisz oprócz pracy tutaj? – zapytał, również opierając się o barierki.

Stali naprzeciwko siebie, jednak nadal w pewnej odległości. Żeby zejść do poziomu, na którym znajdował się Sunghoon, młodszy musiałby cofnąć się do korytarza, zejść schodami na dół i wyjść innym wyjściem. Teraz nadal znajdował się na piętrze.

– Studiuję matematykę.

Na twarzy Sunghoona pojawił się grymas, a Sunoo zaśmiał się cicho. Był przyzwyczajony do takiej reakcji, bo otrzymywał ją praktycznie od każdego.

– Dlaczego?

Jego brwi zeszły się do środka, tworząc na czole zmarszczkę. Ponownie, choć znali się krótko, Sunoo miał wrażenie, że mimika Parka jest bardzo łatwa do odczytania.

– Bo ją lubię i miałem dobry wynik z egzaminu – wzruszył ramieniem – Nie miałem ambicji na nic innego.

– Okej. A co poza tym?

– Co masz na myśli?

– Co robisz w wolnym czasie? – oparł policzek na prawej dłoni, spoglądając na niego z wyczekiwaniem.

– Robię biżuterię.

Na twarzy Sunghoona pojawiło się wyraźne zainteresowanie, a jego oczy rozbłysły, jak gdyby zobaczył coś pięknego.

– Naprawdę? Jaką?

– W sumie wszystko, kolczyki, pierścionki. Och, to zrobiłem sam – wyciągnął spod koszulki łańcuszek zrobiony z białych i srebrnych perełek z delikatną zawieszką.

– Jest śliczny. Pasuje do ciebie.

Sunoo uśmiechnął się niemrawo, nie wiedząc, jak odebrać ten komentarz. Czy starszy właśnie pośrednio powiedział mu, że jest śliczny, czy może on dodawał do jego słów drugiego znaczenia?

– Dziękuję. Będę wracał do pracy – pokazał za siebie, w kierunku wyjścia – Nie przeszkadzam.

– Nie przeszkadzasz.

Sunghoon ciągle nie odrywał od niego wzroku, a on musiał wyjść. Nie tylko dlatego, że nadal miał masę sprzątania, ale dlatego, że nie chciał się już więcej kompromitować.

– Dzisiaj wychodzisz o tej samej godzinie?

– Tak. Chcesz wypić razem kawę z automatu przy wyjściu?

Sunoo zatrzymał się na jednym ze schodków i zmrużył oczy, spoglądając na niego z dystansem. Nie potrafił ocenić czy mówił na poważnie, czy żartował, ale i tak nie mógł się zgodzić.

– Dziś nie dam rady. Tata będzie po mnie równo o dwudziestej pierwszej.

– Szkoda – zacmokał, zaczynając znowu ruszać się na lodzie.

– Czy to było zaproszenie na randkę? – zażartował, przypominając sobie podobne słowa Sunghoona z ostatniej rozmowy.

– Kawa przy automacie to nie randka Sunoo. Podnieś swoje standardy.

– Wtedy im nie sprostasz hyung.

Park jedynie uśmiechnął się pod nosem i puścił mu oczko, po czym powiedział:

– Lubię wyzwania.

𐙚𐙚𐙚𐙚  ࣪ ⭒

temperatura mnie wykańcza (*)

lutz| sunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz