Trochę nadrabiamy nieobecność >:)
Ściąga:
[T/i] – twoje imię
[k/w] – kolor twoich włosów
Jasne, słoneczne promienie z łatwością przenikały pomiędzy liśćmi drzew rozświetlając park z samego rana. Padały również na pobliskie domy zapewne budząc kilka ludzkich istot. Była dość wczesna godzina a białowłosy mężczyzna przyglądał się krajobrazowi przed nim stojąc na początku głównego deptaka. Jak przystało na istotę nadludzką, widok wschodu nie był mu obcy. Widział ich wiele w swoim długim życiu.
– Carla! Tutaj! – zawołała blondynka która stała na środku i ochoczo machała w jego stronę. Nie docenił tej dziwnej dziewczyny, która bez problemu zgodziła się na spotkanie o tej godzinie. Myślał, że jeżeli wyznaczy jej tak wczesną porę to się zniechęci. Nawet nie znał jej imienia, ale czy było mu ono potrzebne? Nie. To zapewne ich pierwsze i ostatnie spotkanie poza szkołą. Lubił od czasu do czasu coś narysować. Blondynka nie była brzydka, ale nie dorównywała urodą pewnej osobie, do której wracał myślami. Jednak, żeby można było uchwycić to, co jest złudnie nie do uchwycenia, trzeba dużo ćwiczyć na takich obiektach testowych. Mógł wykorzystać zdjęcia, ale to nie to samo. Nie zawsze oddają to, co byśmy chcieli.
– Oi! Carla! – krzyknęła ponownie. Mężczyzna westchnął pod nosem. No tak, bo to takie ważne, żeby całe osiedle wiedziało, że tu jesteśmy... I nie, żeby był uprzedzony do ludzi. Już dużą ilość czasu spędził między nimi. Uniósł tylko dłoń w geście powitania, żeby już się uspokoiła i nie krzyczała.
Całe osiedle może i nie wiedziało, ale wiedziała pewna [k/w]włosa, która go śledziła. Shin wygadał jej się o spotkaniu Carli z jedną dziewczyną a po dłuższych targach i zastraszaniu, wyjawił również miejsce oraz datę z godziną. Poczuła w sobie pewnego rodzaju zazdrość, gdy dowiedziała się o tym, że jej najlepszy przyjaciel umawia się za jej plecami. Chciała mieć pewność, że nie dojdzie tam do czegoś więcej. Wymyśliła genialny pomysł o ubraniu się w strój sportowy. Przecież zawsze mogła "przypadkiem" tamtędy przebiegać, prawda?
– Nie musisz tak krzyczeć – stwierdził białowłosy stając przy nieznajomej. Blondynka tylko się zaśmiała i złapała go za rękę. [T/i] powolnymi, małymi kroczkami zbliżyła się, żeby lepiej słyszeć ich rozmowę.
– Cieszę się, że w końcu zgodziłeś się na spotkanie. Nie mogę inaczej tego wyrazić. Chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli! – powiedziała z uśmiechem. Razem usiedli na najbliższej ławce. Dziewczyna wpatrywała się w niego, jak zaczarowana. Pierwszy raz od naprawdę dawna, było mu z tym nieswojo. Odchrząknął i wyjął szkicownik z torby, którą miał przy sobie.
– Siedź bokiem. Słońce idealnie pada na twoją twarz. Postaraj się nie ruszać – odparł ustawiając ją lekko pod skosem. Chciał uniknąć bezpośredniego kontaktu wzrokowego, ale ona cały czas się uśmiechała, wodziła wzrokiem po jego twarzy a potem dłoniach, kiedy układał idealną pozycję. [K/w]włosa niemal zjadała paznokcie na ten widok. Będę musiała potem porządnie zdezynfekować mu dłonie i wszystkie rzeczy, których potencjalnie mogła dotknąć.
– Wiesz, cieszę się, że mogę być twoją muzą – zaczęła blondynka po chwili ciszy. Carla nawet nie uniósł na nią wzroku robiąc pierwsze kreski na kartce.
– Muza to inspiracja, natchnienie dzięki której czujesz wenę. Nie jesteś moją muzą. Jesteś... wzorem, który chcę przenieść na kartkę – mruknął pod nosem pół automatycznie. Jednak nie zraziło to blondynki.
– W takim razie, zadowolę się też byciem wzorem. A jakbyś chciał to mogę się stać i muzą – powiedziała obniżając lekko głos, żeby zasugerować mu pewne oczekiwania. Mężczyzna westchnął niewzruszony ustawiając ją do poprzedniej pozycji.
– Nie ruszaj się, pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Możesz mówić, ale nie zmieniaj pozycji – upomniał ją. [T/i] przygryzła wargę. Ludzie nie potrafią trwać w bezruchu. Jest to fizycznie niemożliwe, ale tacy jeszcze bardziej. Ona mogłaby mu zapozować. Tylko nigdy nie zaproponował jej nawet, żeby ją narysować.
– Wiesz... wszyscy mówią, że jesteś taki niedostępny... Że niby dbasz o brata i tą, jak jej tam, co ciągle za wami łazi... – zagaiła blondynka powoli i lekceważąco.
– Ta "jak jej tam" to [T/i]. Wyrażaj się o niej z szacunkiem – powiedział twardo nie odrywając ołówka od papieru.
– No dobra, ale możesz też zainteresować się kimś innym – mruknęła z uśmiechem.
– Nie szukam związku na siłę. Zwłaszcza z kimś, kto nie jest w moim typie – rzucił. Z chęcią porozmawiałby ze swoją przyjaciółką na ten temat a nie z dziewczyną, która ma tyle IQ, co lat.
– Miłość nie zawsze jest twoim typem. A nie ma wagonika, którego nie można odczepić, prawda? – stwierdziła blondynka. [T/i] w tym momencie miała dość. Chciała od razu wyjść tam do nich i odciągnąć dziewczynę za te tlenione kudły od Carli.
– Jednak, gdybym musiał wybierać między tobą a [T/i], to bez wahania wybrałbym ją – mruknął niemal automatycznie.
– Czyli ona jest twoim typem? – zapytała dla upewnienia się. Zbliżyła się, gdy był zajęty zarysem włosów. Położyła dłoń na jego udzie i to było coś, co zmotywowało [k/w]włosą do wyjścia z ukrycia. Szybko skropiła twarz wodą, jakoby biegała i szybko wydostała się za bramę by móc wbiec truchcikiem do parku. Nie może pozwolić, żeby Carla dłużej się z nią męczył.
– No i po pięknym poranku. Nieciekawe towarzystwo wybrałeś w tak piękny poranek mój drogi – skomentowała na głos stając obok nich. Położyła dłoń na ramieniu wampira a ten spojrzał na nią podejrzliwie.
– Tylko ćwiczę rysowanie. Cokolwiek myślisz, jest to błędne – mruknął. Jednak zdecydował się przerwać rysowanie i odłożył ołówek. Delikatnie pogłaskał jej rękę.
– I teraz będziecie sobie gruchać gołąbki, co? Proszę was, oszczędźcie tego i rysuj mnie dalej – rzuciła blondynka krzywiąc się. Carla uniósł brew. Było widać, że się zdenerwował. Bez słowa wyrwał kartkę ze szkicownika. Podarł ją na małe kawałeczki.
– Tyle byłaś warta mojego czasu – mruknął wyrzucając to do kosza obok. Blondynka prychnęła głośno. Z dumnie uniesioną głową ruszyła do wyjścia, przy okazji trącając [k/w]włosą ramieniem. Dziewczyna chciała utrzymać równowagę i zrobić krok do przodu. Wtedy uaktywniła się jej niezdarność. Upadłaby na ziemię, gdyby nie sprawne ręce Carli, które ocaliły ją od bliskiego, twardego spotkania. Białowłosy zdążył ją wciągnąć na swoje kolana.
– Jesteś zazdrosna o taką dziewczynę? Myślałem, że stać cię na więcej albo tak słabo mnie oceniasz – powiedział. [T/i] od razu zrobiło się goręcej i czuła dużo ciepła na policzkach.
– Nie oceniam cię słabo... Nie chciałam, żebyś się z nią nie spotykał... no i... no... – zaczęła gubiąc się we własnych słowach. Cały misternie ustalony plan wymówek, wyleciał jej z głowy. Wampir tylko przewrócił oczami.
– Chodź, zabiorę cię do domu. Ten strój zdecydowanie nie powinien być używany na zewnątrz – odparł ściągając swój płaszcz. Oboje wstali a mężczyzna opiekuńczo otulił dziewczynę.
– Czemu nigdy mnie nie chciałeś narysować? – zapytała zanurzając się w złotych tęczówkach. Mało kto w nich nie tonie.
– [T/i] na razie nie czuję się na tyle dobry, żeby móc cię uchwycić na rysunku czy obrazie. Twoje piękno nie jest takie łatwe do odtworzenia na płótnie. Ćwiczę, żeby kiedyś twój obraz był tym, o którym powiem, że jest idealny – wyznał. Założył torbę na ramię i lekko uśmiechnął się do niej. Dziewczyna przytuliła się do niego. Od razu objął ją. W takich momentach był pewien, że nawet za tysiąc lat nie będzie w stanie po prostu uchwycić tej nieodgadnionej dla niego osobowości. Była dla niego wielką zagadką a to, że żywił do niej uczucia, nie pomagało mu w ocenie sytuacji.

YOU ARE READING
Diabolik lovers - one-shots 2
FanfictionCzęść 2 shotów z Diabolik lovers. Przed zamówieniem proszę zapoznać się z zasadami zamówienia. Okładkę wykonała: @25_WeLka_05