Rozdział dziewiąty

9.8K 936 108
                                    

  Była dziewiąta. Rozkoszowaliśmy się sobotnim porankiem przy kawie i kromkach z masłem, które zrobiła nam Kluska. Nadal byliśmy w oddziale szpitalnym, leżeliśmy prawie w tej samej pozycji. 

  - Jak to się zaczęło? - zapytał chłopak, popijając kawę.

  Przełknęłam ślinę.

  - Chciałam się powiesić, bo mnie zgwałcono... - powiedziałam na jednym oddechu, żeby przypadkiem sobie nie przerwać między słowami.

    Chłopak zaśmiał się.

  - Tyle sam słyszałem, gdy spałem nie śpiąc.

  Spojrzałam na niego jak na debila.

  - Jesteś pierwszy na mojej liście.

  - Jakiej znowu liście? - zapytał zdziwiony.

  Ugryzłam kromkę z masłem i nie patrząc na niego, powiedziałam z pełnymi ustami:

  - Gdy reinkarnuję się w gołębia, jesteś pierwszą osobą na liście, którą obsram.

  Uśmiechnęłam się do niego. Wyglądałam jak chomik z wyładowanymi policzkami jedzeniem, ale miałam to gdzieś. Chłopak znowu się zaśmiał.

  - To jak to się zaczęło? - zapytał wskazując mój odsłonięty nadgarstek.

  Szybko zasłoniłam go i schowałam pod kołdrą. Nie był to żaden powód do dumy, że mam blizny, nie tylko po cięciach, ale i po fajkach.

  - Miałam przyjaciółkę, chciała się odchudzać, być super szczupła, fajna i popularna... Głodziła się... Powiedziałam, że dopóki ona nie zacznie jeść, ja też nie będę jadła. Mówiłam, że mi nie straszna bulimia czy anoreksja. Udawała, że jadła, a później wymiotowała. Też tak zaczęłam robić, bo obiecałam, że będę się zachowywać jak ona. Niestety moja "przyjaciółka" - Zrobiłam cudzysłów w powietrzu - nagle powiedziała, przy całej szkole, żeby nie było, że ona tylko żartowała i tak na prawdę jadła w tajemnicy przede mną. Mówiła, ze jestem idiotką, że jej uwierzyłam i że dałam się wkręcić. Ona została popularna i super fajna, a ja zyskałam nowe blizny na rękach. Szyderstwa w moją stronę nasilały się, więc pojawiały się fajki, później przypalenia, później alkohol, czasem narkotyki... W starej szkole nadal się ze mnie nabijają. Często, dobra codziennie odpoczywałam od tego całego syfu i ludzi na cmentarzu, znaczyłam każdy marny dzień na jednym z nagrobków. Było to moje ulubione miejsce, gdzie mogłam odetchnąć pełną piersią... Do czasu...

  Chłopak pokiwał wyrozumiało głową i przytulił mnie do siebie. Nie trwało to długo bo oderwałam się od niego, położyłam głowę na łokciach, a łokcie na jego klatce piersiowej.

  - Teraz ty. Słucham.

  Chłopak spojrzał na mnie smutno i głośno wciągnął powietrze do płuc.

  - Nic ciekawego. Matka alkoholiczka, ojciec ćpun, idealna rodzina. Sprawiałem problemy wychowawcze. Później byłem w szkole tak wkurzony, że mama nie dała mi kasy na jedzenie, a nie jadłem od trzech dni, a miała kasę na alkohol, pobiłem jednego z uczniów. Nie panowałem nad sobą, po prostu szczeniak się przypatoczył, kiedy los tego nie chciał i skończył w szpitalu. Była sprawa w sądzie, moi rodzice stracili prawa rodzicielskie, mnie uznano za niepoczytalnego i narażonego na skończenie jak któreś z nich, więc wysłano mnie tutaj, żeby ludzie stąd mi pomogli. Nic wielkiego.

  Patrzyłam na niego zaciekawiona. Ta historia nie była jakaś super straszna, chociaż może chłopak nie opowiedział jej specjalnie ze szczegółami, żeby mnie nie przestraszyć i nie zrazić do siebie.

  - A jak stałeś się postrachem szkoły? - zapytała bez chwili namysłu i od razu ugryzłam się w język. Chciałam cofnąć to pytanie...

  Chłopak się zaśmiał.

  - Jestem jedynym uczniem w historii szkoły, który wyszedł w miarę normalny z oddziału zamkniętego i który stąd uciekł. Ale jak sama widzisz, później mnie złapali i wpakowali na zamknięty. 

  - A to dlatego jesteś taki nienormalny! - zaśmiałam się.

  - Uznam to za komplement skarbie!

  Roześmialiśmy się w jednakowym momencie.

  Leżeliśmy tak przez chwilę, ale postanowiłam nie dawać chłopakowi spokoju i dowiedzieć się czegoś więcej.

  - Jak tam jest? - Spojrzałam na niego. Chłopak uniósł jedną brew do góry. Westchnęłam. - No wiesz... Na oddziale?

  - Fatalnie, ale nie chcę ci obrzydzać tego miejsca, więc daruję sobie opowieści o tym miejscu...

  - Da się jeszcze bardziej mi to obrzydzić? - zaśmiałam się. - To jak przetrwałeś i w sumie jesteś normalny? Jeżeli można to tak nazwać.

  Chłopak się zaśmiał krótko.

  - Nie brałem tamtych leków, chowałem je do poduszki, tam do środka. Oprócz tego zachowywałem się bardzo kulturalnie i "normalnie", tak żeby mnie wypuścili i nie brali na tą super "terapię", po której ludzie wyglądają i zachowują się jak Roksana.

  - Co się dzieje na takiej terapii?

  - Wiem tyle co ty... - Zmarszczył czoło. - Ale więcej mnie nie interesuje...

  Westchnęłam przeciągle. Nie chciałam być natarczywa. chciałam po prostu uzyskać informacje, która tłumaczyła wszystkie chore tajemnice tego miejsca. Nie wiem dlaczego i po co, ale interesowałam się tym jak mało kto. Chciałam wyciągnąć na wierzch wszystkie brudy tej placówki, od samego początku jej powstania aż do teraz. I może nikt mi nie uwierzy, ale to zrobię.

  Mam teraz Krzyśka.

  Mam Azora.

  Mam (tak jakby) Klarę.

  Mam Kluskę.

  Mam milion rzeczy, które przemawiają na niekorzyść tego miejsca. 

  Musiałam po prostu się skupić, wszystko na spokojnie przemyśleń i ułożyć sobie w głowie plan działania.

  Dam radę.

  Czemu?

  Bo jestem jedyną uczennicą, której zależy na odkrycie prawdy.

  Ba! Ja chcę likwidacji tego miejsca.

  Bo to chyba nie jest normalne, że psychiatryk zatrudnia gwałciciela?

  To na pewno nie jest normalne!

  Jeszcze tylko dowiem się po co oni to robią...

  Dowiem się wszystkiego...

  ***

  Dzisiaj krótszy rozdział, taki, żeby poznać przeszłość dwóch bohaterów.

  Zapraszam na ciąg dalszy jutro.

  Kocham was <3

  Do następnego <3

Niedoszły Samobójca ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz