24

4.1K 300 15
                                    

29 lipca 2014 rok

*Rose's Pov*

Minęły 3 dni. Nie wychodziłam z pokoju, a jedzenie przynosiły mi służące. Justin ani razu nie próbował do mnie przyjść, ale tak było dobrze. Byłam zagubiona i nie miałam pojęcia czego tak naprawdę chce. Moje życie było jedną wielką bombą zegarową. Kiedy jest dobrze nagle wszystko wybucha i cofa się do początku. Miałam dosyć. To wszystko mnie przytłaczało. Chciałam wrócić do przyjaciół i właśnie miałam zamiar iść porozmawiać z Justin'em za którym swoją drogą bardzo tęskniłam. Wyszłam powoli z pokoju i skierowałam się do jego biura. Serce zaczęło bić mi szybciej. Cicho weszłam do biura. Justin siedział z głową w dłoniach nad papierami. Słyszałam jego ciężki oddech.
-Justin?-odezwałam się drżącym głosem. Momentalnie spojrzał na mnie. Zamarłam. Wyglądał okropnie. Miał podbite oko, spuchnięty policzek i rozciętą wargę. Gwałtownie wciągnęłam powietrze.
-Co się stało?-spytałam szybko podchodząc do niego. Prychnął.
-Obchodzi cię to?-usłyszałam jego zirytowany głos.
-Oczywiście, że tak..do cholery Justin.-złapałam go za rękę na co ją wyrwał.
-Nie dawaj mi nadziei.-szepnął i wstał z krzesła. Zamknęłam oczy po czym wzięłam wdech i przytuliłam go.
-Martwię się o ciebie, okej? Kto ci to zrobił?-spytałam delikatnie łapiąc za jego policzek.
-Wciągnęli mnie w pułapkę..gdyby nie Ashton..byłbym martwy.-powiedział na co moje oczy się powiększyły.
-Gdzie są teraz ci ludzie?
-Nie żyją.-powiedział beznamiętnie na co przeszły mnie dreszcze.
-Tęskniłam za tobą.-przyznałam na co jego mięśnie się napięły, a jego wzrok złagodniał. Przyciągnął mnie mocniej do sobie.
-Ja za tobą też.-szepnął do ucha, a swoim nosem przejechał po mojej szyi. Miły dreszcz przeszedł po moim ciele.
-Chciałaś coś konkretnego?-spytał, a ja się zamachałam.
-Nie.-skłamałam, ale najwidoczniej mi uwierzył, bo pokiwał głową.
-Boli cię?-spytałam na co pokiwał głową.
-Zaopiekujesz się mną?-spytał błagalnie na co uśmiechnęłam się lekko i delikatnie musnęłam jego spuchnięty policzek swoimi ustami.
-Posmarowałeś to czymś?-spytałam na co pokiwał przecząco głową.
-Twój dotyk skuteczniej łagodzi ból niż jakakolwiek medycyna.-powiedział, a ja się zarumieniłam.-Złagodzisz go?-na jego ustach pojawił się ten uśmieszek. Kiedy niepewnie pokiwałam głową, złapał mnie za rękę i po chwili znaleźliśmy się w jego sypialni. Zaczęłam się rozglądać i nawet nie zauważyłam kiedy on już leżał na łóżku bez koszulki.
-Rosie..-Usłyszałam, a po chwili usiadłam na łóżku obok leżącego Justin'a. Spojrzałam na jego tors. Był poraniony przez nóż. Delikatnie dotknęłam jego rany, po czym zaczęłam jeździć opuszkami palców po reszcie. Na twarzy Justin'a zobaczyłam ulgę, a jego oczy były zamknięte. Po chwili zabrałam dłoń i chciałam wstać, ale poczułam jak łapie mnie.
-Nie przestawaj.-spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Przygryzłam wargę po czym pokiwałam głową. Zaczęłam kontynuować, a po chwili składałam pocałunki na ranach. Jednym ruchem Justin obrócił nas tak, że to on był na górze. Zbliżył się do mojego ucha i zaczął szeptać, co jakiś czas szturchając swoim nosem moją szyję.
-Jak cholera tęskniłem za twoją bliskością i dotykiem. Nie chce żeby taka sytuacja miała jeszcze kiedykolwiek miejsce. Nie wytrzymam bez ciebie. Jestem od ciebie uzależniony.-przytulił mnie mocno, co odwzajemniłam.
-Przyjaciele?-spytał na co byłam zaskoczona. On naprawdę na to przystał?
-Przyjaciele.-szepnęłam z uśmiechem.-Odkaziłeś to?-spytałam z troską w głosie, opuszkami palców przejeżdżając po jego rozciętej wardze. Pokiwał przecząco głową. Wstałam z łóżka, wcześniej delikatnie odpychając go od siebie i poszłam do łazienki po apteczkę po czym wróciłam do niego. Otworzyłam ją i wyciągnęłam wacik wraz z wodą utlenioną. Nalałam trochę na wacik i powoli przyłożyłam do jego ust. Syknął cicho.
-Przepraszam.-powiedziałam.
-Dlaczego to robisz?-spytał przyglądając mi się.
-Miałam się tobą zaopiekować.-uśmiechnęłam się ciepło.
-Nie musiałaś, a jednak to robisz.-odsunęłam wacik od jego wargi i położyłam go na zamkniętej już apteczce. Justin szybko złapał za moją dłoń i przyciągnął ją do swojego policzka.
-Cały czas mi na tobie zależy i się martwię.-wytłumaczyłam, a jego oczy zabłysły.-Justin?-zawahałam się.
-Tak?-uśmiechnął się.
-Mogę się spotkać z przyjaciółmi?-jego uśmiech momentalnie znikł, a oczy pociemniały. Zabrałam dłoń z jego policzka po czym lekko się odsunęłam. Brawo znowu wszystko zepsułam.
-Ja ci nie wystarczam?-usłyszałam jego zirytowany głos.
-To nie tak...chciałabym zobaczyć czy z nimi wszystko w porządku...
-Myślisz, że ich skrzywdziłem?-podniósł głos.
-Oczywiście, że nie, chciałam tylko wiedzieć co u nich...-przerwał mi.
-Już nigdy ich nie zobaczysz..zawsze nam przeszkadzają Rosie...zauważyłaś, że przez nich są wszystkie kłótnie?-podniósł jedną brew, a ja zamarłam.
-Jak to "już nigdy ich nie zobaczę"?!-tym razem to ja uniosłam się.
-To co słyszałaś...nie chce więcej się kłócić.
-Wiesz, że właśnie to robimy?-spytałam z sarkazmem na co przewrócił oczami.
-I znowu chodzi o nich.-powiedział po czym wstał z łóżka i jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju.-Wrócę za godzinę..pomyśl nad tym czy chcesz żebym był twoim wrogiem.-mruknął ostro i wyszedł przedtem zamykając drzwi na klucz.
-Dupek!-krzyknęłam.
-Słyszałem.-odezwał się jego sfrustrowany głos.
-Miałeś usłyszeć.-warknęłam.-Jeśli myślisz, że po tej pieprzonej godzinie wpadnę ci w ramiona i będzie wszystko okej to ogromnie się mylisz.-wtedy drzwi się otworzyły, a on dosłownie wkurwiony wszedł do środka i w ułamku sekundy znalazł się obok, przyciskając mnie do ściany.
-Co ja mam kurwa zrobić żeby było jak dawniej? Żeby było jak wtedy na plaży? Kiedy nam obojgu było dobrze, kiedy byłem w tobie i nie pomyślałaś nawet żeby żałować tamtego momentu. Kiedy mnie kochałaś.-wyszeptał załamany i mocno mnie przytulił.-Chcę cię mieć znowu Rosie..nie chce żebyś widziała we mnie potwora.-spojrzał na mnie, a jego oczy były zaszklone. Było mi tak bardzo go szkoda, ale musiałam być twarda. Nie mogłam mu znowu tak łatwo zaufać.
-To już nie wróci.-wyszeptałam i wyrwałam się mu po czym po prostu go wyminęłam i wyszłam z pokoju.
Nie chce być jego własnością. Nie chce być już tą słabą i delikatną Rose.

Ugh szkoła się zaczęła:( Dopiero pierwszy dzień, a ja już mam dosyć, a jak u was?
Btw. Co myślicie o rozdziale? x
Komentujcie misie x Chciałabym wiedzieć co sądzicie(:

It's really happening. | J.B. | w trakcie edycji |Where stories live. Discover now