19#

10.9K 517 13
                                    

Następnego dnia zdecydowałam się pójść do pracy.Wstałam rano w nie najlepszym humorze.Odświeżyłam się i ubrałam w czarne dopasowane rurki,czerwoną bluzkę i marynarkę. Włosy upięłam w wysokiego koka.Na sam koniec wzięłam torbę i ubrałam czerwone czółenka.Usta miałam w tym samym kolorze. Odpaliłam mojego mercedesa i poszłam. Kiedy szłam przez hol w kierunku wind wzrok wszystkich skupiony był na mnie. Czułam się nieswojo,dlatego szybko weszłam do pierwszej lepszej,która przyjechała. Wysiadłam na odpowiednim piętrze i ruszyłam do biura. Nie spojrzałam w stronę mojego szefa chciałam po prostu iść do siebie i wziąć się do roboty.Moją uwagę zwrócił kobiecy śmiech.Spojrzałam w jego kierunku.Jakaś kobieta siedziała na kolanach Masona i głośno się śmiała.
Poczułam ukłucie w sercu.Szybko odwróciłam wzrok i poszłam do swojego biura. Kiedy drzwi się za mną zamknęły wzięłam głęboki wdech. Czułam jak po moich policzkach spływają gorące łzy ,,Weź się w garść" pomyślałam. Zacisnęłam zęby i usiadłam za biurkiem. Pogrążyłam się w pracy. Z zajęć wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Usłyszałam tupot obcasów.
-Możecie dać mi do cholery dzisiaj wszyscy spokój? Warknęłam. Kiedy odpowiedziałam mi cisza spojrzałam na natręta.Na kanapie siedziała kobieta,na oko o pare lat starsza ode mnie.Wysoka blondynka była ładna. Ubrana w spódnice i marynarkę w tym samym kolorze. Przyglądała się mi z zaciekawieniem.
-My się chyba jeszcze nie znamy- wstała i podała mi dłoń-Jessica- powiedziała.
-Willow- przedstawiłam się- Mogę w czymś pomóc? Starałam się zachowywać profesjonalnie.Zmarszczyła brwi.
-W sumie to chciałam wyjaśnić tylko pewną sprawę- usadowiłam się wygodnie-Nie życzę sobie,żebyś widywała się z moim mężem- serce momentalnie mi stanęło. Co jest grane do cholery? Zawód rósł we mnie coraz bardziej.
-Musiała nastąpić jakaś pomyłka-wychrypiałam. Nie uciekałam przed jej spojrzeniem.Podniosła się i odparła:
-Nie spotykaj,a nawet nie rozmawiaj z nim- nie dając mi dojść do słowa po prostu wyszła. A ja ruszyłam za nią. Już chciałam jej coś powiedzieć,kiedy Mason wyrósł przede mną jak drzewo. Wskazał mi ręką,żebym wróciła do biura. Oparłam się o blat.
-Will...- zaczął,ale nie dane było mu skończyć.
-Jesteś jednym wielkim chujem- szepnęłam. Zbliżył się do mnie i wyciągnął dłoń,żeby dotknąć mojej twarzy. Uchyliłam się. Westchnął.
-Porozmawiajmy-zamknął drzwi na klucz- proszę- odsunęłam się od niego. Musiałam trzeźwo myśleć,co jego bliskość mi utrudniała.
-Myślę,że nie mamy o czym- mój głos zabrzmiał bardziej jak błaganie- Lepiej już idź bo żona zacznie się martwić- zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Kiedy przyszłam do domu opadłam na kanapę.
-Hej Willi już jesteś? Usłyszałam krzyk przyjaciółki z góry.
-Tak- powiedziłam słabo i tępo patrzyłam w ekran telewizora. Gdy Ash zobaczyła moją minę usiadła obok i od razu wzięła mnie w ramiona.
-Co się stało? Głaskała mnie uspokajająco po ramionach. Kiedy łzy już mi się skończyły,wzięłam głęboki oddech.
-On ma żonę,rozumiesz? Chlipałam mówiąc to- kłamał,kłamał cały czas.
*************
Po ciężkim po południu ciągłego użalania się,Ashley stwierdziła,że musimy iść się napić. Siedziałam na łóżku i patrzyłam,jak moja przyjaciółka wygrzebuje z szafy róźne ciuchy. Po pół godzinie kazała mi wcisnąć się w obcisłą lateksową sukienkę i czarne czółenka. Sama ubrała czerwoną cienką sukienke rozkloszowaną u dołu i bez ramiączek. Nasz makijaż opierał się głównie na kreskach ,,smoke eyes" tuszu i czerwonej szmince. Jak szaleć to szaleć. Przed wyjściem zarzuciłam na siebie czarną skórzaną kórtkę a ona sweter i wyszłyśmy. Ona prowadziła. Weszłyśmy do klubu. Nowy w okolicy. Usiadłyśmy przy barze i czekałyśmy aż jakiś kelner się nami zainteresuje. Podszedł do nas wysoki blondyn z lekką kozią bródką.
-Co pijecie? Posłał nam uśmiech typowego ,,Bad Boya". Nie mogę powiedzieć był całkiem przystojny,moje myśli jednak zabierał ktoś inny.
-Po proszę pinacolade- odparłam i spojrzałam pytająco na Ash.
-A ja cole- uśmiechnęła się. Było mi głupio,że przeze mnie nie może się napić.
-Mam na imię Adam- podał jej rękę. Musiała wpaść mu w oko.
-Ashley,ale mów mi Ash- uścisnęła ją lekko. Chwilę potem dostałyśmy nasze napoje. Klub zdążył się już mocno zaludnić. Poszłyśmy na pariet trochę potańczyć. Musiałam się trochę rozluźnić. Poruszałam się w rytm muzyki. Wszystko było dobrze do monentu,kiedy poczułam na sobie czyjeś palące spojrzenie. Zatrzymałam się i zaczęłam rozglądać. Nikt szczególny nie zwrócił jednak mojej uwagi.
-Chodź usiąść- Ash pociągnęła mnie do stolika. Usiadłam i upiłam łyka. Chciałam zapytać ją o coś,ale zauważyłam,że jest czymś zainteresowana. Podążyłam za jej wzrokiem. Dostrzegłam przy barze parę i to nie byle jaką. Smith czule obejmował żone w pasie. Wymianiali uśmiechy. To bolało,tak cholernie. Zwłaszcza,że go kochałam.
-To oni- szepnęłam jej na ucho. Jak gdyby nigdy nic usiadła obok nich i przywołała mnie do siebie ręką.
Zajęłam miejsce obok. Gdy nasze oczy się spotkały atmosfera zgęstniała. Moje ciało nadal reagowało na jego obecność. Skóre pokrył pot o gęsia skórka. Do mojej kobiecości dochodziły impulsy.
-Jessico,poznaj Ashley przyjaciółke Will- przedstawił je. Czy tylko mi się wydawało czy wypowiadał moje imię z błaganiem?
-Bardzo mi miło- posłały sobie wrogie spojrzenia. Poczułam szturchnięcie w ramię. Odwróciłam się,za mną stał przystojny wysoki brunet z uwodzicielskim uśmiechem.
-Zatańczymy? Wyciągnął do mnie dłoń. Ostatni raz popatrzyłam na Smitha i poszłam na parkiet. Gościu poruszał moimi biodrami w rytm muzyki. Poczułam wściekłość ,kiedy obok nas Jessica ocierała się o Masona. Walczyłam z nim na wzrok. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w objęciach Masona. Jego żona bawiła się teraz z moim partnerem.
-Pięknie wyglądasz- mruknął mi do ucha. Przejechał palcami po moim nagim ramieniu a ja się wzdrygnęłam. Obrócił mnie twarzą do siebie- musimy w końcu porozmawiać- pogłaskał mnie po policzku. Strzepałam jego dłoń.
-Daj mi spokój,to koniec rozumiesz? Odepchnęłam go.
-Nie- chwycił mnie mocno za nadgarstek. Nie mogłam się wyrwać z jego uścisku.
-Masz żone do kurwy nędzy- warknęłam mu w twarz. Nasze usta dzieliły centymetry.
-Chcę Ciebie- wychrypiał.
-Nie możesz mnie mieć rozumiesz do cholery? Odsunęłam się odrobinę.
-Nie...- nie dokończył bo jego żona wepchnęła się między nas. Nic nie mówiąc ruszyłam w kierunku wyjścia. Ash dogoniła mnie już na dworze. Wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy. Dopiero,kiedy leżałam w łóżku zszedł ze mnie stres całego dnia. Rozpłakałam się. Kurwa,kocham go. Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał mnie z zamyśleń. Otworzyłam ją i przeczytałam.
Czwartek,01:25
Porozmawiajmy jutro,błagam Cię.
Mason.
I co myślicie?
Pozdrawiam Was :)

Trylogia Smitha-Wszechmogący (w trakcie Korekty) Donde viven las historias. Descúbrelo ahora