21. Królewna Alice zaraz umrze! (3)

146 14 0
                                    

Cała nasza trójka przechodzi przez bramę mieniącą się tysiącem różnych barw. Uwierzcie mi, to najpiękniejszy portal, jaki widziałam w swoim życiu. Po drugiej stronie czekał na nas ciemny korytarz, tak właściwie to wszystko wyglądało jak lochy w średniowiecznym zamku. Moi towarzysze od razu zaczęli rozmawiać między sobą na migi, czego nie rozumiałam. Skończyło się na tym, że Marcus stał przede mną, a Artur za mną. Pięknie, teraz awansowałam na nieumiejącą się obronić niewiastę w ciele wielkoluda. Położyłam dłoń na ramieniu Marcusa i nachyliłam się nad jego uchem.

- Wiem, gdzie ona jest, zaprowadzę was.

- Nie, coś ci się stanie...

- Umiem się bronić, chodźcie za mną.

Z niechęcią zgodzili się na moje warunki i zaczęli za mną podążać nie wydając przy tym żadnych dźwięków.

Wyczuwałam ją, naprawdę czułam jej obecność i wiedziałam, że nic jej nie jest! To wspaniałe uczucie. Podążając w stronę mojej podopiecznej przeszliśmy przez plątaninę korytarzy, które ku zdziwieniu moich towarzyszy, były puste.

- Za chwilę dojdziemy do niej - szepnęłam do Marcusa. - Wydaje mi się, że są przed jej komnatą, możliwe też, że ktoś jest w środku.

- Gdzie dokładniej mamy iść?

- W prawo, potem prosto i na pierwszym rozwidleniu w lewo, tam powinni stać ludzie Elise.

- Dobrze, my pójdziemy i zrobimy zamieszanie, a ty ją uratujesz - powiedział władczo Marcus, a ja nie miałam nawet ochoty się z nim sprzeczać.

Moi towarzysze poszli przodem, a ja uważnie nasłuchiwałam jak w cichym korytarzu rozbrzmiewają odgłosy walki. Marcus właśnie przypalał jednego z uzbrojonych mężczyzn, gdy wychyliłam się zza rogu. Przed drzwiami nadal stał jeden mężczyzna, który nic sobie nie robił z toczącej się obok walki. Wyciągnęłam przed siebie rękę i mocą umysłu pchnęłam go w stronę Artura, który jednym zgrabnym ruchem wbił tamtemu mężczyźnie miecz w brzuch, po czym wyjął go i odepchnął atak innego przeciwnika. Może i walka na miecze wydaje się przeżytkiem, jednak czarownice czasami są staroświeckie. My zaś chcieliśmy zachować naszą obecność w tajemnicy i zostawiliśmy broń palną na później.

Widząc, że wszyscy zajęli się moimi towarzyszami, pobiegłam szybko do drzwi i wykorzystując nadludzką siłę elfów, mocno je pchnęłam. Najwyraźniej ciało Patricka jest silniejsze od mojego, bo przeliczyłam się trochę i wyrwałam drzwi razem z kawałkiem ściany, który wylądował na podłodze, a dokładniej na strażniku.

- Ooo - powiedziałam widząc nieprzyjemny dla oczu widok.

- Alice - usłyszałam dobrze znany mi głos i spojrzałam na Lorettę. Boże, to była naprawdę ona.

Przez te parę lat moja przyjaciółka nabrała bardzo kobiecych kształtów, a jej hebanowe włosy były nawet dłuższe od moich. Wyglądała jak roszpunka z rozpuszczonymi włosami sięgającymi do kolan.

- Skąd wiesz, że to ja? - zapytałam zdając sobie sprawę z tego, że nadal jestem w ciele Patricka.

- Aura - powiedziała jakby to było oczywiste i szybko do mnie podeszła. - Daj mi miecz.

Miałam poważny dylemat, bo nie widziało mi się dawać broni w ręce znudzonej Loretty, ale z drugiej strony...

- No dobrze.

Sięgnęłam po miecz, który za sprawą Marcusa miałam przymocowany do pleców i ostrożnie podałam go Lori, która z radością małego dziecka chwyciła szybko za rękojeść. Przechyliła głowę na bok i jednym ruchem obcięła swoje długie włosy. Nie wiem, czy pomysł na ten zabieg fryzjerski wzięła z bajki o Mulan, ale efekt był oszałamiający.

Niezłomna: Strażniczka czarownicWhere stories live. Discover now