Rozdział 2

43.3K 1.5K 274
                                    

Ściskając mocno tacę z jedzeniem, pospiesznie kroczyłam przez stołówkę. Troje moich przyjaciół czekało na mnie przy naszym stoliku. Usiadłam obok Ricka, odkładając tacę na blat. Nie mieliśmy dziś czasu, żeby porozmawiać – a raczej ja go nie miałam, ponieważ przerwy spędziłam na nauce.

– Mabel, wszystko z tobą w porządku? – spytałam, przyglądając się jej badawczo.

Martwiłam się o nią, ale wyglądała bardzo dobrze, a lekkie rumieńce na jej twarzy zdecydowanie mnie do tego przekonywały. Blondynka posłała mi niewinny uśmiech i w dalszym ciągu grzebała widelcem w sałatce, więcej na mnie nie patrząc.

– Wszystko super, nie licząc krwawiącego serca – wymamrotała z udawaną ekscytacją.

Głośno westchnęłam, współczując przyjaciółce. Choć minęło już kilka miesięcy, Mabel wciąż bardzo przeżywała sytuację z dziewczyną, przez którą została odrzucona po tym, jak przez wiele tygodni tamta wodziła ją za nos. Było to bardzo podłe.

– Widziałam Mirandę w klubie, więc postanowiłam się upić – wyjaśniła po chwili z grymasem. – Ale naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.

Doskonale ją rozumiałam. Wypłakała zbyt wiele łez z jej powodu. Teraz nadszedł czas na zapomnienie, które było tym najgorszym etapem rozstania. Miłość wydawała się bolesna, a ja nigdy nie chciałam cierpieć, dlatego już dawno odsunęłam od siebie takie uczucia.

Wyciągnęłam z torby podręcznik do historii, po czym rozłożyłam go obok tacy. Przede mną była lekcja z Simonem, więc to idealny moment, by dodatkowo się przygotować. Nie skupiając się dłużej na rozmowach moich towarzyszy, w pełni pochłaniałam tekst w książce. Miałam wrażenie, że czytam to już setny raz, jednak obawa, że coś mogło mi umknąć, nie pozwalała odpuścić.

– Rosalie! – zawołała zirytowana Audrey. – W ogóle nas nie słuchasz.

– Mam zaraz zajęcia z Simonem – wymamrotałam, jakby to wszystko wyjaśniało.

Dziewczyna udała, że nie dotarły do niej moje słowa, i kontynuowała temat naszego klubowego wyjścia. Przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie tamtego dziwnego chłopaka. Poprawiłam rudą grzywkę, a następnie spojrzałam ponownie na Rey, nie mogąc dłużej słuchać jej opowieści o mnie i nieznajomym.

– Nie znam go – wymamrotałam, przewracając oczami. – Jestem ci wdzięczna, że mnie stamtąd wyciągnęłaś, ale nie chcę już o nim słuchać. To jakiś psychol.

– Raczej przystojniak. – Rey się uśmiechnęła i popatrzyła znacząco na Mabel oraz Ricka.

– Nasza kruszynka wreszcie wkracza w świat dorosłych – odezwała się blondynka z chichotem.

Zmarszczyłam czoło i zerknęłam na Ricka, szukając u niego wsparcia. Chłopak próbował opanować śmiech, ale słabo mu to wychodziło. Wszyscy troje byli przeciwko mnie, bawiąc się w najlepsze. Uratował ich dzwonek na lekcję, bo gdyby nie on, na pewno dałabym im popalić.

Ruszyłam w kierunku sali lekcyjnej, zostawiając za sobą przyjaciół. Na korytarzu panował lekki gwar, ponieważ każdy pędził na swoje zajęcia, jednak nie przeszkodziło mi to w przeczytaniu jeszcze kilku akapitów podręcznika. Być może nie był to najmądrzejszy pomysł, bo gdy dotarłam do zakrętu korytarza, ktoś zza niego wyskoczył i wpadł na mnie z impetem. Zachwiałam się i gdybym nie podparła się ściany, z pewnością runęłabym na podłogę. Spojrzałam w kierunku osoby, z którą się zderzyłam, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku.

Była to dobrze mi znana Kimberly Stanford. Dziewczyna nienawidziła mnie, odkąd jej chłopak zakochał się we mnie i z nią zerwał. Było to dwa lub trzy lata temu, ale nasza niechęć do siebie ani trochę nie zmalała. Nie rozumiałam, o co jej chodzi, ponieważ nigdy nie byłam zainteresowana jej chłopakiem, lecz nie pałałyśmy do siebie szczególną sympatią.

Szklana maska, mroczny on - WYDANAWhere stories live. Discover now