Rozdział 3

36K 1.3K 46
                                    

Choć dni mijały nadzwyczaj spokojnie, ponieważ Jared nie dotrzymał obietnicy i nie odzywał się do mnie od kilku dni, miałam wrażenie, że coś nie gra. W szczególności w moim domu. Mama zdążyła opowiedzieć każdemu o tajemniczym chłopaku, z którym rzekomo się spotykam. Cieszyłam się przynajmniej, że tata podchodzi do tego z dużym dystansem, nie do końca wierząc w słowa żony.

Nie to jednak mnie martwiło. Ta dziwna zmiana, jaką zauważyłam, była widoczna w zachowaniu mojego brata, który zdawał się unikać kontaktu z kimkolwiek. Stał się wyjątkowo zamknięty w sobie, co wywoływało we mnie ogrom obaw. Mieliśmy bardzo dobry kontakt, więc było to dla mnie niezrozumiałe. Postanowiłam go obserwować i dowiedzieć się, co dzieje się w jego życiu. Musiałam to rozszyfrować.

Skupienie się tego dnia na zajęciach graniczyło z cudem. Pocieszała mnie jednak myśl, że jest piątek, a to oznaczało wolny weekend i czas, by w większym lub mniejszym stopniu odpocząć. Gdy wychodziłam ze szkoły, poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Nieznacznie zmarszczyłam czoło, zerkając na osobę za swoimi plecami. Był to Rick, a tuż za nim pojawiły się Audrey i Mabel.

– Wołałem cię – wyjaśnił chłopak.

– Wybacz, zamyśliłam się.

Całą czwórką wyszliśmy poza mury szkoły, by w końcu móc porozmawiać w ciszy i wrócić do domu.

– Robimy jutro babski wieczór. Przyjdziesz? – zagadnęła Audrey, uśmiechając się szeroko.

– A ja? – wtrącił z rozżaleniem Rick. – Dlaczego zostałem wykluczony?

– Bo będziemy gadać o chłopakach – rzuciła, jakby to było zupełnie oczywiste, ale gdy zauważyła uniesioną brew Mabel, dodała: – I dziewczynach.

Blondyn prychnął, słysząc to durne wyjaśnienie. Zdecydowanie nie był to powód, dla którego nie mógł się tam pojawić. Przyjaźnił się z trzema dziewczynami, a jedna z nich potrafiła codziennie paplać o chłopakach, nawet o jego kumplach z drużyny. Rick był do tego przyzwyczajony. Istniał inny powód, dla którego Audrey go nie zaprosiła, jednak wydawało się, że tylko ona go zna.

– I tak mam już plany, ale dzięki, że pytasz, Rey – odgryzł się, piorunując ją spojrzeniem.

– Ach, tak? – droczyła się dziewczyna, zadowolona z siebie.

Przysłuchiwałam się złośliwej potyczce słownej przyjaciół, przez co na początku nie dostrzegłam osoby idącej z naprzeciwka. Mój bark zderzył się z ramieniem... Kimberly. Widząc dziewczynę, zacisnęłam mocniej szczęki. Czy nasze zderzenie było przypadkowe? Cóż, zbyt często nam się one przytrafiały, aby można je za takie uznać.

– Jeśli jesteś ślepa, idiotko, to kup sobie okulary – warknęła z jadem Kim.

Miałam już dość poniżania z jej strony. To trwało latami. Za kogo się miała Kimberly, żeby na każdym kroku mnie obrażać? Tym razem nie wytrzymałam, choć zawsze ignorowałam jej chamstwo.

– Zamknij się, Stanford, bo nie robisz na nikim wrażenia – odpowiedziałam, nie okazując żadnych emocji. Ruszyłam dalej, całkowicie ignorując Kimberly, a tym samym doprowadzając ją do jeszcze większej złości.

– Pożałujesz tego!

Uśmiechnęłam się pod nosem, nie komentując jej słów. Zawsze, gdy mijałam Kim, słyszałam wyzwiska pod swoim adresem. To nie była moja wina, że coś sobie uroiła i postanowiła nienawidzić mnie do końca życia. Nie zamierzałam w tym uczestniczyć. Przyjaciele patrzyli na mnie z wyraźnym zdziwieniem oraz podziwem. Pierwszy raz się jej postawiłam i czułam się z tym wspaniale. Do tej pory to oni stawali w mojej obronie, a mnie było przez to jeszcze gorzej.

Szklana maska, mroczny on - WYDANAWhere stories live. Discover now