Treinta y seis

6.5K 318 19
                                    

- Sytuacja wygląda tak, że cudem udało mi się go dzisiaj powstrzymać od przeglądania internetu. Wasze zdjęcia są wszędzie, macie świadomość, że w każdej chwili może się dowiedzieć? Wiecie jaka będzie jego reakcja? - Anto stała nad nami ze skrzyżowanymi rękami, mówiąc oskarżycielskim tonem. Siedziałam skulona na leżaku, a Neymar opierał się nadal o palmę, nie bardzo przejmując się jej słowami. - To ja wam powiem jaka. Z samego rana zagaiłam go: " Leo, a co byś zrobił gdyby się okazało, że Livia i Neymar... no wiesz. " Przestał się uśmiechać. Spoważniał, myślałam, że czegoś się domyśla, ale On westchnął, i odparł: " Kocham Neya, ale jeśli tylko zbliżyłby się do Livii, spróbowałby namieszać jej w głowie i dać jakiekolwiek nadzieje, osobiście bym go udusił. " 
Mimo, że były to tylko zacytowane słowa, doskonale usłyszałam jak wypowiada je mój brat. Wzdrygałam się na samą myśl, co dopiero jak się dowie na prawdę? 
- Zastanówcie się co robicie, błagam was. - szepnęła. - Schowałam mu telefon. Rankiem powiem, że wszyscy robimy sobie dzień bez jakiegokolwiek połączenia ze światem, żeby się zrelaksować. Macie jeden dzień. Nie sądzę, żeby dłużej wytrzymał. - po tych słowach odwróciła się na pięcie i zostawiła nas samych. Położyłam się na leżaku i spojrzałam w rozgwieżdżone niebo, desperacko szukając w nich pomocy. Co powinniśmy teraz zrobić? 
- Anto dramatyzuje jak zawsze. - mruknął chłopak i wpatrzył się w horyzont. - Rozumiem, że Leo próbuje zastępować Ci ojca, ale nie jesteś już tą małą dziewczynką, którą musiał się opiekować. Dorosłaś i masz prawo do własnego życia. On nie ma wpływu na twoje decyzje. 
W ostatnim momencie ugryzłam się w język, zanim zadałam mu pytanie: a co jeśli mają rację? Przecież nie znam jego zamiarów wobec mnie. Sama dobrze zdążyłam się przekonać jaki jest kochliwy, nawet własna siostra ma o nim takie zdanie. W co ja się wpakowałam? 
- Wahasz się. - mruknął nagle, a ja spojrzałam na niego. Spoglądał na mnie z uniesioną brwią, powodując tym, że serce szybciej mi zabiło. 
- Co my właściwie robimy? - westchnęłam, a on poderwał się i podszedł do mnie. Chwytając moje dłonie, ukucnął przede mną i zmusił, abym na niego spojrzała. 
- Zakochałem się w tobie, nie widzisz tego? Dopiero co Ci powiedziałem jaka jesteś dla mnie wyjątkowa i jak długo mi się już podobasz. Gdy zobaczyłem Cię w ciemnym zaułku tego dnia, otoczoną tymi sukinsynami, i pomyślałem jaka jesteś przy nich słaba i bezbronna... Nie chcesz wiedzieć jakie okropne myśli przeszły mi wtedy przez głowę. Później widywałem Cię ciągle z Bartrą, to na tej dyskotece, to na imprezie u Daniego... Uświadomiłem sobie, że jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. Wyżywałem się na nim na boisku, tylko w taki sposób mogłem się chociaż trochę uspokoić. - mówił, a mnie oczy rozszerzyły się ze zdumienia. - Jeśli potrzebujesz jakiegoś zapewnienia... zrobię cokolwiek zechcesz. - szepnął melodyjnie. 
Podczas gdy on wpatrywał się we mnie wyczekująco spojrzeniem, w którym chciałabym się zatopić, ja gorączkowo rozmyślałam nad tym co dalej. Jedna część mnie chciała zgodzić się na wszystko czego On chce, oddać mu się całkowicie bez zastanowienia o jakichkolwiek konsekwencjach. To właśnie podpowiadało serce. Natomiast rozum przypomniał mi o jego beztroskim stylu życia, o randkowaniu, porywczości i o arogancji, która mu towarzyszyła. Byłam w rozsypce i nie wiedziałam co mam zrobić.
- Dobranoc. - pocałowałam go w policzek, wstając, i szybkim krokiem udałam się do hotelu, zostawiając go na tarasie całkiem samego. Nie potrafiłam podjąć decyzji w ciągu kilku minut, musiałam to przemyśleć. Z bólem serca uciekłam do sypialni, gdzie Anto właśnie szykowała się do snu. Bez słowa minęłam ją i zamknęłam się w łazience, gdzie wzięłam długi prysznic. Po pół godzinie miałam nadzieję zastać ją już śpiącą, więc wyszłam i wślizgnęłam się do swojego łóżka. Gdy już prawie zasypiałam, usłyszałam jej cichy szept.
- Nie chcę, żeby znowu złamano Ci serce...

*

- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! - odwróciłam głowę znad swojego talerza i oniemiałam na widok pięknego tortu, który Thiago niósł z małą pomocą swojej mamy. Tuż za nimi powoli kroczył Leo z butelką szampana, wszyscy uśmiechali się od ucha do ucha. Odłożyłam widelec i wstałam, aby zakryć usta ze zdziwienia. Kompletnie zapomniałam o urodzinach! Przyjęłam od nich pięknie przystrojone ciasto i odłożyłam je na stół, by mocno wyściskać całą trójkę. Właśnie mieliśmy zabrać się za krojenie tortu, kiedy na taras wbiegł Neymar. Odszukał nas wzrokiem, a gdy nas wypatrzył, podszedł, uśmiechając się leniwie. Stanął przede mną, jedną ręką poprawiając grzywkę, która opadała mu na oczy, a drugą wyciągając zza pleców bukiet prześlicznych kwiatów. Było ich wiele, każdy innego rodzaju i koloru - w efekcie tworzyły malutką łąkę związaną fioletową kokardą. Spojrzałam na brata, ale on tylko się uśmiechał, więc i ja zrobiłam to samo.
- Dziękuję bardzo. Jest uroczy. - przyznałam szczerze i pozwoliłam mu się wyściskać, napotykając przy tym spojrzenie Antonelli, co przypomniało mi o decyzji, którą muszę podjąć.
Wszyscy usiedliśmy przy stoliku, a kelnerka podeszła z talerzykami i pokroiła dla nas ciasto, co było bardzo miłe.
- W smaku jest jeszcze lepsze, niż z wyglądu. - wyznałam, a każdy zgodnie skinął głową.
Po wspólnie zjedzonym posiłku udaliśmy się do miasta, gdzie korzystaliśmy z wszelkich atrakcji jakie napotkaliśmy. Zwiedziliśmy ciekawe miejsca, zatrzymaliśmy się na chwile w kościele, aby na własne oczy zobaczyć ceremonię chrztu świętego w kościele prawosławnym, a następnie wybraliśmy się na ogromne desery lodowe. Nie obyło się także od spotkania z fanami, nie tylko Leo i Neymar byli obiektem zainteresowań, ale również ja i Anto byłyśmy proszone o wspólne zdjęcia. Około godziny dziewiętnastej, kiedy słońce powoli sunęło ku zachodowi, usiedliśmy w jednej restauracji przy plaży. W dobrym humorach zjedliśmy kolację: co było na prawdę przepyszne. Po sytym daniu kelner przyniósł nam czerwone, greckie wino i Leo wzniósł toast za moje zdrowie. Po stuknięciu się kieliszkami ( Anto i Thiago w zamian pili wiśniowy sok ) Leo wyciągnął coś z kieszeni i położył tuż przede mną. Uniosłam wzrok, mój brat nagle spoważniał i na jego twarz wstąpiło lekkie zdenerwowanie.
- To list, który tata napisał dla Ciebie na twoje dwudzieste drugie urodziny. - wyszeptał, a ja poczułam jak coś ciężkiego spada mi na serce. Czy ja się przesłyszałam?  T a t a  go napisał? Spojrzałam na resztę, Neymar wydawał się być równie zdziwiony jak ja, ale Anto uśmiechała się delikatnie. 
- Ale... - nie wiedziałam co powiedzieć. Delikatnie uchwyciłam go w swoje dłonie i obejrzałam dokładnie. Koperta była starannie zaklejona, czyli nikt jej jeszcze nie otwierał. Na jej przodzie wypisane było moje imię i cyfra 22. To było pismo taty, poznałam je już na pierwszy rzut oka. Tylko on pisał takie piękne " L " nawet od niechcenia. - Jak...? Jakim cudem wiedział, że nie będzie go teraz przy mnie? - zapytałam, nie zdając sobie sprawy, że łzy same cisną mi się do oczu. Patrzyłam na brata, czekając aż powie, że to tylko jakiś żart, ale on na prawdę był poważny. To, co trzymałam w rękach, pochodziło od taty. 
- Po prostu weź go, i przeczytaj w jakimś ustronnym miejscu. - Leo położył swoją dłoń na mojej i uścisnął ją lekko. - Tata prosił, aby to było na tej plaży. 
- My tu na Ciebie zaczekamy. - dodała Anto łagodnie.
Zdezorientowana całą tą sytuacją wstałam i ściskając mocno w dłoniach list, ruszyłam na plażę. Nogi miałam jak z waty, sama nie wiem jakim cudem robiłam kolejne kroki. Minęło dziewięć lat odkąd taty nie ma z nami. D z i e w i ę ć  lat, to bardzo dużo. A ja dowiaduję się po tak tak długim czasie, że tata coś dla mnie zostawił?
Gdy zostałam poinformowana o tym, że tata w drodze do pracy miał wypadek samochodowy, poczułam się tak, jakby mój świat nagle się zawalił. Byłam córeczką tatusia. Miałam z nim cudowne relacje, rozpieszczał mnie, nazywał swoją małą księżniczką, i tak też traktował... Wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że Leo bardziej trzymał się mamy, a ja taty.
W wieku trzynastu lat, kilka miesięcy przed wypadkiem, przeżyłam swój pierwszy zawód miłosny. Chłopak, w którym się podkochiwałam, nie odwzajemnił moich uczuć, i zaczął umawiać się z moją koleżanką. Teraz się z tego śmieję, ale wtedy byłam na prawdę zrozpaczona. Wpadłam do domu i zamknęłam się w swoim pokoju. Mama dała sobie spokój po pierwszej próbie pocieszenia mnie, ale nie tata. On był całkiem inny. Położył się obok mnie na łóżku i przez dwie godziny cierpliwie czekał, aż zacznę mówić, a kiedy wreszcie o wszystkim mu opowiedziałam, przytulił mnie do siebie i gładził po włosach.

- Jesteś taka młoda, kochanie. - wyszeptał w moje ucho. - Zdążysz jeszcze wylać mnóstwo łez z powodu miłości, uwierz mi. Powiedz, czy ten chłopiec utracił wzrok, czy nie założył dzisiaj okularów? - zapytał, a ja podniosłam się na łokciu i spojrzałam na niego zdezorientowana. - No bo zastanawiam się jak mógł nie zauważyć tego uroczego, małego noska i pięknych, brązowych oczów. - uniósł dłoń i wytarł nią łzy spływające po moich policzkach, a ja uśmiechnęłam się delikatnie i mocniej w niego wtuliłam. Pamiętam to, jakby to było wczoraj.  
Plaża była już prawie pusta, gdzieniegdzie tylko ktoś spacerował. Przeszłam kilkanaście metrów brzegiem morza, ale już dłużej nie mogłam czekać z otworzeniem tego, co tak mocno ściskałam w dłoni. Usiadłam na piasku, wzięłam głęboki wdech i rozerwałam kopertę.

*

Hej kochani! Chciałam się wam pochwalić, że dostałam się na studia - filologię hiszpańską, więc teraz nic tylko się uczę hiszpańskiego i portugalskiego, a potem lecę do Barcelony, zdobywam Neymara i wracam pisać dla was opowiadania na faktach haha xD


TemptingWhere stories live. Discover now