Epilog

10.7K 565 77
                                    

~Jakiś czas później~


Miłość jest czymś zupełnie abstrakcyjnym. Jest uczuciem przynoszącym ulgę, a jednocześnie odciskającym na nas olbrzymie piętno. Kiedy już pozna się jej moc nie sposób przejść obok tego obojętnie. Kiedy kogoś obdarzy się miłością prawdziwą nie można tak po prostu przejść po tym do porządku dziennego.

Harry był moim wyzwaniem. I finalnie okazał się moją największą nagrodą, najważniejszym osiągnięciem.

Był wszystkim. Początkiem i końcem. Deszczem i słońcem. Każdą emocją, każdą łzą, każdym uśmiechem. Moim królem, panem, mistrzem. Nie ważne jak wiele razy mnie zranił, tak bardzo krzywdząc tym siebie. Bez znaczenia jest to jak wiele osób twierdziło, że jestem głupia wierząc mu po tym wszystkim. Nie potrafiłam i nigdy nie będę umiała tak po prostu odpuścić go sobie. Bo miłości nie można zignorować.

I wreszcie przez to wszystko i dzięki temu Harry stał się moim mężem. Ojcem moich dzieci.

~*~

- Mamo! Tato! - Do kuchni wpadła Vivian niosąc za sobą woń ciasteczek, które pałaszowała. - Wujek Zayn właśnie przyjechał. - Mówiła przejęta odgarniając ze swojej pyzatej twarzy loczki i ukazując wielkie, czekoladowe oczy.

- Tak szybko? - Harry przestał mieszać sos i spojrzał przez okno. Vivian wzruszyła ramionami i odwróciła główkę na dźwięk dzwonka.

- Otworzę! - Pisnęła i pobiegła powitać gości. Była wulkanem energii. Mieszanką wszystkich naszych cech. Prawdziwym szczęściem naszej dwójki, małym cudem.

Jak się okazało dziś postanowił odwiedzić nas nie tylko Zayn. Razem z nim przybyli Evelyn z Aronem. I nie przypadkowo łączę ich imiona. Jak bardzo nieprawdopodobne to jest? Jak bardzo zaskakujące? Aron i Ev zostali parą, a z czasem naprawdę szczęśliwym małżeństwem. Oboje pozytywnie nastawieni do świata pasowali do siebie idealnie. Kiedy tylko wpadali do pomieszczenia wszystko robiło się jakby jaśniejsze. Zayn miał rację i nie ważne jak bardzo samolubnie to zabrzmi. Harry blokował Evelyn, dopiero przy Aronie rozkwitła prawdziwie. A ten mały brzdąc w jej brzuchu jest tego największym dowodem. 

Życie jest zaskakujące i nieprzewidywalne.

I to właśnie ono pisze najlepsze scenariusze.

A nasza historia jest tego najlepszym przykładem. 


Gdy się kogoś kocha, to kocha się całego człowieka, takiego, jaki jest, a nie takiego, jakim by się go mieć chciało.


***

To tyle jeśli chodzi o "Marry me?". Jutro dodam podziękowania, bo szczerze mówiąc dziś już nie chce mi się myśleć. Miłego weekendu :) Dziękuję za obecność i wytrwałość :) Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam :)


Marry me? || h.sWhere stories live. Discover now