Rozdział siódmy

1.7K 138 23
                                    

*chciałabym tylko nadmienić; Rosie i Carmen mają po 7 lat, Luke 2. więc tak tylko mówię, bo robię tutaj spore przeskoki w czasie, więc mogło Wam się już pomieszać*

-Wróciłem - Niall wszedł do salonu, uśmiechając się do mnie.

-Hej kochanie - pochylił się nad oparciem kanapy i pocałował mój policzek.

Naciągnąłem niżej rękawy swetra; od rana cały czas było i zimno i miałam jakieś dziwne dreszcze.

-Dzieci śpią? - spytał, wychodząc z salonu do łazienki.

-Tak.

Wrócił chwilę później, przebrany w dresy i koszulkę, usiadł obok mnie na kanapie.

-Stęskniłem się - oparł głowę na moich piersiach, obejmując ramionami moją talię i przytulając się.

Mówił mi to za każdym razem, kiedy wieczorem wracaliśmy do domu po całym dniu, ale wciąż tak samo mnie to wzruszało.

-Ja też - spojrzał na mnie z dołu tymi oczami szczeniaczka, a ja rozpłynęłam się od środka.

Bawiłam się leniwie jego miękkimi włosami, okręcając je sobie wokół palców i po prostu leżeliśmy w ciszy, ciesząc się tą wspólną chwilą tylko we dwoje, których nie nie było znów tak wiele. Mając trójkę dzieci musisz być cały czas dla nich, nawet kiedy śpią, podświadomie jesteś jak "czy nie śnią im się koszmary?".

-Gdzie właściwie tyle byłeś? - zagadnęłam w końcu.

-U pacjetna, musiałem wziąć wizytę domową za Louisa, bo on nie przyszedł dzisiaj do pracy.

Tak późno? Hmmm, dziwne.

-Harry wciąż nie chce go znać? - westchnęłam smutno, mocniej przytulając do siebie Nialla.

-Niestety.

Tak bardzo współczułam Louisowi, widziałam, jak bardzo cierpiał; to trwało już od tygodnia czy dwóch.

-Cieszę się, że cię mam - wyszeptałam, a on odwrócił się i delikatnie mnie pocałował.

Uśmiechnęłam się przy jego ustach, ale momentalnie poczułam silną potrzebę kichnięcia i cóż, zrobiłam to, przy okazji osmarkując Nialla.

Zamknął oczy, marszcząc nos, a po chwili sam parsknął śmiechem.

-Przepraszam - mruknęłam, podając mu chusteczkę - jakoś źle się dzisiaj czuję.

Odrzucił zużytą chusteczkę z powrotem na stolik i spojrzał na mnie troskliwie.

-Coś ciebie boli? - przyłożył otwartą dłoń do mojego czoła, chcąc sprawdzić czy nie mam temperatury.

Poczułam przyjemne ciepło wewnątrz; jest taki kochany, kiedy martwi się o mnie w ten sposób.

-To tylko przeziębienie - uśmiechnęłam się lekko, dotykając jego policzka opuszkami palców.

-Idź się położyć, zrobię ci herbaty i zaraz do ciebie przyjdę - pocałował moje czoło i zszedł z kanapy, przechodząc do kuchni.

-Mówiłam ci, że jesteś najlepszym co mnie spotkało?

***

-Dzień dobry, słoneczko. Jak się czujesz? - otworzyłam załzawione oczy, czując palący ból w gardle.

Miałam wrażenie, jakby moja głowa była zrobiona z waty, a zatoki miałam całkowicie zatkane.

-Fantastycznie - wychrypiałam, a przez katar brzmiałam jak kaczka.

love will remember // horan ✔Where stories live. Discover now