Rozdział dziesiąty

1.6K 136 14
                                    

-Nie-niespodziankę? - uchyliłam usta ze zdziwieniem, bo cóż, przed chwilą dałam mu "błagam-nie-zostawiaj-mnie-scenę".

-Tak, ale musisz mi obiecać, że zgodzisz się na wszystko - spojrzał na mnie niepewnie i niezręcznie wypuścił mnie z objęć.

Skinęłam głową i cholera, dla niego zgodzę się na każdą rzecz i mam tu na myśli absolutnie każdą.

-Świetnie, w takim razie ubieraj się, wychodzimy - oznajmił wymijając mnie i opuszczając garderobę.

-Co? Dokąd? - wyszłam za nim i zderzyłam się z jego plecami, kiedy zatrzymał się w korytarzu, żeby zdjąć kurtkę z wieszaka.

-Zobaczysz - podał mi mój płaszcz i zaczął ubierać buty.

-Ale jak to? Co z dziećmi i twoją mamą? Ile nas nie będzie? - zmarszczyłam brwi, zaglądając przez ramię do salonu, gdzie Maura i dzieci siedzieli na kanapie i śmiali się z czegoś.

Po co mu ta torba? Co on wymyślił? Ma zamiar napaść na bank?

-Zaufaj mi - odwrócił mnie w swoją stronę i położył ręce na moich ramionach.

Podniósł dłoń i odgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy, delikatnie dotykając przy tym mojego policzka.

-Ale gdzie idziemy? Nie może... - pocałował mnie, zdecydowanie napierając swoimi ustami na moje, a ja odetchnęłam cicho, bo to było coś, czego tak cholernie mi brakowało.

Zorientowałam się, że w salonie zapadła cisza, więc odsunęłam się od Nialla i odwróciłam do naszych "widzów".

-Idźcie już, idźcie - Maura wstała z kanapy, przemierzając salon i zatrzymując się przy nas, podczas gdy Rosie i Carmen patrzyły na nas zza oparcia - nie martw się Melody, zaopiekuję się dziećmi - zanim się zorientowałam pomogła mi w ubraniu płaszcza, rzucając przy tym Niallowi porozumiewawcze spojrzenia - prawda, że chcecie zostać z babcią?

W odpowiedzi dostaliśmy okrzyki radości, więc nie pozostało mi nic innego jak włożyć buty i zbarać torebkę.

-Bądźcie grzeczni, słuchajcie babci - zdążyłam jeszcze krzyknąć zanim Niall wyprowadził mnie za rękę z domu - bardzo was kocham - Maura dorzuciła jeszcze, że mamy się dobrze bawić i zamknęła nam drzwi przed nosem.

Czułam się jakby uprowadzono mnie z własnego domu. Albo wyrzucono z niego.

Tak, powiedziałam, że dla Nialla zrobię wszystko, ale warto zauważyć, że jestem też matką i cóż, muszę być odpowiedzialna.

-Gdzie jedziemy? - zadałam to pytanie po raz kolejny, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.

-Zobaczysz - odparł jak gdyby nigdy nic, po chwili zastanowienia.

Aha, no tak, jasne.

Nie chciałam nic już mówić, żeby jeszcze bardziej nie pogarszać swojej sytuacji.

-Posłuchaj, ja po prostu czuję, że jeśli nie zrobię czegoś właśnie teraz to stracę cię, na zawsze - spojrzał na mnie, kiedy zatrzymał samochód na czerwonych światłach - a nie potrafiłbym bez ciebie żyć.

Nie odpowiedziałam, próbując poukładać sobie to wszystko w głowie.

Dosłownie można było poczuć to napięcie i dystans pomiędzy nami i zachodziłam w głowę, jak on chce zburzyć budowany przez tyle czasu mur.

Nie mam pojęcia.

Patrzyłam przez okno, na pogrążające w mroku ulice, była dopiero 19 a już zrobiło się ciemno. Między innymi dlatego nie cierpię jesieni.

Wszystko było takie smutne, ale jednocześnie piękne. Nie mogę zaprzeczyć, jesień w Nowym Jorku to coś, na co się czeka. Nawet mimo zimna, krótkich dni i tej chandry.

Odwróciłam się z powrotem do Nialla i utkwiłam w nim swoje spojrzenie, uważnie przyglądając się każdemu detalowi.

-O czym myślisz? - spytał niepewnie, rzucając mi przelotne spojrzenie.

-O niczym konkretnym - odparłam sucho i to było najdziwniejsze, bo kiedyś bez zastanowienia powiedziałabym, że podziwiam to jak piękny jest.

To prawda, był najpiękniejszą istotą na ziemi. Zewnętrznie i wewnętrznie. I nie chodzi tu o takie zwykłe piękno, to było bardziej jak...no nie wiem, sztuka. Macie to?

Nawet nie zorientowałam się, w którym momencie zasnęłam, marząc o moim jedynym księciu z bajki.

***

-O mój Boże, nie wierzę, że tu jesteśmy - westchnęłam patrząc przez ramię - to cudowne.

Staliśmy przed domkiem letniskowym w środku lasu. Był położony nad jeziorem, którego tafla odbijała magicznie światło księżyca.

Dochodziła 22, drzewa szumiały kojąco, wszystko dookoła spowijał mrok, a ja byłam niesamowicie podekscytowana wizją spędzenia tu weekendu.

-Chodź - Niall otoczył mnie swoim ramieniem; poszłam za nim w kierunku wejścia. Kreślił kółka kciukiem na moim ramieniu i to było niezwykle relaksujące - mam nadzieję, że będziesz zadowolona, księżniczko.

Poczułam budujące się ciepło w sercu, bo naprawdę dawno nie słyszałam, jak nazywa mnie księżniczką i miałam ochotę usiąść w miejscu i płakać. Nieważne, mogę nawet spać pod drzewem i obudzić się z liśćmi we włosach, obleziona przez mrówki. Chcę po prostu być z nim.

Ale nie chodzi mi o to "spędzanie czasu razem", które mieliśmy ostatnimi tygodniami. Chcę poczuć, że jestem z nim. Chcę czuć bicie jego serce przy mojej klatce piersiowej, jego palce dotykające mojej skóry, jego pocałunki na mojej szyi.

Miałam wrażenie, że nagle opadł ze mnie cały kurz walk, które stoczyliśmy ze sobą; byłam z Niallem, moim Niallem. I w końcu byłam czysta.

Zrobił to dla mnie, postarał się dla mnie, zależy mu na mnie. Zależy mu na nas. Teraz to wszystko stało się oczywiste.

To brzmi słabo i patetycznie, wiem, ale tak po prostu jest.

-Kochanie? - Niall wyrwał mnie z mojej niesamowitej wizji, a ja uświadomiłam sobie, że stoję w miejscu, wpatrzona w niego jak w obrazek.

-Ups - uśmiechnęłam się lekko i cóż, on musiał chyba odnieść to samo wrażenie co ja, bo z jego twarzy zniknęło całe napięcie i pojawił się na niej uśmiech, a jego oczy błyszczały bardziej niż rozgwieżdżone niebo - co się z nami stało, co? - mruknęłam, podczas gdy on położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie tak, że teraz nasze ciała się stykały - to śmieszne, nie sądzisz?

-Cholernie - pochylił się do mnie niżej i namiętnie wpił się w moje usta.

Oderwał się ode mnie (zdecydowanie zbyt szybko, jak na mój gust) z zadowolonym mruknięciem - wejdźmy do środka - przeniósł wzrok na mój koronkowy, obcisły top, ukazany pod rozpiętym płaszczem - chcę zdjąć z ciebie tą pieprzoną bluzkę.

hi moonlights!
no i co, wychodzi na to, że w następnym rozdziale powinna być scena +18 hahahhaha.
wiecie, widziałam gdzieś (idk, jakiś czas temu, chyba pod poprzednią częścią) komenatrze w stylu "ja tu czekam na +18" or smth, więc zróbmy w ten sposób: JEŚLI faktycznie byście chcieli coś takiego przeczytać (wyje, to by była dla mnie rzeźnia hahahahah) to jest WARUNEK: chcę zobaczyć pod tym rozdziałem przynajmniej 5 komentarzy wyrażających chęć na przeczytanie tego.
cóż, NIGDY nie byłam zwolennikiem pisania takich rzeczy, dlatego pytam Was, bo jeśli chcecie...mogę ewentualnie się nad tym zastanowić/wziąć w ogóle pod uwagę/spróbować coś wykombinować xx

love will remember // horan ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora