4

808 92 16
                                    

Kiedy dochodziłam do siebie po spotkaniu z olbrzymem, Nico nie odstępywał mnie na krok. Przynosił mi jedzenie, książki, opowiadał o tym co wydarzyło się w Obozie. Mianowałam go kimś w rodzaju zastępczego pretora; było wprawdzie parę osób, którym nie spodobał się ten pomysł, ale cóż.

Tamtego dnia Nico wpadł do mnie pół godziny wcześniej niż miał to w zwyczaju robić. Był podekscytowany do maksimum, rozpierała go energia, co było bardzo rzadkim u niego zachowaniem.

Reyna! - krzyknął od progu. - Reyna! Reyna!

Co się stało, Nico? - zaśmiałam się.

Nico podbiegł do mojego łóżka i zamachał mi jakąś kartką przed twarzą.

Wypisali cię! - oznajmił z uśmiechem.

Uśmiechnęłam się również.

To super! Co powiesz na mały trening walki na miecze? Pewnie wyszłam z wprawy.

Nico pokręcił głową.

Wypisali cię, ale zabronili walczyć. - odpowiedział.

Zmarszczyłam brwi.

W takim razie co ja mam niby robić? - w myślach przeczesywałam listę najfajniejszych rzeczy, które mogłabym porobić z Nico.

Nico wzruszył ramionami.

Powiedzieli, że długie spacery i parę brzuszków dziennie powinny utrzymać cię w formie.

Parsknęłam.

Niezła próba.

Ale - Nico wstał i otrzepał z siebie nieistniejący kurz. - możemy uczcić twój powrót do zdrowia partyjką oszukańca, zamówić pizzę albo wyskoczyć gdzieś na miasto.

Uśmiechnęłam się. Fajnie byłoby spędzić cały dzień z Nico, ale obowiązki wzywały.

Ale co z obozem? - zapytałam.

Wczoraj wieczorem wrócił Frank, więc przez chwilę będziesz mieć wolne. - Nico uśmiechnął się.

Przetrawiłam te informacje. Skoro Frank wrócił... i nikt nie będzie ode mnie niczego wymagał przez kilka ładnych dni...

Okej. - zgodziłam się, wstając z łóżka. - Wyskoczmy gdzieś.

Nico zabrał mnie poza granice obozu, do wielkiego centrum handlowego śmiertelników. Obejrzeliśmy film w kinie, obżerając się popcornem, potem poszliśmy dopchać się we włoskiej pizzerii, a na koniec odwiedziliśmy lodziarnię.

Jest jeszcze jakieś miejsce, w które chciałabyś pójść, zanim wrócimy do obozu? - zapytał Nico, rozpierając się na fotelu lodziarni z pucharkiem czekoladowych lodów w dłoni.

Uśmiechnęłam się. Przez cały dzień Nico robił wszystko tak, żebym to ja była zadowolona. To urocze, naprawdę. Zastanowiłam się.

Chyba nie.

W takim razie poczekaj tu chwilkę. - to mówiąc Nico szybko wstał i oddalił się w głąb centrum handlowego.

Nie powiem, zdziwiło mnie to zachowanie. Tak nagle, bez słowa wyjaśnienia...? Ze zmarszczonym czołem zjadłam resztkę swoich lodów. Kiedy zaczynałam już się niepokoić, ktoś zaskoczył mnie od tyłu.

Pomyślałem sobie, że... - zarumieniony Nico wręczył mi bukiet fioletowych róż.

Nie wytrzymałam.

Wstałam i pocałowałam go. W usta. Czułam, że się zdziwił, ale objął mnie w talii. Kiedy odsunęłam go od siebie na długość ramion, uśmiechał się niepewnie, jakby nie chciał zrobić czegoś źle...?

Jesteś kochany, Nico. - powiedziałam z mocą.

Ten uśmiechnął się szerzej i wziął mnie pod ramię.

Jeszcze jakieś zamówienia?


Tradycyjnie dziękuję wszystkim za komentarze i proszę o kolejne :3 poza tym ostatnie zdanie odnosi się także do was - jeśli macie jakieś pomysły na Reynico - piszcie, z chęcią je napiszę :D


» podróż » reynicoWhere stories live. Discover now