rozdział 13

677 32 3
                                    

-więc nie chcę.- nadąsana siedziała na stoliku z ręcznikami przy umywalce. Założyła ręce na piersi i patrzyła na mnie tak z wydęta wargą.
-No proszę Cię. Nie raz takie widoki miałem przed oczami.
Uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Kylie, nawet gdybyś mi pokazała swoje cycki to bym ich nie zauważył.- dodałem.
Powstrzymałem się od śmiechu.
Popatrzyła na mnie z otwartą buzią. Nie wierzyła, że to powiedziałem.
Sam nie wiem, czy chciałem jej dogryźć, czy lubiłem się z nią droczyć, bo wtedy robiła się czerwona jak pomidor. Oczywiście z tymi cyckami żartowałem. Miała piękne, okazałe i okrągłe piersi. Nie była jedną z tych chudych patyków i desek. Miała krągłości, szerokie biodra z wcięciem w talii, duży tyłek i piersi. Jeszcze nigdy nie widziałem tak dobrego ciała. Coś, nie tylko to sprawiało, że była inna. Te wszystkie laski, które były przed nią w moim łóżku leciały na mnie i na mój hajs. Ona za to nie kleiła się do mnie, wręcz przeciwnie, irytowałem ją jak Ona mnie. Nie chciałem jej przelecieć o dziwo.
-Nie zdejmę tego i odwołaj ten komentarz o moich cyckach. Dobrze wiesz, że nigdzie nie znajdziesz takiej laski jak ja, cwaniaczku.
Miała rację.
Nie miałem wyjścia. Chwyciłem ją trzymając za jej uda- nie ukrywam, były nieziemsko miękkie i gładkie- i zaniosłem ją na łóżko rzucając ją w miękkie pachnące poduszki. Zacząłem ją łaskotać, wisiałem nad nią a Ona śmiała się jak małe dziecko na karuzeli w wesołym miasteczku. W pewnym momencie zdrętwiała. Wyswobodziła się z moich ramion i usiadła na brzegu łóżka. Widziałem tylko jej plecy, miała koszulkę, więc dużo nie mogłem zobaczyć oprócz miejsc w których była podarta i rozszarpana. Widać było, że z jednej rany nawet leciała krew. Podszedłem do niej i pogładziłem skórę wokół podrapania. Obok widać już było kilka dużych siniaków. Nie przejmowałem się wtedy sobą. Nie obchodziło mnie to, że moje ramie krwawiło tak samo jak jej plecy a nawet bardziej.
Chciałem...
nie wiem co chciałem.
Jestem Justin Bieber, trudno mnie zrozumieć.
KYLIE POV*
Justin obchodził się ze mną bardzo delikatnie. Czułam jak moja skóra pali się pod jego dotykiem. Zboczyłam z trasy, a przedtem postanowiłam mu się oprzeć, lecz jak oprzeć się czemuś takiemu? Jego dłonie gładzące moje obolałe ciało były jak lek. Nie chciałam żeby przerywał. Mogłabym tam zostać na wieki tylko żeby On dotykał mojej skóry. Nigdy nic takiego nie czułam. Mój żołądek już nie bolał mnie z szoku, tylko wywijał koziołki przy Jego oddechu na moim karku. Mogłam się założyć, że patrzy na zadrapania na moich plecach. Mocno szczypały i łaskotały. Przeszkadzały mi ale On utopił mnie w zapomnieniu. Zapomniałam o istnieni innych osób i rzeczy. Byłam tylko ja i Justin. Dziwne, bo irytował i denerwował mnie okropnie ale z jakiegoś powodu nie żałowałam, że go poznałam. Dzięki niemu nie myślałam już o rodzicach, zapomniałam o problemach i ostatnich nieprzespanych i przepłakanych nocach. Nic nie mogło mi zabrać w tej chwili jego dotyku. Czułam wszystko i nic. Pragnęłam czuć tą nicość do końca życia.
Chciałam...
nie wiem co chciałam.
Jestem Kylie Millions, trudno mnie zrozumieć.

my fuckin perfectWhere stories live. Discover now