I lost control | 2

2.5K 400 156
                                    

Następnego dnia Luke kończył lekcje trochę wcześniej, bo ich nauczyciel zachorował.

Było mu to na rękę. Po wczorajszych wydarzeniach miał więcej czasu sam na sam z papierosem, musiał to przemyśleć.

Lubił analizować każdy moment swojego życia, lubił mieć je pod pełną kontrolą. Jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że uzależniając się od nikotyny zupełnie ją stracił.

Wiatr wiał lekko, a poza tym prószył śnieg, ale jemu to nie przeszkadzało.

Zaczął wspinać się po wąskich schodach na dach szkoły.

Odruchowo wyciągnął już papierosa i umieścił go między wargami.

Kiedy jednak zobaczył, że nie jest tam sam, zdrętwiał i wybałuszył oczy. Po prostu stał tuż obok schodów i obserwował bladego, czerwonowłosego chłopaka, siedzącego na samym skraju i machającego nogami. Michael wpatrywał się w przestrzeń pod sobą, będąc zupełnym przeciwieństwem Luke'a, który za wszelką cenę nie chciał patrzeć w dół. Mieli na sobie czarne jeansy i tego samego koloru bluzy, choć z pewnością nie było to zamierzone.

Wtedy wzrok Hemmingsa padł na prawie pustą paczkę miętowych papierosów obok niego. Uniósł lewą brew i zagryzł metalowy kolczyk w wardze.

Podszedł do niego, starając się stawiać jak najgłośniejsze kroki.

- Co tu robisz? - zapytał chłodno, siadając obok i wlepiając natarczywe spojrzenie w wroga. Usiłował tak o nim myśleć, lecz kiedy wiatr lekko targał jego niesforne włosy, a twarz była ściągnięta w smutnym wyrazie, chciał mu pomóc. Jakkolwiek.

Bańka mydlana pękła, kiedy Clifford otworzył usta.

- Prawdopodobnie to co ty, każdego dnia. Użalam się nad sobą i przyczyniam do szybkiej śmierci, przez te pieprzone papierosy, myślę, czy ten moment jest tym odpowiednim na rzucenie się w dół, dochodzę do wniosku, że jestem zbyt wielkim tchórzem, a potem od nowa i od nowa. - Powiedział nieco chrypliwie. Oboje byli zaskoczeni tymi słowami, lecz każdy w środku czuł, że jest dokładnie tak.

Hemmings nie mógł dłużej wytrzymać. Zapalił.

Przestało działać już dawno, przestał odczuwać jakąkolwiek ulgę.

Nie wiedział, co nim kierowało, ale być może wcale nie chciał tego rzucić.

Jednocześnie czuł odrzucenie i nienawiść do siebie za to, że był tak słaby, ale z drugiej strony papieros między jego wargami napawał go uczuciem porównywalnym do dumy, z tego, że rządzi swoim życiem i łamie zakazy. To brzmiało dobrze, ale było kłamstwem.

Uzależnienie to uzależnienie.

Jesteś po prostu pod czyjąś kontrolą, jesteś ugięty lub złamany i nie umiesz sobie z tym poradzić.

- Skąd przyszło Ci do głowy to, że się tnę, albo że... - blondyn urwał, jakby samo wspomnienie o śmierci w rozmowie miało jakieś znaczenie. Michael mówił o tym otwarcie, był pogodzony z tym, że jego życie nie leży już w jego rękach, lecz w rękach kobiety sprzedającej fajki za ladą. Był pogodzony z tym, że któregoś dnia po prostu skoczy. I choć Luke mógł się zemścić i rozgadywać na jego temat to samo, miał marne szanse na wiarygodność.

Ludzie kochali Clifforda. Dręczył słabszych i to sprawiało, że ludzie odczuwali do niego respekt. Taka była kolej rzeczy w liceum.

- Bo jesteś taki jak ja. Jeszcze tego nie zauważyłeś? - po raz pierwszy spojrzeli sobie prosto w oczy, a po chwili Michael podwinął rękawy bluzy, ukazując zszokowanemu blondynowi delikatną skórę nadgarstków naciętą wielokrotnie, tworząc imponującą sieć krwawych nitek. Hemmings odwrócił wzrok.

- Jesteśmy zupełnie inni – zaprzeczył Lucas, starając się zabrzmieć ostro i chłodno. Nie mógł się pozbyć obrazu tych okropnych nacięć. Przyzwyczaił się do tego widoku na swoich rękach, ale nie chciał patrzeć na wyraz cierpienia innych.

- Chciałbym tego, Luke. Ale nic nie poradzisz na to, jak bardzo czarne jest twoje serce.





cigarettes ; mukeWhere stories live. Discover now