Broken world | 3

2.3K 367 161
                                    


Następnego dnia, ku irytacji Hemmingsa, też tam był.

Michael i Luke zwykli unikać się, jak tylko się dało. Pobili swoje życiowe rekordy, kiedy blondyn z własnej woli przysiadł się do czerwonowłosego i zaspokoił chęć zapalenia.

- Określenie czarne serce. Co miałeś na myśli? - zapytał młodszy z nich, marszcząc brwi i po raz pierwszy od wielu lat, spojrzał w dół. Na krótką chwilę, nie lubił tego widoku. Był taki codzienny. Pełno brudnych alkoholików lub bezdomnych matek z dziećmi, pełno przechodzących obok bogatych ludzi, traktujących ich jak śmieci. Pełno samotnych, smutnych osób, pełno par i szczęśliwych rodzin. Zepsute miasto, zepsuty świat.

Oboje wczoraj dużo myśleli o sobie nawzajem i o ich konwersacji.

- Nigdy nikogo naprawdę nie kochałem. Nikt nigdy naprawdę nie kochał mnie. - Chciał kontynuować, ale przerwało mu pogardliwe prychnięcie chłopaka obok.

- Masz stadko dziewcząt, które zrobią dla ciebie wszystko, Mike. - Parsknął i przewrócił oczami, wlepiając wzrok w ukochany widok nieba. Mogło być nawet tak pochmurne i szare jak dzisiaj, kochał je.

Dawało mu poczucie wolności, zawsze pozostawało nieskalane tym, co działo się na dole. Zawsze patrzył w górę i nigdy nie rozumiał ludzi, którzy ignorowali to wszystko, co ich otaczało. Luke lubił myśleć, lubił się rozwodzić nad wszystkim i starał się doceniać to co ma.

Prawda jednak była taka, że o wiele więcej stracił, niż miał.

- Prawdziwego mnie, idioto. - Przewrócił oczami. - Czarne serce to też moje myśli, moje wady. Wiesz, myślę, że połowa tego pieprzonego miasta ma huragany w klatkach piersiowych. Spójrz na te matki z dzieciakami. One są dobre.

Luke zmarszczył brwi i niechętnie skierował swój wzrok na jedną z brudnych, wymizerowanych kobiet. Była bardzo słaba i klęcząc pod ścianą śpiewała cicho. Miała przed sobą kapelusz, a na rękach trzymała płaczące dziecko. Żałosny widok, zwłaszcza, że mimo wysiłków, otrzymała góra kilka centów.

- Nawet nie potrafi zapewnić temu dzieciakowi dobrego życia. - Skrzywił się, wyobrażając sobie przyszłość dziewczynki owiniętej w brzydki kocyk.

- Mogła je zabić, mogła zabić samą siebie, mogła oddać je jakiemuś bogatemu elegancikowi, który by ją zepsuł, cholera, Luke, to Sydney, ona mogła ją nawet sprzedać. Ale walczy dla niej, widzisz? Uważam, że to piękne. Lubię dostrzegać w czymś okropnym coś pięknego. Chociaż wiesz, to trochę trudne. Na tym świecie jest coraz mniej pięknych rzeczy.

Zaśmiał się pogardliwie plując z góry na przechodzącą kobietę na wysokich szpilkach. Rozmawiała przez telefon i szczebiotała w nieco irytujący sposób. Hemmings nie mógł powstrzymać uśmiechu, jednocześnie będąc nieco zdziwionym. Michael i dostrzeganie piękna było naprawdę dziwnym połączeniem słów.

- Po czym stwierdzasz, że mam czarne serce? - zapytał po chwili Luke. Nurtowało go to. Nigdy nie myślał o sobie jako o kimś złym. Okay, palił i być może nie był idealny, ale kto był? Miał słabe oceny, nie uśmiechał się i cały swój czas spędzał sam w pokoju z słuchawkami na uszach. Czy był zły, marząc o innym życiu? Czy był zły, czy miał czarne serce, tak, jak twierdził Clifford?

- Wydaje mi się, że jesteśmy po prostu zepsuci. - Wzruszył ramionami, nie udzielając już konkretniejszej odpowiedzi. Zaciągnął się papierosem i zadarł podbródek ku górze, wypuszczając dym w powietrze. Luke zauważył, że to było pociągające.

Każdy, kto posiadał sprawnie działające gałki oczne mógł zauważyć, jak bardzo przystojny jest Michael. Miał bladą cerę, a jego malinowe, pełne usta wyraźnie się odznaczały. Najczęściej rozciągnięte w pogardliwym uśmiechu lub ściągnięte w nieodgadnionym grymasie. Zielone tęczówki były niesamowite, stawały się dla wielu obiektem nocnych snów. Włosy miał zawsze uroczo roztrzepane, w szalonych kolorach i wiecznym nieładzie.

 - Chyba chcę, żebyś mnie naprawił.





cigarettes ; mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz