#3 Dzień pierwszy: Raper

10.7K 1.1K 3.1K
                                    

Macham mamie i babci na pożegnanie, zza przyciemnianej szyby czarnego auta, które ma zawieść mnie do wymarzonego Seulu. Od samego rana dostaję masę wiadomości od przyjaciół i sam ledwo wierzę w to, że aż tak mi się poszczęściło.

- Musisz mieć niezwykłe szczęście, panie Byun - mówi mi przed odjazdem kierowca, pakując moją walizkę do bagażnika.

Jestem pewny, że ten wyjazd to tylko mały krok w stronę wielkiej przyszłości.

Wkładam do uszu słuchawki i przymykam oczy, zamierzając przespać cała drogę. Skórzana tapicerka pachnie nowością, a ja mam dziwne wrażenie, że wcale nie powinienem się tu znajdować. Świat pieniędzy i luksusu to nie miejsce dla kogoś takiego ja ja.

Ściskam w dłoniach bukiet schludnych, białych róż. Blade słońce lekko muska moją twarz, kiedy stąpam odważnie w stronę ołtarza, gdzie czeka na mnie mój narzeczony. Po drodze czuję na sobie spojrzenie Sunny, uśmiechającej się pokrzepiająco. Widzę Taeyeon robiącą zdjęcia, a obok niej również Seohyun, machającą do mnie. Nieopodal stoi Yonna i Tiffany, ocierająca łzy wzruszenia. Widzę też moją mamę, płaczącą cicho i ciągle powtarzającą w stronę babci: "Mój mały Baekhyunnie wychodzi za mąż", a pośród ich wszystkich w samym centrum stoi Kai.
Jego włosy są starannie ułożone, a na twarzy widnieje ten uroczy, szczęśliwy uśmiech. Czeka na mnie i z pewnością chce mi teraz powiedzieć, że pięknie wyglądam, jednak nie zdąża.
Zaczyna się ceremonia.
Staję naprzeciw Kaia, czując jego kochający wzrok na sobie, a wtedy on delikatnie zbliża się do mnie. Zdejmuje poły welonu z mojej twarzy, a następnie...

- Panie Byun? - czuję lekkie szturchanie w ramię i mimowolnie się budzę.

- Co? - mamroczę, na wpół śpiąc. - Już jesteśmy?

- Owszem - mężczyzna uśmiecha się.

Nie potrzebuję niczego więcej.

Zrywam się z miejsca i z szybkością błyskawicy wyskakuję z samochodu, oddychając ciężko. W mojej głowie dudni tylko jedno zdanie: Jesteś w pieprzonym Seulu i właśnie stoisz pod dormem pieprzonego EXO!

- Odprowadzić cię do drzwi, panie Byun? - pyta szofer, unosząc brew.

- Nie, dziękuję - wzdycham, zabierając moją walizkę.

- Miłego pobytu, chłopcze - żegna się mężczyzna i odjeżdża, zostawiając mnie samego pod dużym, luksusowym budynkiem, sprawiającym, że uginają się pode mną kolana.

Znajduję się na betonowym podjeździe, tuż przed dużymi, białymi drzwiami, do których prowadzą małe schodki. Cała posesja otoczona jest wysoką bramą, za którą widzę nieliczne podejrzane fanki.

Sasaengi.

Od lat pałam do nich nienawiścią.

Czuję, jak mnie obserwują, krzyczą coś i przeklinają. Zazdroszczą mi.

Decyduję się na szybkie pozdrowienie ich środkowym palcem i odważnie kieruję się w stronę drzwi, pod którymi zatrzymuję się na kilka długich minut.

Muszę zapukać.

Rusz się, Baek.

Potrafisz do zrobić.

Po prostu zapukaj.

Puk. Puk. Puk.

Odważam się zapukać cicho. Liczę się z tym, że lada chwila moje serce może tego nie wytrzymać i zwyczajnie zemdleję. Oczami wyobraźni już widzę jak Kai znajduje mnie nieprzytomnego na wycieraczce i zanosi do środka, troszcząc się o mnie i nieustannie przytulając.

Fanboy ✿ ChanBaek/KaiBaekWhere stories live. Discover now