Rozdział 1

78 7 5
                                    

- Hej, Amando masz chwilkę? - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwnienia. Właśnie odezwał się do mnie jeden z najprzystojniejszych chłopaków w szkole! 

 - W teorii tak, a w praktyce... to zależy - powiedziałam, siląc się na spokojny, lekko znudzony ton głosu.

 - Od czego zależy? - spytał, a ja prawie się roztopiłam, widząc jego uroczy uśmiech.
- Jeżeli zamierzasz nabijać się ze mnie lub mojego brata, to nie mam czasu - wzruszyłam ramionami. Na szczęście byłam dobrą aktorką. 

- Nie, nie zamierzam wam dokuczać. Chodzi o bardzo ważną sprawę - powaga w jego głosie rozbudziła moją ciekawość. 

- Jeśli tak, to możemy porozmawiać - z obojętnym wyrazem twarzy oparłam się o parapet okna w wieży wróżbiarstwa. 

 - Mogłabyś powiedzieć Severusowi, żeby nas nie śledził? 

- Powiedzieć mogę, ale co to da? Ty posłuchałbyś młodszej siostry? - wzruszyłam ramionami obojętnie, ale po chwili na mojej twarzy pojawił się typowy, wredny, Ślizgoński uśmieszek - czyżbyście bali się kolejnego szlabanu?
- Nie chodzi o szlaban. Niestety teraz nie mogę ci tego wyjaśnić, bo muszę pędzić na eliksiry. Przyjdź po lekcjach do sowiarni, bo mam do ciebie jeszcze jedną sprawę, dobrze? - spytał, posyłając mi boski uśmiech. Nie byłam w stanie niczego powiedzieć, dlatego tylko pokiwałam głową i w te pędy ruszyłam na transmutację. 

 *** 

 Lekcje nigdy mi się tak nie dłużyły. Na transmutacji prowadzonej przez profesor McGonagall, kompletnie nie mogłam się skupić. Nudził mnie jej wykład do tego stopnia, że za pomocą zaklęć niewerbalnych, których uczy się dopiero na szóstym roku (jestem dopiero na czwartym), zaczęłam bawić się różnymi przedmiotami, leżącymi na biurku nauczycielki.

 - Panno Snape, mogłabyś zacząć uważać na mojej lekcji? - podniosłam wzrok na McGonagall, stojącą obok. 

- Przecież uważam - powiedziałam z przekonaniem.
- W takim razie, o czym przed chwilą mówiłam? - spytała groźnie. 

- Hmm... - rozejrzałam się po sali, w poszukiwaniu czegoś lub kogoś, co naprowadzi mnie na temat wypowiedzi opiekunki Gryffindoru - Ładny sufit... 

- Co za bezczelność! W sobotę o ósmej rano proszę przyjść do mojego gabinetu, by odpracować szlaban. Poza tym Slitherin traci dwadzieścia punktów! 

 - Dobrze, pani profesor - westchnęłam i zaczęłam względnie uważać, by nie doprowadzić nauczycielki do jeszcze gorszego stanu... O ile się da. 

 Po pewnym czasie uratował mnie dzwonek... chociaż nie jestem pewna, czy pasuje mi taki ratunek, bo teraz czeka mnie historia magii-najgorszy przedmiot o jakim słyszałam. Jeżeli transmutacja jest nudna, to na historię wręcz brak mi słów! 

 - Amando! - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego starszego brata.

 - Hę? - zatrzymałam się i niechętnie odwróciłam.

- Co chciał od ciebie Black? - wypluł z obrzydzeniem nazwisko chłopaka, z którym rozmawiałam na poprzedniej przerwie. 

- Kazał ci przekazać, żebyś za nimi nie łaził - przewróciłam oczami. 

- Chcieliby! Nie spocznę póki ta cholerna grupa idiotów (oczywiście miał tu na myśli Jamesa Pottera, Syriusza Blacka, Remusa Lupina i Petera Pettrigrew) nie wyleci z Hogwartu! - warknął. 

- Sev, daj spokój. Po co pakować się w kłopoty przez takich, jak sam powiedziałeś, idiotów? - znudzenie i irytacja biła ode mnie na kilometr. Podejście mojego brata do czterech chłopców z Gryffindoru nie zmieniło się od początku ich nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. 

- Nie i już! - odwrócił się by odejść - Zakazuję ci rozmawiać z Blackiem! 

 - I jeszcze czego... - prychnęłam cicho i pobiegłam do sali. 

 Usiadłam w ostatniej ławce i zaczęłam rysować prześliczne oczy Syriusza Blacka. Niestety już na pierwszym roku zakochałam się w Gryffonie z przydługimi, czarnymi włosami... Na swoje nieszczęście rok wcześniej ten chłopak oficjalnie został największym, zaraz po Jamesie Potterze, wrogiem mojego brata. Ja głupia musiałam ukrywać się ze swoimi uczuciami, ale nie udawało mi się to do końca. Pod koniec zeszłego roku Severus zauważył jak ukradkiem spoglądam na Syriusza. Skończyło się to kłótnią stulecia. Przestraszyłam się wtedy, bo Sev odgrażał się, że wykończy Blacka. Wiedziałam, że to może być prawda, ponieważ mój brat od dziecka maczał palce w czarnej magii. Marzył o zostaniu jednym ze Śmierciożerców Lorda Voldemorta. Namawiał mnie mnie, abym razem z nim dołączyła do armii Czarnego Pana. Wiem tyle, że jeżeli Severus to zrobi, ja pewnie też, gdyż jesteśmy bardzo zżytym rodzeństwem... 

DZWONEK! W końcu! Szybko zgarnęłam swoje rzeczy i wybiegłam z sali. Od razu ruszyłam w stronę wieży, na której szczycie znajdowała się sowiarnia. Na miejacu drogę zastąpił mi wielki, czarny pies. 

- Ej, piesku. Lepiej stąd idź, bo jak cię Filch zobaczy, to będzie z tobą źle - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę - Nie ugryziesz mnie, prawda? - niepewnie dotknęłam łebka psa i zaczęłam go delikatnie głaskać. 

 Po chwili czarne psisko wbiegło do sowiarni. Ruszyłam za nim, ale nie mogłam go znaleźć. Przy oknie stał Syriusz. 

- Widziałeś tego ślicznego pieska? - spytałam z uśmiechem. 

- Nie ma tu luster - odpowiedział,  wzruszając ramionami. 

- Hę? - przekrzywiłam głowę, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Nie ważne, słodko wyglądasz, jak tak robisz - zarumieniłam się na jego słowa - Nie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Ostatnio zauważyliśmy, że często kręcisz się przy naszej paczce. Czy Snape kazał ci nas szpiegować? - zapytał bardzo poważnym tonem. 

 - Nie, Severus o tym nie wie... - powiedziałam bardzo cicho. 

- Czyli chodzisz za nami w swoim własnym celu? Czyżbyś czuła coś do któregoś z nas? - zakrztusiłam się powietrzem i cała czerwona zaczęłam zaprzeczać - Mogłabyś chociaż powiedzieć mi, który jest twoim wybrankiem? 

 - Nie... - szepnęłam, wgapiając się w ziemię. - Rozumiem, na razie tyle mi wystarczy... - wybiegł szybko z sowiarni, a ja zostałam sama ze swoimi myślami. 

______________________________________

Hej! To moje pierwsze opowiadanie o tematyce HP, więc proszę, byście byli wyrozumiali :) Nie obrazę się za ocenę w kom

Opowiadanie to powstało z pomocą mojego chłopaka, za co bardzo mu dziękuję 

Wolisz mnie, czy jego?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz