Rozdział II

51 5 2
                                    


Od rozmowy z Syriuszem minął tydzień. W tym czasie widywałam go bardzo rzadko. Zamiast niego często mijałam czarnego psa. Gdy dowiedziałam się na wróżbiarstwie, co oznacza takie zwierzę, przeraziłam się i od razu postanowiłam znaleźć Syriusza. Nie było to łatwe i udało mi się dopiero nazajutrz. Zobaczyłam go na korytarzu razem z Lupinem, Potterem i Pettigrew. Niepewnie podeszłam do nich.
- Hej, Syriusz, możemy pogadać? - spytałam cicho i od razu posłałam mordercze spojrzenie Jamesowi, do którego nic nie miałam, dosłownie nic... nawet szacunku!
- Poczekajcie w pokoju - popatrzył na kolegów, a potem odwrócił się do mnie - Spotkajmy się tam gdzie ostatnio, oki? - pokiwałam głową i ruszyłam do sowiarni.
Na górze znów spotkałam tego psa. Cofnęłam się. Ku mojemu przerażeniu Ponurak wbiegł do sowiarni, gdzie przecież miał czekać Syriusz! Pobiegłam za nim, ale on znowu zniknął.
- Długo ci to zajęło - odwróciłam się w stronę Syriusza.
- Przepraszam - szepnęłam zdenerwowana i zawstydzona.
- Nie ważne... - machnął ręką - O czym chciałaś porozmawiać? - zawahałam się - Wykrztuś to z siebie - westchnął znudzony, a ja wzięłam głęboki wdech.
- Ostatnio na wróżbiarstwie dowiedziałam się, że czarny pies wróży śmierć i ostatnio bardzo często widzę takiego psa, a ciebie nie! Martwię się trochę! - powiedziałam szybko na jednym wdechu.
- Czekaj, czegoś tu nie łapię - zamyślił się - Dlaczego się za mną oglądasz, skoro ani nir przyjaźnimy, ani nie jesteśmy z jednego domu i mówiłaś, że nie śledzisz nas dla brata... - uśmiechnął się...
- No bo... - zająknęłam się, cała czerwona wpatrują się uparcie w w czubki butów.
- Bo? - naciskał, za co miałam ochotę go zabić.
- Bo mi się podobasz! - krzyknęłam i wybiegłam z sowiarni. Któżby się spodziewał, że wspaniała Amanda Snape wywinie teatralnego orła, wtedy kiedy najbardziej pragnie uciec gdzie pieprz rośnie. Odwróciłam się i zobaczyłam wyciągniętą w moją stronę dłoń Syriusza.
- Tylko ty potrafisz wywrócić się na prostej drodze - uśmiechnął się, a ja podciągnęłam kolana pod brodę i ukryłam twarz we włosach. Kucnął obok mnie.
- Bałaś się, że ten pies wróży moją śmierć? - pokiwałam głową - Chodź do sowiarni.
- Dobrze - szepnęłam i ocierając łzy poszłam za Syriuszem.
- Przepraszam, że się bałaś...
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina, ze jestem przewrażliwiona na punkcie jakiegoś czarnego psa
- Moja wina - zmienił się w psa, a potem w człowieka - Przepraszam, że przeze mnie bałaś się o mnie - uśmiechnął się.
- Jesteś Animagiem?! Super! - popatrzyłam na niego, jak dziecko na lizaka.
- Ciii, bo zaraz będę Animagiem w Azkabanie - szepnął.
- Przepraszam - również ściszyłam głos - Też kiedyś chciałam być Animagiem, ale Severus uznał, że to głupota i woli, żebym razem z nim została kimś innym - westchnęłam smutno.
- O dziwo powstrzymam się od komentarza - uśmiechnął się zadziornie - Ehh... przegrałem z Jamesem i Peterem zakład mój i Lupina. Wiszę im po galeonie...
- Jaki zakład? - popatrzyłam na niego.
- Obstawialiśmy, w którym się zakochałaś
- No to teraz będziecie mieć ze mnie niezły ubaw - westchnęłam i spuściłam wzrok.
- Myślisz, że zamierzam oddać im te galeony? - uśmiechnął się sztucznie, ale po chwili odchrząknął - Szczerze mówiąc cieszę się, że tak wyszło - zdziwiona podniosłam wzrok i zobaczyłam zarumienioną twarz Syriusza.
- Czemu się cieszysz?
- Zawsze miałaś w sobie ,,to coś"
- Miło - uśmiechnęłam się
- Wyobrażasz sobie, co będzie jak się ktoś dowie co do mnie czujesz, bo nie oszukujmy się, czuję to samo? - spytał, patrząc mi w oczy.
- Severus cię zabije, a mnie zamknie w klasztorze - wzruszyłam ramionami.
- Myślę, że Nietoperz, mimo swych nikłych umiejętności, w desperacji, mógłby coś zrobić... Dlatego - wyciągnął do mnie rękę - Dzioby na kłódkę, dobrze.
- No pewnie - uścisnęłam jego dłoń - Wiesz, Severus maczał palce w czarnej magii, więc uśmiercić umie - zatkałam usta, bo za dużo powiedziałam.
- Wiem o tym, bo głupi obnosi się z tym jak paw. Nie martw się, jestem dobry z obrony przed czarną magią - posłał mi swój promienny uśmiech, a ja znowu odpłynęłam - Muszę spadać - złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Ku mojemu głębokiemu zaskoczeniu musnął mój policzek ustami...
- To na razie! - wybiegł z sowiarni, a ja po raz kolejny nie wiedziałam co ze sobą zrobić...

Wolisz mnie, czy jego?Donde viven las historias. Descúbrelo ahora