Rozdział III

45 4 2
                                    

Z sowiarni znów wyszłam jak w siódmym niebie. Spotkania z Syriuszem bardzo mnie cieszyły. Uwielbiałam z nim rozmawiać, śmiać się. Nieraz składał delikatne pocałunki na policzku lub czole, kilka razy zawędrował także do ust, co bardzo mi się podobało. Chwile spędzone wspólnie były dla nas wynagrodzeniem za trudności w ukrywaniu uczuć. Nie lubiłam okłamywać mojego brata, ale w tym wypadku nie było innego wyjścia. Kochałam Syriusza i Severus nie powinien się w to wtrącać. Niestety na takie szczęście nie mam co liczyć.
- Amando! - ten głos przepełniony złością zawsze mnie przerażał.
- Słucham? - podeszłam do brata z udawanym spokojem.
- Znów gadałaś z Blackiem! - warknął.
- Skądże znowu - zaprotestowałam sztucznie.
- Spotykasz się z nim!
- Może tak, może nie - miałam dziś tak dobry humor, że odważyłam się podroczyć się z Severusem.
- Nie drażnij się ze mną! Nie wolno ci się z nim spotykać - syknął i ruszył w stronę Pokoju Wspólnego Slirherinu.
- I jeszcze czego! - krzyknęłam za nim, co spowodowało natychmiastową reakcję. Przyskoczył do mnie i uderzył w twarz. Od razu upadł na ziemię, a ja zdezorienowana popatrzyłam za siebie. Stał tam Syriusz z różdżką w dłoni. Dopiero po chwili zrozumiałam co się stało! Syriusz rzucił Drętwota w mojego brata! Zdenerwowałam się, ale z drugiej strony rozumiałam powód ataku Blacka. Przybiegł profesor Slughorn, będący opiekunem naszego domu. Kazał zabrać mojego brata do Skrzydła Szpitalnego. Poszłam za nimi, a mijając Syriusza, Gryfon poprosił mnie, bym przyszła do sowiarni.
Gdy już upewniłam się, że Severusowi nic nie będzie, udałam się na miejsce spotkania. Ledwo przekroczyłam próg sowiarni, a Gryffon objął mnie mocno.
- Dlaczego ten śmieć cię uderzył? - odsunęłam się gwałtownie.
- Nie mów tak o nim! - warknęłam.
- On cię uderzył! Jak inaczej można go nazwać?!
- Nieważne co zrobił, nie wolno Ci tak o nim mówić! - warknęłam. Mimo że kochałam Syriusza, nie mogłam pozwolić, by tak nazywam mojego brata.
- Przepraszam - objął mnie - Odpuszczę, bo wiem, że Lily właśnie spuszcza mu ostry łomot.
- On tego nie wytrzyma - ze zrezygnowaniem usiadłam pod ścianą. Lily od zawsze była ukochaną Severusa. Przez ich niedawną kłótnię, podczas której Sev nazwał Evans ,,szlamą", ona znienawidzila go. Dla mojego brata byl to ogromny cios. Nie raz przeklinał swoją głupotę i przepraszał Lily, ale dziewczyna nie potrafiła mu wybaczyć. Jeżeli teraz ukochana nakrzyczy na niego, mogę być pewna, że Severus się zemści.
- Wiem... - Syriusz zajął miejsce obok - Po Hogwarcie chodzą plotki, że Snape został Śmierciożercą...
- Kto rozpowiada te plotki? - zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
- No wiesz... Większość tych, którzy trochę lepiej go znają. Poza tym widziałem Mroczny Znak na jego ręce, kiedy leciał - powiedział niepewnie, patrząc w ziemię.
- No tak... Severus jakiś czas temu dołączył do armii Czarnego Pana - wyjaśniłam.
- Błagam cię, obiecaj mi, że ty tego nie zrobisz - podniosłam wzrok i ujrzałam pełne nadziei oczy mojego ukochanego.
- Niestety nie mogę obiecać, chociaż bardzo bym chciała... - zapatrzyłam się w okno, by tylko uniknąc spojrzenia Syriusza.
- Jak to?! Czyżby jesteś tak samo głupia, jak twój brat?! -wstał gwałtownie i za pomocą różdżki rozerwał mi rękaw. Ku jego ogromniej uldze nie było tam znaku Voldemorta. - Przepraszam - przytulił mnie mocno - nie zniósłbym tego, gdybyś została Śmierciożercą. Kocham cię, Amando - szepnął i nakrył moje usta swoimi. Jego wargi były ciepłe i lekko drżały. Całował namiętnie, a ja próbowałam oddać pocałunek. Po chwili odsunął się ode mnie z uśmiechem.
- Też cię kocham, Syriuszu - wtuliłam się w niego.
- Boję się, że kiedyś cię stracę.
- Wiem, także nie mogłabym tego wytrzymać... Nie chcę stracić ani ciebie, ani Severusa, ale Czarny Pan jest do wszystkiego zdolny. On bardzo pragnie mieć mnie w swojej armii i nie wiem do czego się posunie - wyjaśniłam oparta o jego ramię.
- Uciekniemy razem - szepnął mi do ucha, a ja się rozpłakałam.
- Chcesz uciec przed Czarnym Panem?! Przecież to niemożliwe! - szepnęłam zrozpaczona
- Coś się wymyśli - pogładził mnie po głowie - Pamiętaj, że póki bedziemy razem, Sama-Wiesz-Kto nie da nam rady - pocałował mnie w czoło - Uśmiechnij się
Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Chyba jak nikt pragnę, by Syriusz miał rację, ale wiem, że to niemożliwe...

____________________________________

Oto kolejny rozdział o losach Amandy. Proszę o gwiazdki i komentarze, jeżeli się Wam podoba. Rozdział dedykuję Thenardzie, mojej kochanej rudej małpie :*

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 11, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wolisz mnie, czy jego?Where stories live. Discover now