✘ 45

1.6K 135 12
                                    

- Beatrice -

- Wakacje! Wakacje! WAKACJE!!! - najbardziej z nas wszystkich cieszył się Clifford. Nie było tu nic do dopowiedzenia, radość emanująca z jego oczu i mowy ciała była zaraźliwa i w końcu przeszła na każdego z nas. - Całe dwa miesiące bez patrzenia na te fałszywe mordy, to przepiękne. - dodał, tańcząc przed budynkiem placówki edukacyjnej, który właśnie opuściliśmy.

- Frustration, desperation, you say I need some kind of medication, situation, no motivation, destination, permanent vacation - zanuciłam pod nosem tekst piosenki, którą całkiem niedawno napisała cała czwórka. Wakacyjny klimat udzielił się wszystkim, a ten czas miał być najlepszym w naszym życiu. 

- Wiecie, co oznaczają wakacje? - zapytał Calum. - Zero nauki, zero sprawdzianów, zero lektur, zero wstawania rano i tak dalej. Nie wiem, kto to wymyślił, ale nie wie, że go za to nienawidzę, a pomysłodawcę wakacji będę całował po stopach.

- Bądźmy szczerzy, ty się nie uczyłeś. - parsknęłam śmiechem, poprawiając sukienkę, na której założenie namówiła mnie Camila. 

- To szczegół, nie czepiajmy się szczegółów. - poprosił, a ja pokręciłam głową, nie wierząc w to, jakim cudem on skończył klasę, w jak i w to co mówił. 

- Tak, oczywiście. - przytaknęłam w końcu, nie zauważając kiedy brunet dźgnął mnie lekko palcem w bok. - Przestań, bo Camila wprowadzi celibat - zagroziłam mu, gdy zaczął mnie gonić. Schowałam się za Luke'iem, którego Hood zaczął łaskotać. 

- Ja tego nie powiedziałam!

- Ha! 

- Jesteście bandą idiotów, mówił wam to ktoś już? - zaczął Ashton, obserwując, jak rozwija się nasza 'zabawa', która wyglądała pewnie głupio i dziecinnie, ale hej, chyba o to chodziło, aby jak najdłużej być dzieckiem. 

- Z tobą na czele. - puściłam mu oczko, na co roześmiał się radośnie, po czym skręciliśmy w drogę, prowadzącą do naszej ulubionej kawiarni, gdzie mieliśmy zamiar zacząć świętować. 

***   

- Masz już jakieś plany? - zapytał Luke, gdy spacerowaliśmy w spokoju brzegiem plaży mieszczącej się za miastem, późnym wieczorem.

- Rodzice mówili coś o wakacjach na Kubie, ale nie jestem pewna, a Ty? - zapytałam, wtulając się w niego. 

- Mam brata w Californii, myślałem nad tym, aby go odwiedzić. - zaczął, obejmując mnie ciaśniej. - Co o tym myślisz?

- Z Hemmingsów znam tylko ciebie i twoją mamę, Luke, ale chętnie poznam kogoś innego. - zaśmiałam się cicho, zastanawiając się w myślach, jak wygląda kolejny członek ich rodziny. - Starszy? Młodszy?

- Starszy, Ben jest starszy. - przyznał, nie przejmując się tym, że nogawki jego spodni ociekały od dobrej godziny zimną, oceaniczną wodą. - Myślę, że polubiłabyś go, z resztą on ciebie też. - dodał, uśmiechając się nikle. 

- Możemy go odwiedzić, jeśli chcesz i jeśli nie będę wam przeszkadzać. - stwierdziłam, przeczesując palcami włosy. - Kuba z moimi rodzicami, a potem California z Benem, podoba mi się to. - dodałam, a on zrobił zdziwioną minę, gdy usłyszał pierwszą część mojej wypowiedzi.

- Chcesz, abym pojechał tam z tobą?

- To chyba oczywiste, Luke, poza tym jesteś moim chłopakiem, mam prawo zabrać cię na te wakacje, a oni nie mają nic do gadania.

- Ale to są ogromne koszty... - zaczął się wymigiwać, na jego miejscu pewnie też bym to robiła.

- Nie przejmuj się, poza tym mój tata cię polubił, więc będziesz mógł spać spokojnie. - zaśmiałam się radośnie, a on pokręcił głową. - Nie martw się kosztami, przecież to tylko pieniądze, one nie są w życiu najważniejsze. - Miałam w planach sprawić, aby te wakacje były najlepszymi jakie kiedykolwiek w życiu miałam i tak miało być. 

----------------------------------------------------------------------

Zaraz publikuje epilog, nanana

Będę wdzięczna, jeśli napiszecie mi, co sądzicie o tej historii, jakie są wasze wrażenia na samej końcówce i czy było warto ją przeczytać :)

all the love, Red xoxo

graffiti • hemmingsWhere stories live. Discover now