4

283 34 23
                                    


- Wydaje mi się, że jeszcze nie miałam okazji się przedstawić... - uniosłam jedną brew, siedząc prosto przy okrągłym stole. 

Wzrok skierowałam na twarz starszego mężczyzny. Odpowiedział mi delikatnym uśmiechem, gdy tylko zorientował się, że miałam rację. Podszedł do mnie w kilku krokach, po czym wysunął dłoń. Wstałam z miejsca, nie chcąc wyjść na niewychowaną.

- Stuart Camp, manager Eda - wymawiając imię muzyka, skinął w jego stronę. 

Sheeran siedział spokojnie, przyglądając się naszej dwójce. Nie przeszkadzał mu fakt, że nie nawiązał ze mną kontaktu. Ja nie czułam się urażona. Nie musiałam rozmawiać z pseudo pisarzem, który stworzył marną autobiografię...

- Judith Webb. Pisarka - z dumą uniosłam kącik ust, nie kryjąc zadowolenia.

- Judith Webb? Słyszałem o pani książkach... - zmarszczył brwi, starając się skojarzyć, jak brzmiały tytuły. Dodał po kilku sekundach namysłu. - "Jacqueline Hugo" i "Etap"? 

Nie mogłam powstrzymać radosnego śmiechu. Mimo tego, że moje książki znane były we wszystkich Stanach, wciąż dziwiłam się, gdy obcy mi ludzie znali ich tytuły.

- Dlaczego akurat "Jacqueline Hugo"? Napisałam ją będąc młodą, głupią amatorką - westchnęłam, wspominając okropne czasy. 

Jako początkująca pisarka byłam ignorowana i nie zwracano na mnie uwagi. Jak na większość osób w wydawnictwie. W owej branży ciężko było się wybić, ale pracowałam najciężej jak potrafiłam. Wiedziałam, że pisanie było dla mnie jedyną szansą, bo studia rzuciłam kilka miesięcy wcześniej i nie miałam zamiaru wracać na uczelnię. Dobrze, że w Running Press znalazła się w końcu Joan, która odkryła mój ogromny, niestety ukryty gdzieś głęboko talent. 

- Mój znajomy przeczytał tą książkę kilka razy. Polecał mi ją, ale jakoś nie miałem okazji się za nią zabrać - westchnął, spoglądając w dół. - Teraz chyba muszę!

Na jego twarz wpłynął szeroki, radosny uśmiech. 

- Polecam zacząć od "Etapu". "Jacqueline Hugo" może sprawić, że zrazi się pan do mnie raz na zawsze - wykrzywiłam twarz w niesmaku, w głębi duszy będąc szczęśliwą, że uczyłam się na błędach.

Druga powieść, o której wspomniał Stuart, była moją dumą. Od dłuższego czasu utrzymywała się na pierwszym miejscu  w kraju pod względem sprzedaży. Fabuła tego dzieła nie była zbyt rozbudowana, ale czytelnicy pokochali głównego bohatera, czyli chłodnego, przystojnego Jonah. Początkowo opisując postać, inspirowałam się moim ówczesnym facetem, Brucem. Później, gdy okazało się, że Bruce to dobrze wyglądający przygłup, musiałam kreować Jonah w oparciu o postać fikcyjną, Chucka Bassa. To okazało się dobrym wyjściem, gdyż czytelnicy (szczególnie czytelniczki), oszaleli na punkcie tego mężczyzny. 

- No dobrze. W takim razie "Etap" - przytaknął jednokrotnie głową, unosząc kącik ust i zajmując miejsce obok Eda Sheerana. 

Na moment zupełnie zapomniałam, że muzyk znajdował się w tej samej sali. Odpowiadało mi jego milczenie. No może nie tyle odpowiadało, co było lepsze od tych durnych, nieprzemyślanych pomysłów na tłumaczenie "A Visual Journey". Do sali weszła Joan, trzaskając za sobą drzwiami. Cudem było, że ten prostokątny fragment szkła nie zamienił się w tysiące mniejszych, lądujących na drewnianym parkiecie. Co ją tak rozzłościło? Podeszła do blatu okrągłego stołu, gdzie położyła, a może raczej na który rzuciła, komputer. 

- Dzień dobry państwu. Bierzemy się do pracy. Zacznijmy od kwestii wersji językowych. Ilu potrzebujemy? - zaczęła szybko, nie przejmując się niczyją opinią. - Proponuję wersję niemiecką, włoską, portugalską i polską... - przy ostatnim słowie zerknęła na mnie, nawet się nie uśmiechając.

wizualna i graficznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz