IV

354 43 4
                                    

Przecieram dłońmi twarz. Jest lekko rozgrzana od snu. Pamiętam tylko urywki snu, ale wiem że była tam ta wiedźma, której wczoraj się bałam. No pięknie, do szczęścia jeszcze mi tylko koszmarów brakuje. Kiedy otwieram zmęczone oczy od razu rzuca mi się okropny bałagan w pokoju. Wzdycham i wygrzebuje się z łóżka. Już tęsknie za ciepłą kołderką. Biorę szybki i gorący prysznic. Ciepły strumień wody miło pieści moją skórę. Najchętniej w ogóle bym z pod niego nie wychodziła, ale cóż, szkoła. Decyduję się ubrać luźną białą koszulkę, bez ramiączek. Wciągam spodnie, ale są zbyt luźne. Jestem zdziwiona że straciłam na wadze aż tak dużo. Długo klęczę przed szafą w poszukiwaniu jakiejś mniejszej pary. W końcu znajduję czarne podziurawione dżinsy. Na nogi wciągam oczywiście moje kochane, ciężkie czarne glany. Idę do łazienki i wzdrygam się widząc moją zmęczoną i nie umalowaną twarz. Rozpuszczam włosy spięte na czas snu - są całe skołtunione. Czeszę je, prostować nie muszę. Naturalnie są idealne. Nachylam się bliżej lustra i biorę się za makijaż. Jest mocny i trochę niedbały, jednak skutecznie ukryłam pod nim sińce pod oczami i poszarzałą od zmęczenia twarz.

Schodzę na dół. Mama ma dzisiaj na później i krząta się teraz po kuchni. Nie komentuje mojego stroju ani makijażu, za co w głębi serca szczerze jej dziękuję. Nie mam siły na kłótnie.

Siadam przy stole. Nie czekam długo, a stawia przede mną talerz z bułką. Jest z masłem orzechowym, które szczerze kocham, jednak ściska mnie w gardle i wiem że nie dam rady tego tknąć. Mój wzrok wędruje na kubek z herbatą stojący obok. Biorę go do rąk i siorpię łyk. Skrzywiam się bo jest całkiem gorzka.

- Jedz. - mówi oschle mama.

- Nie dobrze mi. - mówię cicho, nie patrząc na nią.

- Schudłaś. - zmienia ton głosu, na taki nie znoszący sprzeciwu. Nienawidzę kiedy mówi do mnie w ten sposób. Czuję się jakby nienawidziła mnie jeszcze bardziej.

- To moje ciało.

- Martwię się dziecko. Anoreksja nie jest niczym fajnym. Już wyglądasz jak wieszak.

Zaciskam tylko żeby i czuję jak zbiera się we mnie złość. Dalej nie tknęłam jedzenia. Nie patrzę nawet na nie. Mam spuszczony wzrok i skupiam się na dziurach w moich spodniach. Skubie jedną z wystających nitek.

- Mam iść z Tobą do psychologa? - teraz jej ton głosu jest jeszcze gorszy.

Coś we mnie pęka. Wyjątkowo nie mam ochoty się po niej drzeć. Nie wytrzymam z nią tutaj dłużej. Nie jeśli będzie mnie tak traktować.

Nie oglądając się za siebie wbiegam na górę. Może to chore, ale znowu chcę tylko uciec od problemów.

Zatrzaskuję drzwi swojego pokoju. Są całe obklejone moimi rysunkami i zdjęciami zespołów. Rodzice nienawidzą każdego z nich.

Podchodzę do okna i wdrapuję się na parapet. To tylko pierwsze piętro, po za tym nie mam lęku wysokości. Podciągam jedną nogę, a drugą mam wyprostowaną, tak jest mi najwygodniej. Za oknem rozciąga się widok na wiele domków jedno rodzinnych, podobnych do tego w którym mieszkam. Może niektórzy powiedzieliby że to piękna i spokojna dzielnica, a jej mieszkańcom nic nie brakuje. Jednak ja nienawidzę tego miejsca. Pamiętam jak czasem nocowałam u Craiga lub Jake'a - mieszkania obu z nich, mimo iż biedniejsze i skromniejsze wydawały mi się bardziej przytulne. W swoim domu tak na prawdę nie potrafię dostrzec żadnego rodzinnego ciepła, czy miłości. Prawie zawsze jestem w nim sama.

Wyciągam z torebki jointa. Obracam go w dłoniach i nie odrywam od niego wzroku. Chcę już włożyć go do ust i się zaciągnąć. Z jakiegoś powodu nie umiem. Ale nie myślę o Denisie. Ani o mamie. Myślę teraz o sobie. Wiem że po tym czuć się świetnie. Ale wiem też że nie będę sobą.

Wiem że długo tak nie pociągnę, ale mimo to daję sobie tą malutką szansę i chowam go z powrotem.

Schodzę z powrotem na dół. W głowie siedzi mi na prawdę świetna piosenka - Second Guessing. Chyba troszkę dodaje mi otuchy. Podchodzę do lodówki i wyciągam mleko. Nalewam trochę do herbaty i wsypuję cukier. Mieszam i biorę dużego łyka. Teraz herbata smakuje dużo lepiej.

Wypijam cały kubek i widzę jak mama zerka na mnie znad deski do prasowania. Dalej nie mam apetytu więc pakuję kanapkę w papier i chowam ją do torby. Rzucam krótkie "Pa" i wychodzę do szkoły.

***

Czuję się dziwnie przychodząc tu bez mojego fałszywie cudownego humoru. Jakby to miejsce było całkiem inne. I gorsze. Idę do mojej szafki, którą dzielę z Megan. Przyjaciółka już tam stoi i chowa jakieś rzeczy.

- Hej Skarbie. - rzuca beztrosko i cmoka mnie w policzek. Wygląda jak zwykle - mocno umalowana w nieco skąpych ciuszkach. Długie ciemnoblond włosy idealnie się układają.

- Hej. - mruczę.

- Słyszałaś? - mówi, patrząc na mnie i wytrzeszczając oczy. Zamyka szafkę i opiera się o nią. Unoszę tylko brwi. - Podobno ktoś chciał się powiesić! W szkole! U nas, w podziemiach. - wygląda na na prawdę przejętą. Mimo okropnego samopoczucia, ciężko jest mi nie wybuchnąć śmiechem. Najlepsza przyjaciółka...

- To chyba dobrze że jednak się nie powiesił no nie?

- Jak dla mnie to zwykłe tchórzostwo. - mówi to taki tonem, że stoję całkiem zamurowana. Nie wierzę że to powiedziała.

- Dlaczego tak uważasz? - prycham.

- Tylko egoiści to robią. Żeby zwrócić na siebie uwagę. To głupie.

- Głupie jest traktowanie innych tak źle, że chcą to zrobić.*- słyszę męski głos i dostrzegam Denisa. Podchodzi i staję obok mnie. Mierzy Megan niezbyt sympatycznym wzrokiem. Dzięki Bogu, pewnie zaraz bym jej wygarnęła że to ja. Wolę nie wiedzieć jakby się to skończyło.

- Jak dla mnie to prostu sprawa dla psychologa. - rzuca i odchodzi, zadumana.

Odprowadzam ją wzrokiem.

- Nienawidzę jej. - mówię.

- Zasługujesz na lepszych przyjaciół. - czuję jak chłopak po przyjacielsku otacza mnie ramieniem.

- Na prawdę nadaję się do psychologa? - pytam.

- Ja będę twoim psychologiem. - mówi z uśmiechem.

- Osobisty bohater i psycholog w jednym? - pytam i śmieję się. Nie jest to głośny czy histeryczny śmiech. To mój śmiech. Prawdziwej mnie. Nie pamiętam kiedy śmiałam się tak szczerze ostatni raz.

Denis nic nie mówi, jedynie patrzy na mnie i się uśmiecha.

***

*tak wiem, Purdy xd <3

No okej, dzisiaj dwa, bo wczoraj zapomniałam x'D

Ucierpieć | Denis Stoff short storyOnde histórias criam vida. Descubra agora