V

384 53 10
                                    

Wkładam ręce pod strumień ciepłej wody i zmywam pozostałości po cieście. Piekłam z mamą. Nie potrafię uwierzyć że w ogóle do tego doszło, ale to nie dlatego że nie umiem piec. Nie wierzę że siedziałam z mamą w jednym pomieszczeniu przez dobre pół godziny i to nie było pół godziny piekła. Może nie dogadywaliśmy się jak najlepsze przyjaciółki, i nie śmialiśmy. Ale odbyło się bez chamskich docinek i kłótni. Do czasu. Oczywiście to ja musiałam spierdolić. To była tylko drobna sprzeczka, ale i tak jestem cholernie zła na siebie. Zastanawiam się czy w ogóle potrafię z kimś rozmawiać i na niego nie naskoczyć.

Wracam myślami do wczorajszego dnia. Przypominam sobie uśmiech Denisa. Jak mu powiedziałam że rano nic nie wzięłam. I że zrobiłam to dla siebie. Nie ważne było to że i tak brałam potem - dla niego ważny był taki drobny gest. To nieco poprawia mi nastrój. To że jednak ktoś się dzięki mnie szczerze uśmiechnął.

Znowu podchodzę do okna, ale tym razem siadam pod nim oparta o ścianę. Grzebię w torbie i zaraz mam w rękach jointa. Tego samego co wczoraj. Trzymam go między palcami i wtedy słyszę odgłos dzwonka z mojej torebki. Suffer. To jedna z moich ulubionych piosenek. Nie przejmuję się tym kto dzwoni - zamykam oczy i wsłuchuję się w nią. Mam wrażenie że głos Nicka jakby koi moje uszy. Uśmiecham się lekko do siebie.

"Take the poison, lock your lips..."

Otrząsam się i sięgam po komórkę do torebki. Przy okazji zostawiam w niej skręta.

- Halo? - pytam, nie patrząc na to kto dzwonił.

Do moich uszu dociera znajomy głos Denisa.

- Hej.

- Siema Stoff. - rzucam. - Wszystko okej?

- Jasne, chce Cię gdzieś zabrać.

- Randka? Nie dziękuję. - mówię.

- Chciałem żebyś kogoś poznała. - czyżby posmutniał?

Myślę chwilę. Jeśli zostanę to będę musiała pewnie słuchać kazania mamy. I skończy się na tym że będę się gdzieś włuczyć z nieciekawym towarzystwem i brać różne rzeczy. Jeszcze więcej niż zwykle. Tak, znam siebie.

- Okej.

- Za pół godziny? Skoczę po Ciebie dobrze?

- Moja mama nie będzie zachwycona, ale okej.

- Z chęcią poznam twoją mamę.

- Oj uwierz, nie chcesz. - Śmieję się krótko. - Na razie.

- Papa.

Rozłączam się i wrzucam komórkę do torby.

***

Zbiegam po chodach, słysząc dzwonek do drzwi.

- Ktoś Ci pozwolił gdzieś wyjść? - pyta nieprzyjemnym tonem mama. Odwracam się w jej stronę i zbieram się w sobie jak tylko mogę żeby tym razem po niej nie nakrzyczeć.

- Idę się tylko przejść z kolegą. - mówię najspokojniej jak potrafię. Głupio się czuję bo miałam ochotę powiedzieć "przyjacielem". Nie przyjaźnimy się.

- Mhm. - mówi i krzyżuje ręce na piersi, a ja odwracam się i otwieram. Mama stoi tuż za mną i wiem że teraz lustruję wzrokiem chłopaka. Ma kilka tatuaży i kolczyk w nosie, ale i tak wygląda sympatyczniej niż większość moich znajomych.

- Dzień dobry. - podaje kobiecie rękę. - Denis.

- Katelyn. Jak się pewnie domyślasz jestem mamą Alex. Uśmiecha się do niego krzywo, jednak jej głos brzmi łagodnie.

Ucierpieć | Denis Stoff short storyWhere stories live. Discover now