last symphony

4.2K 426 499
                                    

"Ballada dla Adeline", o której była mowa w poprzednim rozdziale. włączcie koniecznie x

×××

"Dom, w którym przebywał znany dyrygent Harry Styles, w płomieniach. Szczegóły jeszcze nieznane." – napisane było na pierwszej stronie lokalnej gazety, którą zaraz odrzucił na krzesło obok.

Siedział w szpitalnym, śmierdzącym detergentami korytarzu, czytając artykuł. Obwiniał siebie. Osoba, którą darzył niezwykłym uczuciem powoli odchodziła, a on miał zdecydowanie za mało czasu, aby się z tym pogodzić. Ludzie codziennie odchodzą i przychodzą, ale fakt, iż tracił niezmiernie bliskiego mu człowieka, sprawiał, że stawał się słaby, bezbronny. Czuł się, jakby tracił członka rodziny, kawałek siebie, jakąś część swojego życia, która została mu brutalnie odebrana. Jego uczucie było uzasadnione, ponieważ ich relacja to coś głębszego, magicznego i nie dało porównać się jej z niczym innym.

Pojedyncza łza spłynęła po zaczerwienionym policzku, kiedy zaczął przywoływać do siebie wspomnienia zeszłej nocy. Nie wiedział co stało się później, po tym jak stracił przytomność, ale to co wydarzyło się przed tym wywołało trwały uraz w jego psychice.

Kolejna łza zatoczyła się na jego twarzy. Spojrzał zamglonym wzrokiem na drzwi naprzeciw. Słyszał tylko pikanie aparatury. Nikt nie chciał mu powiedzieć co się tam dzieje, ale on dobrze wiedział. Wiedział, że już nigdy nie usłyszy głosu tak ważnej dla niego osoby.

Nie wyobrażał sobie dalszego życia. Serce bolało go. Czuł się bezwartościowy, był niczym. Był wątłą, wegetującą istotą pośród tętniącego życiem świata.

Przetarł zmęczone oczy rękawami swetra, podciągając nogi na plastikowe krzesło. Spoczywał w tym samym miejscu już od siedmiu godzin. Nie miał ochoty nawet na proponowaną mu kawę, nie wspominając już o jedzeniu. Nie potrafił przęłknąć nic ze świadomością, że za ścianą umiera...

Jego rozmyślania przerwał zgrzyt klamki do drzwi, w które przez ostatnie kilka godzin nieustannie wpatrywał się.

- Przykro mi panie Tomlinson. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale obrażenia były zbyt wielkie. Organy wewnętrzne uszkodzone zostały w za dużym stopniu, aby mogły z powrotem normalnie funkcjonować. – lekarz spojrzał na niego z troską i współczuciem w oczach – Próbowaliśmy do samego końca.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że ten moment nadchodził, ale za wszelką cenę nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. To nie mogło dziać się teraz. Nie w chwili, gdy wszystko w jego życiu zaczęło układać się idealnie.

Ale nie jesteśmy w pieprzonej bajce, Tomlinson. Nie możesz żyć w cukierkowej atmosferze do końca swoich marnych dni. I ciebie musiało spotkać cierpienie. Po raz kolejny. – powtarzał w myślach.

- Czy ja mogę... Wejść... Zobaczyć? – gubił się w swoich słowach.

- Obawiam się, że nie. Wygląda to zbyt drastycznie. Najmocniej przepraszam. – uśmiechnął się słabo, udając się ponownie do sali operacyjnej.

Kiedy doktor wchodził do środka, zdążył spostrzec przez szparę w drzwiach jedynie przykryte zieloną płachtą ciało i wystającą ciemną czuprynę. Ten widok wystarczył, aby z jego ust wydobył się szloch. Louis Tomlinson płakał, poddał się całkowicie.

- Skarbie, wiem, że jest ci trudno, ale pamiętaj, że jestem tu dla ciebie i nie pozwolę ci się załamać. – usłyszał głos obok siebie i poczuł delikatny dotyk na ramieniu – Zdaję sobie sprawę, że to co mieliście było niepowtarzalną więzią i przechodzisz przez to dwa razy intensywniej, ale nie potrafię patrzeć na ciebie w tym stanie. Powiedz mi, jeśli znajdziesz jakiś sposób, który sprawi, że poczujesz się lepiej.

bitter sweet symphony × stylinson [✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz