seventh symphony

6.1K 578 507
                                    

przepraszam za tak długą nieobecność, szkoła wysysa ze mnie resztki sił.. wybaczcie wszelkie błędy, może pojawić się sporo powtórzeń. i chociaż nie wyszedł mi najlepiej, chciałam go wstawić jak najszybciej. all the love x

a dedykuję go mojej małej Mari, z okazji urodzin x

×××

- Zostaniesz dzisiaj z Alice, proszę? – zaatakowała go Avery, kiedy tylko otworzył drzwi.

- Kobieto i tylko dlatego musiałaś mnie budzić o ósmej rano? Dobrze wiesz, że i tak ją przygarnę. Co to za nagła prośba? – wpuścił ją do środka, a ona ściągnęła z objęć swoją córkę. Przetarł zaspane oczy, odgarniając sterczące na wszystkie strony włosy. Ziewnął przeciągle, nie przejmując się beznadziejnym stanem w jakim się znajdował. Potargana czupryna, flanelowe spodnie wiszące nisko na biodrach i szara pomięta koszulka z plamą od pasty do zębów i tak nie przeszkadzały jego przyjaciółce, widziała go w gorszym świetle, więc nie miał się czym przejmować.

- Randka z Liamem. – powiedziała, rozsiadając się na kanapie w salonie. Układ ich mieszkań był niemalże identyczny, różniły się jedynie wyposażeniem.

- Widzę, że oszalałaś na punkcie tego gościa... Dlaczego ja go jeszcze nie poznałem? – zapytał z pretensją.

- Myślę, że już niedługo go poznasz. – zaświergotała – A jak się mają sprawy z Harrym? Ja jego też nie miałam okazji spotkać. – udała obrażoną.

- Myślę, że już niedługo go poznasz. – naśladował jej głos, za co dostał kuksańca w bok.

- Zostawiam małą u ciebie na cały dzień, od teraz. Wrócę wieczorem.

- Jakaż z ciebie odpowiedzialna matka. – zagwizdał.

- Przymknij się. Też chcę czasem mieć chwilę dla siebie. W razie potrzeby masz klucze do mojego domu. A ty - zwróciła się do Alice – słuchaj poleceń Louisa. – pocałowała ją we włosy i machając na pożegnanie, zniknęła z powrotem za drzwiami.

- Twoja mama bywa szalona. – oznajmił dziewczynce, biorąc ją na ręce – Pewnie nie jadłaś śniadania, prawda? Co powiesz na płatki? - zatrzymawszy się przy lodówce, wyciągnął karton mleka. – Wybierz sobie te, na które masz ochotę. – polecił, a mała chwyciła pojemnik z kolorowymi kółkami. Louis natomiast wybrał czekoladowe kuleczki. Zalał uprzednio przygotowane miski mlekiem i umieścił w mikrofalówce, bowiem ich dwójka preferowała jeść na ciepło.

Wraz z swoimi posiłkami przenieśli się do salonu, gdzie zaczęli spożywać przy stoliku do kawy. Louis włączył jakąś kreskówkę w telewizji, aby Alice nie musiała się nudzić. Nadal nie radziła sobie z łyżką, ale szło jej coraz to lepiej, więc nie przeszkadzał jej, patrząc jak starała się usamodzielnić.

- Co ty na to, aby zaprosić do nas Harry'ego? – zapytał, odkładając naczynie na stół.

- Kim jest Harry? – oderwała wzrok od telewizora, patrząc na Louisa swoimi czekoladowymi oczyma.

- Um, to jakby, mój bliski znajomy. – wypalił.

- Jeśli nie jest strasznym klaunem z czerwonym nosem, to może nas odwiedzić. – wzdrygnęła ramionami.

- Obiecuję ci, że nie jest strasznym klaunem z czerwonym nosem. – zaśmiał się i sięgnął po telefon leżący po drugiej stronie skórzanej sofy. Wystukał wiadomość do Harry'ego z pytaniem, czy nie ma ochoty wpaść do niego. Po niecałych pięciu minutach dostał pozytywną odpowiedź, z informacją, że może pojawić się w ciągu godziny, więc Louis podesłał mu swój adres, gdyż Harry nie miał nigdy okazji być w jego mieszkaniu, za to on sam w jego domu przebywał aż zanadto, lecz nie zdawało się to nikomu przeszkadzać.

bitter sweet symphony × stylinson [✔️]Where stories live. Discover now