Rozdział 3

7.2K 411 47
                                    

Następnego dnia szczęśliwa Annie ruszyła do szkoły z uśmiechem na twarzy. Ledwo weszła przez bramę a przy jej boku stał Adam. Wziął ją pod rękę i usiedli na schodach, jak to mieli w zwyczaju.

- Dziękuję Ci za wyjątkowe życzenia, Adamie - powiedziała i uśmiechnęła się szerzej.

- No wiem jestem stworzony do pisania - parsknęli śmiechem. - Ale to nie to samo, więc jeszcze raz najlepszego.

- Wiedziałam, że będziesz pamiętał. Ja sama zapomniałam. Mam taką niezawodną pamięć... - zaśmiali się i akurat zadzwonił dzwonek. Annie od razu pobiegła na lekcję. Adam chwilę poczekał i poszedł wolnym krokiem w swoją stronę.

Po, jakże nudnej, lekcji matematyki, Ann, wyszła na zewnątrz. Nie myliła się. Chłopak już czekał na nią. Usiadła koło niego i zapatrzyła się w bramę. Z zamyśleń wyrwał ją głos Wilsona:

- Co robisz po szkole?

- Hmm - zamyśliła się. - Nic, co jest związane z tobą.

- To pozmieniam Ci plany. Mogę do ciebie wpaść? Uczcimy twoje urodziny? - zachęcał.

- Jak mogłabym Ci odmówić - zaśmiali się. - Dobrze, nie ma sprawy.

Wstali, przytulili się po przyjacielsku, i pobiegli razem na następne lekcje. Nagle, po propozycji Adama, dziewczynie szybko mijały lekcje. Była podekscytowana przyjściem chłopaka do domu.

Zadzwonił ostatni dzisiaj dzwonek. Annie z uniesioną głową pierwsza opuściła klasę. Tym razem to ona czekała na Wilsona przy bramie. Dziewczyna stała tyłem do szkoły i nie słyszała zbliżającego się chłopaka. Chwycił ją w talii. Ann zrobiła półobrót i stała twarzą w twarz z Adamem. Wyswobodziła się z jego uścisku i ruszyli w stronę domu. Całą drogę przemilczeli. Nie znaleźli dobrego tematu do rozmowy.

Weszli do domu. W holu pojawiła się Caroline. Zdziwiła się trochę obecnością chłopaka, ale opamiętała się szybko. Gestem zaprosiła go do kuchni. Annie poszła do swojego pokoju, przebrać się, Adam w tym czasie dzwonił do matki i mówił, że będzie później. Kobieta usiadła na przeciwko niego i wpatrywała się w jego niebieskie oczy.

- Co kombinujesz?- spytała. Adam uniósł brew, nic nie rozumiejąc.- Po co przyszedłeś?

- Uczcić urodziny Ann. Proszę się nie denerwować, będziemy tylko gadać i może obejrzymy jakiś film.

Kobieta zmierzyła go jeszcze wzrokiem, po czym wstała i zabrała się za robienie obiadu. W tym samym momencie do kuchni weszła, już przebrana, dziewczyna i zabrała Adma do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i usiadła przy biurku, chłopak usadowił się na podłodze, koło łóżka. Wyciągnęła list z życzeniami i podała go mu.

- Prawdziwy poeta z ciebie, Wilsonie - zaśmiała się.

- Wiem to. Wiem także, że waćpanna nie jest w tym fachu najlepsza - teraz on się cicho zaśmiał.

- Podaj temat a padniesz na kolana.

- Hmm..- zamyślił się- może tak na dobry początek list miłosny? Pewnie nawet tego nie napiszesz - podpuszczał ją.

Annie wzięła do ręki długopis i zaczęła pisać. Po chwili pochyliła się nad chłopakiem i podała mu kartkę. Było tam napisane:

Miłość, ach miłość zgubna bywa. Wyciąga ręce i łapie bez uprzedzenia. Czeka na odpowiedni moment, by się ujawnić. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że miłość czai się za rogiem.

Chłopak zdumiał. Po chwili odezwał się niepewnie:

- Eee... pokonałaś mnie. Piszesz lepiej ode mnie, a wiedz, że to wielki komplement, wypowiedziany przeze mnie - zaśmiali się.

- Dobra, dawaj to- wyszarpnęła mu z ręki kartkę i położyła na biurku- Chodź, teraz czas na jakiś film.

Przytaknął i poszli do salonu. Adam usiadł i przeglądał kanały. Dziewczyna w tym czasie szykowała kanapki i herbatę. Przyszła, położyła tacę na stole, i usiadła blisko chłopaka. Ten objął ją ramieniem i oglądali.

Po skończonym "seansie" Adam zbierał swoje manatki. Na dworze robiło się ciemno i musiał wracać. Ubierał właśnie buty. Annie oparła się o drzwi z założonymi rękoma na piersi.

- Dobra, wypuść mnie - uśmiechnął się łobuzersko.

- Nie- odparła i odwzajemniła uśmiech. Adam uniósł brwi. Podszedł bliżej i oparł się o drzwi. Ich usta dzieliły zaledwie milimetry. Chłopak wahał się przez chwile, po czym złożył krótki pocałunek na ustach dziewczyny. Ta uśmiechnęła się szerzej i odwzajemniła całusa. Kilka sekund potem Adam zrobił krok w tył. Annie odsunęła się od drzwi i otworzyła je. Chłopak skłonił się i wyszedł. Pomachał jej jeszcze i zawołał:

- Do poniedziałku! - i już go nie było.

- Do poniedziałku - szepnęła.

Zamknęła drzwi i odetchnęła głęboko. W holu pojawiła się Caroline. Zobaczyła córkę z bananem na twarzy i zapytała :

- Co ty taka cała w amorach? - zaśmiały się. Poszły do kuchni i Annie powiedziała matce, że Adam ją właśnie pocałował. Na koniec dodała, że boi się o ich przyjaźń. Kobieta wzruszyła ramionami.

- Na pewno wasza przyjaźń przetrwa. Może przerodzi się w coś głębszego? - sugerowała.

Dziewczyna przytuliła matkę, wzięła gorącą kąpiel i położyła się do łóżka. Nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok. Kiedy przyszedł sen, nie był on najpiękniejszy na świecie. Śnił jej się koszmar, a główną rolę odgrywał Adam.





_________________________

I co sądzicie o tym rozdziale? Albo o Adamie? Będą razem? Jak myślicie?

Szczerze sama nie wiem :P Wiem jedno, że nasza akcja powoli nabiera rozpędu. Nie zniechęcajcie się zbyt szybko. Potem będzie ......

Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i sorki za błędy :)

Anielska Córka ✔Where stories live. Discover now