Rozdział 33

12.9K 610 12
                                    

Wszedłem do środka domu, w którym znajdowała się Ariana. Jedyne co mnie zdziwiło to, to że bezproblemowo udało nam się tutaj wejść. Dom znajdował się niedaleko mojego rodzinnego domu.
Szliśmy z częścią chłopaków w tym Cameronem w głąb budynku, szukaliśmy Ariany. Wchodziłem po kolei do każdego pomieszczenia łazienka nie ma jej tam, kuchnia też nic, piwnica tak samo, na pierwszym pietrze nikogo nie było, ruszyliśmy do góry. W pierwszym 3 pokojach było pusto tak samo jak w następnych dwóch, został jeden, tam na pewno ona będzie ale gdzie jest Chris? Jest na tyle głupi by jej nie chronić? By pozwolić jej zostać samej w nie chronionym budynku? Kretyn. Mogłem go zabić gdy miałem szanse, nie miałbym teraz takich problemów. Otworzyłem drzwi do ostatniego pokoju i miałem racje na łożku leżała Ari, nie była przywiązana ani poraniona. Jej ciało było jak zawsze bez skazy. Podeszłem do niej, od razu rzuciła mi się w ramiona. Tak bardzo ją kocham.
- Ariana jesteś cała?
- Tak jest wszystko dobrze. Jeździmy już stąd.
Chcieliśmy wyjść lecz przed twarzą pojawił się nam Chris. Nie bałem się. Przy sobie miałem 3 pistolety i noże a w każdej chwili do pokoju wejdą chłopacy.
- No no Justin nie spodziewałem się ciebie tak szybko.
- O co ci chodzi?!
- Żeby uratować tą szmatę zajęło ci to tylko tydzień, żeby uratować swoją rodzine zajęło ci to ... - chwycił swój podbródek, udając że się zastanawia. - Ah no tak nie udało ci się ich uratować. Wszyscy zostali zamordowani na twoich oczach. Pamiętasz ten obraz? Pamiętasz to jak leżeli w kałuży krwi? Pamiętasz jak ich ciała traciły powoli kolor?!
- Co ci zrobili moi rodzice? Co ty masz wspólnego z tym?
- Jesteś taki głupi Justin. Myślałem że na człowieka 'morderce' będziesz mądrzejszy.
- Nie rozumiem o co ci chodzi! I po co ci było uśmiercanie Ariany?!
- Chciałem byś umarł. Chciałem byś cierpiał. Taki był rozkaz.
- Rozkaz od kogo?!
- Zastanów się Justin. Wysil trochę tą swoja główkę.
- Liam...
- Blisko i to bardzo blisko.
- Ale ja go zabiłem.
- Nie do końca. To wszystko było ustawione Justin. To była nasza gra, w której ty byłeś pionkiem. Twoi rodzice też nimi byli, ich zlikwidowaliśmy teraz czas na ciebie.
- W jakiej grze? Nie pisaliśmy się na to.
- Ty nie, twoi rodzice też nie.
- Więc kto?
- Rodzice tej małej suki was w to wciągnęli. - wskazał na Ariane stojącą obok mnie i płaczącą.
Moje mięśnie się napięły na to jak ją nazwał.
- Nie mów tak do niej! - syknąłem lecz jedyne co dostałem w zamian to lekki uśmiech na jego twarzy.
- Co nie zmienia fakty że przez jej rodziców tutaj jesteś. Nie zdążyłeś ich zabić racja? Widzisz mogłeś to zrobić wcześniej.
A nie planować to dopiero teraz.
- Co? Chciałeś ich zabić? - Ariana złapała moja dłoń, jej oczy nie przestawały łzawić, po policzkach leciały strumienie łez. Błagała bym powiedział, że to nie prawda ale tak nie było.
- Kochanie porozmawiamy o tym potem.
- No no no Justin dawno cię nie widziałem - odezwał się mężczyzna wchodzący do pokoju, znałem go. To był on.
----
Hejka :)
Jak wam się podoba? Jak myślicie kto jest tym mężczyzna? Co zrobili rodzice Ariany? Zbliżamy się powili do końca, tak strasznie jest mi smutno z tego powodu.

Stalker j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz