Rozdział 4

10 0 0
                                    

Z perspektywy Charlie.

– No więc, gdzie mieszkacie? – pytam spokojnie patrząc przed siebie. Cała czwórka jest naprawdę bardzo interesująca. Zawsze byłam ciekawska, więc nie dziwi mnie to, że coś każe mi zainteresować się nimi. Mulat spogląda na mnie badawczo, zdaję się obmyślać wszystkie za i przeciw tego, aby mi powiedzieć gdzie znajduję się dom ich gangu. Mieszkają razem, tak wnioskuję ze słów Luke'a.

– Na samym końcu miasta, jeszcze trochę drogi nam zostało. – odpowiada głosem przepełnionym niepewnością. Zdążyłam zauważyć, że cała reszta nie jest tak wygadana na własny temat jak Calum. Uśmiecham się lekko,  to, że mi powiedział gdzie mieszka, to pierwszy krok, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Wiem, wiem jestem bardzo ciekawska, ale lepiej chyba dowiedzieć się teraz jak najwięcej o nich, niż gdy zamkną mnie w jakiejś piwnicy lub po prostu zastrzelą, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Marszczę brwi, gdy chłopak wyciąga papierosy z tylnej kieszeni, kieruję paczkę w moją stronę, kiwam przecząco głową, jak miło.

– Jak chcesz siebie truć, to śmiało, ale trzymaj to daleko ode mnie. – mruczę, na co słyszę jego śmiech. Jezu, aż taka zabawna jestem? Nie sądziłam. Chłopak wsadza fajkę do ust, świetnie, smród rozniósł się po całym samochodzie. Uchyla lekko szybę po mojej stronie. Wiatr owiewa moją twarz. Nie myślę o ucieczce, wiem, że tacy jak oni, szybko mnie znajdą, najdziwniejsze więc jest to, że oni właśnie mi pomagają, jestem naprawdę ciekawa jaką da im to korzyść. Gdy patrzę w stronę biegnącej kobiety, zazdroszczę jej, jest wolna. Chłopak wdycha tytoń ponownie, dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że się nie zatrzymał. Moment, w którym odrywa rękę od kierownicy, aby złapać fajkę, przeraża mnie tak, że krzyczę. On chce nas zabić, zatrzymuję się z pytającym wyrazem twarzy.  – Chcesz nas zabić?! – krzyczę na niego, znowu ten jego śmiech, na szczęście nie jedzie. Dopala papierosa do końca i wyrzuca go przez okno, dba o środowisko, nie ma co! Ruszamy.

– A kim jesteście, co robicie w życiu? – pytam, wiem, wiem, Zoey już mi sporo powiedziała, ale jednak wolę się tego dowiedzieć od niego, przecież równie dobrze mogą to być jakieś plotki. Calvin się na nich obraził i wygaduję różne bzdury. Chłopak chyba nie wydaję się zbyt zadowolony z mojego pytania.

– Lepiej porozmawiajmy o pogodzie. – mówi. Uch, teraz to już na pewno nic mi nie powie. Mruczę coś pod nosem i kiwam głową. Uśmiecha się, to dobrze, zdaję mi się, że tylko on nie ma tendencji do wpadania wściekłość. Jak dobrze. – Lubię jak niebo jest tak ciemne, wtedy wydaję mi się, że jestem kimś innym, rozumiesz. Patrząc w czarne niebo mam szansę stać się chociaż przez te pięć minut, kimś zupełnie innym. – mówi, kiwam głową. Niech gada. Jest naprawdę miłym chłopakiem, równie przystojnym co cała reszta towarzystwa, niestety. – Mam nadzieję, że nie masz nas za jakiś pieprzonych gnojków, bo nasłuchałaś się bajeczek na nasz temat, ludzie gadają, ale nas nie znają. Tak naprawdę, mimo pary faktów, nie jesteśmy tacy źli. – powiedział, kiwałam głową. Faktycznie, może ludzie osądzili ich nie prawidłowo. W takim razie im współczuję. To co jednak robią, niestety jest prawdą i nie da się tego ukryć, niestety. – A ty, co robisz? Jak sobie radzisz z ostatnimi zdarzeniami? – pyta. Skoro o to pyta, to na pewno wie jak przerażona byłam gdy wychodziliśmy z imprezy Calvina.

– A jak myślisz? Wszystko wydaję mi się podejrzane, wszędzie się czegoś doszukuję. Wiesz dziś, przed waszym przyjściem, stał taki samochód, czarny, zauważyłam, że od dłuższego czasu mi się przygląda facet w aucie. Tylko, że to było naprawdę. Jak podeszłam do okna, odjechał z piskiem opon. – mówię, wygląda na przestraszonego, przez chwilę jakby kalkuluję coś w głowie, a po chwili kiwa nią, wyciąga z tylnej kieszeni tym razem telefon. Wybiera czyjś numer i wystukuję w nim jakąś treść. Nie patrzę mu przez ramię, ale domyślam się, że chodzi o to co mu powiedziałam. Przypominam sobie, że na samochodzie narysowana była literka "H." Szybko mówię o tym Mulatowi na co ten łapię się za usta. Auto stoi. Różni ludzie przejeżdżają obok nas. Czuję, że coś jest nie tak, wiem jednak, że dobrze zrobiłam mówiąc mu o tym co się wydarzyło jakąś chwilę temu. Jest po dwudziestej.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 04, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bully. L.H.Where stories live. Discover now