17

5K 405 21
                                    

POV: Megan
Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie początek wakacji. Planowałam wyrwać się z Denver, chociaż na killka dni, ale z Alanem, a nie sama. Nie do końca podobała mi się wizja spędzenia miesiąca bez Internetu, telewizji i tym podobnych, za to w towarzystwie ciotki i wujka, z ktorymi kontakt urwał się kilka lat temu.

Być może mama myślała, że spędzając z nimi połowę wakacji, nasze relacje w magiczny sposób się poprawią. No cóż, to tak niestety nie działa.

Jednak biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich miesięcy, taki wyjazd pozwoli mi na prawdziwy odpoczynek. Kto wie, może wakacje bez Alana wcale nie będą kompletną klapą?

Obudził mnie głos stewardessy, która informowała podróżnych o dotarciu do celu. Zaspana przetarłam oczy i wrzuciłam niedokończoną książkę do torby. Znowu nie było mi dane doczytać jej do końca.

Gdy wysiadłam z samolotu, zaczęłam rozglądać się za wujkiem. Znalezienie go nie należało do najtrudniejszych zadań, ponieważ należał do osób bardzo wysokich i chudych. Pomachał do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Wyściskał mnie, wrzucił walizki do bagażnika i pomógł wsiąść do samochodu.

Niecałe pół godziny później byliśmy na miejscu. Dom cioci i wujka wyglądał tak, jak go zapamiętałam: prosta, drewniana konstrukcja, okna z białą futryną i przestronny ganek przed wejściem. Tuż za nim znajdowała się stajnia, w której kiedyś było całe stado koni.

Po chwili na ganek wyszła ciocia Mary - niska, przysadzista kobieta z burzą brązowych loków.
-Jak Ty wyrosłaś, Maggie! - powiedziała i zaczęła mnie tulić. Czy zna ktoś ciocię, która nie zdrabnia imion i nie jest chodzącym imadłem? No właśnie, ja też nie. - Pewnie jesteś głodna. Chodź, zrobiłam pyszny obiad! - wykrzyknęła i zaciągnęła mnie do kuchni. Świetnie - wyjadę stąd z dodatkowym bagażem w postaci kolejnych kilogramów.
-Pozwól jej się najpierw odświeżyć, Mary. Przecież zdąży zjeść. -wtrącił wujek. Przynajmniej na niego mogłam liczyć.

Poszłam do pokoju, w którym spałam, gdy byłam mała. Niemal nic się w nim nie zmieniło. Łóżko, biurko oraz szafa stały w tym samym miejscu, co kilkanaście lat temu. Położyłam się na łóżku i od razu poczułam znajomy, lawendowy zapach. Najwyraźniej ciocia od lat była wierna temu samemu płynowi do płukania.

Kilka minut później udałam się do łazienki. Spojrzałam w lustro. Jak bardzo zmieniłam się od mojego ostatniego pobytu tutaj? Chyba nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie. Zmoczyłam twarz zimną wodą i poczułam ulgę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo było mi gorąco.

Wyszłam na korytarz i skierowałam się na schody. Po drodze oglądałam nieliczne zdjęcia, które ozdabiały ściany. Jedno z nich przykuło mój wzrok. Osoba widniejąca na zdjęciu była mi znajoma, czułam to. Po chwili wiedziałam, kto to jest. Cholera.

Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔Onde histórias criam vida. Descubra agora