Strach i pogodzenie.

38 2 0
                                    

Hej. Chciałabym oficjalnie ogłosić konkurs: Ten kto zgadnie ile mam lat i odpowie w komentarzu ten dostanie dedyk rozdziału i będzie mógł wybrać temat  jedno rozdziałowego opowiadania, odpowiedź nie musi być celująca ten kto będzie najbliżej prawdy wygrywa. Pamiętajcie komentarze nie gryzą i wraz z odpowiedzią oczekuję oceny rozdziału. A teraz miłego czytania :)



"Całe życie jest niewolą. Należy więc pogodzić się z losem, jak najmniej ubolewać nad nim i chwytać każdą korzyść, jaka z nim się łączy. Żadne położenie nie jest aż tak straszne, by człowiek obdarzony równowagą ducha nie znalazł w nim jakiejś pociechy."

Weszliśmy do pięknie urządzonego pokoju. Ba!! Słowo "apartament" zdecydowanie bardziej pasuje do tego miejsca. Wszystko było pięknie urządzone, a każdy z mebli był ozdobiony zachwycającymi rzeźbieniami. W oczy rzucił mi się mały obraz, który wisiał nad lustrem. Przedstawiał on statek na morzu. Napis, który widniał w rogu sprawił, że miałam ochotę płakać i śmiać się jednocześnie: „ Statek przyszłości." Ludzie byli tacy naiwni, ich przekonanie o tym, że stworzyli coś wiecznego, było po prostu śmieszne. Oto stoję na pokładzie tej niezniszczalnej machiny, znając prawdę. Stoję pomiędzy ludźmi, którzy nieświadomi niebezpieczeństwa i tragedii, jaka ich czeka, popijają spokojnie szampana, czekając, aż statek przypłynie do portu, a oni wysiądą z niego ciesząc się chwałą, jaka przypadnie im za wzięcie udziału w dziewiczym rejsie wielkiego Titanica. Oczy zapiekły mnie niemiłosiernie, domagając się uwolnienia długo trzymanych łez.

- Kochanie, dobrze się czujesz? - wyrwana z letargu spojrzałam nieprzytomnie na mojego towarzysza. - Tak, oczywiście, wspaniale, po prostu to jest takie piękne. - mój głos był bardziej chrapliwy niż zazwyczaj. Miałam nadzieję, że da się to zwalić na fałszywe wzruszenie.

- Cieszę się, że się państwu podoba. - dopiero teraz zwróciłam uwagę na stojącego obok mnie blondyna.

- Państwo Astor polecili mi przekazać państwu kilka wiadomości. Po pierwsze, są państwo dzisiaj zaproszeni na kolację z kapitanem w głównej jadalni. Po drugie, państwo Astor mieszkają trzy pokoje dalej - gdyby potrzebowali państwo pomocy, jestem do państwa dyspozycji. - dokończył patrząc na nas wyczekująco.

- Oczywiście, poradzimy sobie, możesz już odejść. - głos Sharona był zimny i nieuprzejmy, czasem nie potrafię go zrozumieć - co ten biedny chłopak mu zrobił?

- Naturalnie sir, och... byłbym zapomniał, pułkownik kazał przekazać, że w szafie znajdą państwo ubrania. - powiedział chłopak, kierując się szybko do wyjścia, unikając przy tym wzroku Sharona jak ognia. Gdy drzwi się za nim zamknęły, od razu skierowałam swój wzrok na mojego „męża", wskazując na niego oskarżycielsko palcem.

- Czy ty musisz być taki gburowaty, niemiły, zarozumiały i arogancki? Musiałeś go tak potraktować? - zapytałam. Obrócił się do mnie, a jego twarz była przesiąknięta furią.

- Jak mam się zachowywać? Muszę myśleć jak nas  stąd wyciągnąć, a nie o uprzejmościach. Wydaje ci się, że jesteś najważniejsza? Mylisz się. Przestań się w końcu zachowywać jak księżniczka, ok?

- Ja jak księżniczka?! W tej sytuacji pomimo niechęci do siebie powinniśmy się wspierać, mam już cię dość, to dla mnie trudne, boję się, moje życie rozpadło się w jednej chwili!! - krzyczałam, a łzy swobodnie spływały po moich policzkach. Coś w jego spojrzeniu się zmieniło, podszedł do mnie szybko i bez zastanowienia przytulił mnie. Ufnie oddałam uścisk, szlochając w jego koszulę.

- Wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie razem. - szeptał uspokajająco, głaszcząc mnie dłońmi po plecach. Przytuliłam go jeszcze mocniej, było to wszystko, czego teraz potrzebowaliśmy oboje, bo tylko ramiona drugiej osoby mogły dać ukojenie i zapomnienie przed okrutną rzeczywistością. Odsunął się ode mnie, speszona spuściłam wzrok.

- Pójdę się wykąpać. - powiedziałam cicho i nie czekając na jego reakcję, ruszyłam szybko do łazienki. Nalałam do wanny lawendowego olejku do kąpieli i zanurzyłam się po szyję w wodzie, wdychając przyjemny zapach. Oczy mnie piekły, ale już nie potrafiłam wydobyć z siebie łez, byłam pusta. Pomimo strachu i tęsknoty muszę dać radę, przeżyję lub zginę, pomagając innym. Ale to już było bez różnicy, pogodziłam się z losem i jestem gotowa stawić mu czoła.

Niemożliwe czasem staje się możliwymWhere stories live. Discover now