Rozdział 8

264 27 0
                                    

- Mam nadzieję, że to dobry pomysł... - westchnęła Sam.

- Co? – zdziwił się Chris.

- No wiesz, zebranie wszystkich w rocznicę. Josh serio się cieszył, że coś razem robimy, nie? – mówiła smutno.

- No, absolutnie tak. Wiesz, nie był tak podjarany chyba w sumie nigdy. – odpowiedział twierdząco.

- Dobrze.. dobrze... Strasznie trudno go wyczuć i... trochę się martwiłam. – kontynuowała rozmowę Sam

- Nie ma o co, to był dobry pomysł. – uspokoił ją.

- Mam nadzieję, że pozostali też tak myślą.

- Przecież przyjechali, nie?- Chris spojrzał się w stronę, w którym jadą.

- Dzięki, zią. Miło słyszeć. – stuknęła go po kumpelsku pięścią Sam.

- Wiesz co? Skończmy gadać o tym co było, i cieszmy się wycieczką. – zaproponował Chris.

- Wiesz, co? Masz rację.

- Wiesz, jak poznałem Josha? – zapytał.

- Nie...

- Ok. W trzeciej klasie. Josh siedział z tyłu sali, ja z przodu. Nawet nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu. Ale dzieciak siedzący obok Josha strzelił dziewczynie z przodu ze stanika i... - zrobił przerwę - ... nauczycielka przesadziła go do pierwszego rzędu – na moje miejsce! – opowiadał.

- Ok. No i?

- No i to, że ja trafiłem do tyłu! – kontynuował.

- I?

- No... obok Josha! Tak się poznaliśmy! I wiesz, zostaliśmy kumplami. I tak do dziś.

- Boska interwencja. – westchnęła Sam.

- Gdyby nie to, że Jeanie Simmonds zaczęła dojrzewać trzy lata przed innymi, i że akurat tego dnia włożyła bluzkę z takim wycięciem, że było widać stanik, to kto wie? – zaśmiał się. – Możliwe, że siedziałabyś tu teraz sama. Albo rozmawiała z kimś zupełnie innym? A tak... Bum: efekt motyla.

I CO BY BYŁO GDYBY...


Until DawnWhere stories live. Discover now