Rozdział 2

103 6 1
                                    


    Bum. Bu-bum, bu-bum, bu-bum. Bum.  Serce waliło mi jak młot, przypominało zwierzę szamotające się w klatce. Tak wiele razy zastanawiałam się jak umrę. Miałam nadzieję na szybką i bezbolesną śmierć. Jednak to...odbiegało zupełnie od mojego wyobrażenia. To prawda, nie bolało. Skłamałabym gdybym tak powiedziała, jednak uczucie, które mnie ogarnęło było gorsze niż to. Czułam rozsadzającą kulę w klatce piersiowej, ssała tuż za mostkiem i nie pozwalała mi uciec. Nie mogłam się uwolnić. 


    Pustka, bo to chyba odczuwałam, wypełniła mnie całą. "Pomocy" - myślałam, lecz wiedziałam, że nie mogę nawet krzyknąć. Moje ciało stało się moim więzieniem. "Nie Raven to twój umysł się nim stał." - zaświtało mi w głowie. Nikt nie mógł mi pomóc. Byłam zupełnie sama. Czułam zimno betonowego parapetu pod dłońmi, wiatr na moich policzkach lecz nadal myślałam, że spadam. Ciemność była ze wszystkich stron, czarna i nieprzenikniona. Chciałam zacisnąć powieki, miałam ochotę najzwyczajniej w świecie się poddać. Jednak wola walki, wola ŻYCIA mi na to nie pozwalała. Czekałam licząc na cud, ale każda minuta była coraz bardziej nieznośna. Pustka, tak przejmująca i tak okropna nie chciała mnie opuścić. "Tylko ty możesz z nią walczyć" - szepnął głos w mojej głowie. Tylko ja. Nie mogłam liczyć na nikogo, musiałam liczyć na siebie. Próbowałam się uspokoić, myślałam, że to mi pomoże. Jednak tym razem byłam spokojna. Strach został przygnieciony przez pustkę.  Musiałam zwalczyć to uczucie. Pomyślałam o moim bracie. Jacob, ten który zawsze był przy mnie. Rodzice, oni też mnie wspierali. Jednak myśl o mojej rodzinie nic mi nie pomagała. Najzwyczajniej w świecie byłam samotna. Samotność w tłumie to bardzo częsty incydent. Niby otaczają cię ludzie, jednak nikt nie jest ci bliski tak jak byś tego chciała. "Nie myśl o tym to jeszcze bardziej cię pogrąży." - skarciłam siebie w myślach. 


    Nagle przestałam czuć wiatr na mojej skórze, ogarnęło mnie ciepło. Poczułam jak ktoś lekko mną potrząsa, jednak nie mogłam wydusić z siebie słowa. "Błagam, pomocy" - myślałam w kółko i kółko, a osoba nie przestawała próbować się ze mną skontaktować. Ciepło przybrało na sile. Czułam je nawet w głębi siebie. I z zaskoczeniem stwierdziłam, że roztapiało ono pustkę, która z minuty na minutę malała. Ciemność odchodziła, nie tak jak zwykle - nagle i gwałtownie, gdy tylko zapalono światło - lecz powoli, spokojnie. Kiedy całkowicie odeszła zobaczyłam zmartwioną twarz, ciemne i głębokie oczy nie zdradzały żadnych emocji, tylko zmarszczone brwi i pionowa kreska pomiędzy nimi sprawiała, że mogłam odszyfrować emocje. Powinnam być zdziwiona, że moim wybawicielem stał się Alex? Po raz drugi widział mnie w takim stanie, boże co on sobie pomyśli.... Jednak chłopak bez słowa chwycił mnie za rękaw czerwonego swetra i pociągnął mnie w stronę korytarza. Nie miałam siły się mu sprzeciwić. 


    Szliśmy tak w milczeniu, aż w końcu brązowooki zatrzymał się przy automacie z napojami, posadził mnie na ławce obok i bez słowa zaczął wrzucać pieniądze do maszyny. Po chwili podał mi kubek z ciepłym napojem i stanął pod ścianą naprzeciwko, bacznie mi się przyglądając. Moje serce nadal kołatało, jednak czułam jak puls powoli wraca do normy. Nikt z nas się nie odezwał. Upiłam łyk i szczęśliwa zauważyłam, że to czekolada. Ciepło znowu rozeszło się wewnątrz mojego ciała. Spojrzałam na Alexa, dopijając czekoladę.  Jego włosy były potargane tak jak dzisiaj rano, był wysoki i dobrze zbudowany, dopiero teraz mogłam zauważyć skrawek tatuażu, wystającego spod krótkiego rękawa białej bluzki. W sumie spodziewałam się tego po nim. Odwróciłam głowę, patrząc przed siebie.

- Dziękuje - wyszeptałam, bo nie miałam odwagi powiedzieć nic innego. Te oczy... Czułam je na swoim policzku. Spojrzałam na niego ponownie i pożałowałam. "Dlaczego akurat on musiał mnie zobaczyć?"- pomyślałam i zamknęłam na moment oczy. Moja głowa pulsowała z bólu, jednak miałam wystarczająco siły by się podnieść.

- Wszystko już dobrze? - zapytał, kiedy odkręciłam się do niego tyłem. Nadal czułam się jakbym nie panowała nad swoim ciałem, jak byłby to sen. Kiwnęłam głową i odeszłam korytarzem. Kilka metrów dalej zauważyłam kosz. Cisnęłam do niego kubek, a ten odbijając się od zielonkawej ściany wpadł do kubła.

- Znowu piękny rzut - usłyszałam szept. Nie odkręciłam się. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu.

Chegaste ao fim dos capítulos publicados.

⏰ Última atualização: May 02, 2016 ⏰

Adiciona esta história à tua Biblioteca para receberes notificações de novos capítulos!

OsaczonaOnde as histórias ganham vida. Descobre agora