Zakapturzona postać obserwowała poczynania załogi statku bojowego. Wszyscy obecni na mostku pilnowali, aby zachować bezpieczną odległość od dowódcy. Mroczna postać w masce i z kapturem narzuconym na głowę, przyszła chwilę po tym, jak statek przeleciał przez jedno z wielu przejść i pojawił się w układzie planety Tirna. Członkowie załogi usłyszeli cichy stukot, a po chwili zakapturzony dowódca stał przed hologramem, który wyświetlił planetę i trzy okręty bojowe, które zbliżały się do niej.
- Dowódco! - Za mroczną postacią w bezpiecznej odległości stanął mężczyzna w średnim wieku i uderzył się pięścią w pierś na znak szacunku. - Nasi szpiedzy donieśli o obecności mnicha na planecie.
Zakapturzony przekręcił lekko głowę i wpatrywał się w żołnierza. Mężczyzna przełknął głośno.
- To niczego nie zmienia – rozległ się zniekształcony głos. - Jest to nam na rękę.
- Jak to?
Dowódca postąpił krok, a żołnierz odruchowo się cofnął.
- To już nie twój interes, sierżancie. Rozpocznijcie desant.
- Tak jest, dowódco. - Mężczyzna ponownie uderzył się pięścią w pierś i pospiesznie odszedł oglądając się raz po raz za siebie, ale zakapturzona postać nie widziała już tego, gdyż ponownie pochylała się nad hologramem. Po chwili z trzech statków zaczęły wylatywać setki mniejszych i kierowały się na Tirnę. Do mrocznej postaci dołączyła kolejna, wyglądająca tak samo, tylko różniła się wzrostem. Była wyższa od pierwszej. W ciszy przemierzyli odległość z mostka do hangaru i wsiedli do jednej z maszyn, które miały przeprowadzić desant. Statek wystartował i skierował się na obleganą planetę. Tubylcy nawet nie próbowali się bronić, więc statki wylądowały bez problemu w stolicy zalesionej planety. Maszyna z dwiema tajemniczymi postaciami przybyła ostatnia, kiedy żołnierze zabezpieczyli teren i pojmali mieszkańców razem z przebywającym wśród nich mnichem. Pojmane istoty zadrżały, kiedy ze statku zeszły dwie zakapturzone postacie.
- Dowódco! Teren zabezpieczony, wszyscy mieszkańcy pojmani. Jakie dalsze rozkazy?
Mnich wpatrywał się w ciemność, którą stwarzał narzucony kaptur, jakby próbował dojrzeć twarz przybysza. Tak samo tajemnicza postać zlustrowała mężczyznę, który ubrany był w tradycyjną zbroję zakonu, która miała go chronić przed ciosami zwykłej broni białej, palnej czy też magii.
- Dowódco?
Zakapturzony spojrzał się na sierżanta, któremu przeszedł dreszcz po plecach.
- Co zrobić z mieszkańcami?
- Zabić, a mnicha zabrać na pokład – powiedział, po czym odwrócił się przy akompaniamencie krzyków schwytanych.
- Noemi!
Krzyk mnicha zatrzymał zakapturzoną postać.
- Nie jesteś taka! Masz mnie, więc zostaw te biedne istoty w spokoju.
Dowódca powoli odwrócił się przodem do członka zakonu i wpatrywał się przez chwilę, po czym przemówił zniekształconym głosem.
- Masz racje Raszak. Noemi, którą znałeś nie była taka. Jednak starszyzna stworzyła ją nową i to zakon jest odpowiedzialny za moje czyny.
- Nie, to nie zakon jest za to odpowiedzialny, tylko ty.
Od strony zakapturzonego rozległ się śmiech.
- Jesteś naiwny, myślisz że wzbudzisz we mnie poczucie winy? To jest twój plan? Tak mnich chce uratować niewinne stworzenia?
Postać w dwóch krokach pokonała dzielącą ich odległość i dopiero teraz mnich zobaczył maskę, za którą skryte było oblicze Noemi. Jedyne co można było dostrzec, to świecące się na czerwono oczy bez źrenic.
![](https://img.wattpad.com/cover/64617507-288-k906108.jpg)
VOUS LISEZ
Krwawy Dzień
Science-FictionRok 2140. Ludzie przeskoczyli bariery narzucone przez przyrodę, odkrywając nowe planety, surowce, rasy. W mgnieniu oka zaczęły się intergalaktyczne podróże, człowiek coraz bardziej zaczął się rozwijać. O ziemi każdy już prawie zapomniał, została zep...