Rozdział II: Gilbert, nie... CO?!

448 37 5
                                    

Litwa obudził się rano koło Polski. Polak jeszcze spał. Był odwrócony tyłem do towarzysza, który przytulił go do siebie. Litwin zaczął ''rysować'' nosem kółka na policzku przyjaciela. Ten mruknął, ale szatyn się nie poddawał. Dalej ocierał się twarzą o twarz śpiącego. W pewnym momencie polizał koniuszek nosa Feliksa. Ten przykrył się kołdrą i mruknął:
-Gilbert, nie... jest za wcześnie.
-CO?!-Wyrwało się zdezorientowanemu Litwinowi. Polak zerwał się z łóżka.
-Licia? Co ty tutaj robisz?-zapytał, z nuta strachu w głosie.
-Przyjechałem, bo chciałem się z tobą zobaczyć. Ale chyba jestem nie w porę.- Litwin po prostu wstał i uciekł do łazienki, nie zważając na tłumaczenia Polaka. Zamknął się tam i zaczął płakać. Nie wiedział dlaczego jedyna osoba która go kochała zrobiła coś takiego. Przez tę wszystkie lata w domu Ivana nie wpadło mu do głowy żeby Feliks mógł go zdradzić, a tym bardziej z Prusakiem. Jego lamenty i smutki przerwało głośne, przeciągłe, złośliwe miauknięcie. Toris spojrzał w stronę dźwięku. Przed nim stał biały, brudny kot z czerwonymi oczami i szrama na jednym z nich. Łasił się do nóg szatyna. Ten go chciał pogłaskać ale kot machnął na niego łapią, chłopak ledwo uciekł, i zasyczał. Co za okropny kocur. Jak Feliks może trzymać takie wściekłe zwierze w domu? -pomyślał Litwa. Kot delikatnie podreptał pod drzwi i się o nie oparł. Gdy się nie otworzyły, uderzył w nie łapą. Ani drgnęły. Litwin zaśmiał się. Kot spojrzał na niego wściekły i wydał z siebie żałosne miauknięcie.
-Już, już ci otworze te drzwi.-Chłopak wstał i otworzył drzwi. Kot wybiegł z pomieszczenia, a za nim Toris. W pewnym momencie, zwierze wbiegło do kuchni. Litwin wyhamował przed wejście, słysząc krzątającego się tam Polaka.
-O, któż to, totalnie, wrócił? Hrabia i dyktator Gilbert.-Toris się wzdrygnął. Gilbert? Tu? Kiedy, jak i gdzie?-Chodź malutki, musisz być zafeliście głodny.-Chłopak zajrzał do kuchni. Feliks obecnie stał przy blacie i nasypywał do miseczki jedzenie dla kotów a obok niego, też na blacie, stał ten wściekły kocur. Polak był ubrany w dużo, za dużą koszulkę i różowy fartuszek. Ten widok rozczulił Litwina. Stwierdził że nawet po tych wszystkich latach Polska się nie zmienił.
-A więc,...-zaczął Litwa, wchodząc do kuchni ze zwieszoną głową. Polska gwałtownie się odwrócił.-Gilbert to kot?-zapytał. W oczach Polski z początku było widać zdziwienie które później przerodziło się w ciepły uśmiech.
-Tak, głuptasie. To ci chciałem cały czas powiedzieć.-Litwin spalił cegłę. Było mu wstyd za swoje zachowanie. Polak go przytulił, na co Litwin też go objął.
-Polsko, przepraszam. Byłem pewien że...
-Nigdy w życiu.-przerwał mu Feliks.-Kocham tylko, i wyłącznie ciebie. I to się nie zmieni.-wtedy blondyn z pochmurniał, odsunął się od drugiego i obrócił do niego tyłem.-A to co się dzieje w niewoli i w czasie wojny nie ma znaczenia w normalnym życiu.-Litwin spojrzał na stojącego tyłem do siebie chłopaka. Obrócił go do siebie i spojrzał mu w oczy. Oczy pełne łez, smutku i strachu. Toris jeszcze nigdy w życiu nie widział Feliksa w takim stanie. Przytulił go mocno do siebie.
-Wiele przecierpieliśmy, ale dziś już możemy być razem.-powiedział z nadzieją w głosie Litwin.
-Liciu. Nie opuszczaj mnie. Już nigdy.
-Dobrze, księżniczko. Będę cię strzegł jak oka w głowie.-zażartował Toris, by rozśmieszyć drugiego.
-Zero powagi.-powiedział Feliks, jakby obrażony, ale szatyn czuł jak chłopak się śmieje.

Hetalia śladami przyszłościKde žijí příběhy. Začni objevovat