# 36 (część II)

6.5K 533 223
                                    

Oczy zaczęły mnie przeraźliwie piec. Nogi zadziałały automatycznie. Szybko podeszłam do drzwi, po czym wyszłam na zewnątrz. Muszę się przewietrzyć. Albo mam pomysł. Idę stąd i mam gdzieś ten trening i cheerleading. Wracam do domu. Wybiegłam na deszcz, nie przejmując się, że mogę się przeziębić. Nawet nie zauważyłam, kiedy krople spływające z mojej twarzy to nie deszcz, tylko łzy. Świetnie, rozkleiłam się jak jakiś bachor. Po kilkudziesięciu sekundach byłam cała mokra, a z ubrać zaczęła kapać woda.

Wybiegłam na chodnik, którym miałam zamiar dotrzeć jak najszybciej do domu. Szłam szybkim krokiem, aby jak najszybciej znaleźć się z daleka od szkoły. Nagle nieumyślne pośliznęłam się. Nie udolnie próbowałam złapać równowagę, lecz bez skutku. Kilka sekund później leżałam w błotnistej kałuży. Całe ręce i nogi miałam wybrudzone. Wyglądam jak ostatnie sierota.

Teraz już nie kryłam łez. Siedzę na poboczu rzadko uczęszczanej ulicy, cała brudna, mokra i upokorzona. Ryczę jak nigdy. Nie obchodzi mnie co pomyślą ludzie, którzy mnie zobaczą. I tak w ich oczach jestem nikim.

Nie wiem, jak długo przebywam w tym miejscu. Pół godziny, godzinę? Lecz łzy mi się nie kończą, tak samo jak deszcz.

- Długo masz zamiar tak siedzieć?

Głos, który jest moim wybawieniem lub przekleństwem. Otworzyłam oczy. Wszystko widziałam jak za mgłą, ale z sekundy na sekundę było lepiej. Zauważyłam wtedy, że krople nie padają na mnie, choć spadają wokół. Spojrzałam na osobę obok mnie. Tsukki kucał obok mnie, a w dłoni trzymał duży, czarny parasol. Czarny, jak moje myśli.

- Przestań płakać, bo wyglądasz okropnie - myśli pewnie, że mnie tym pocieszy, ale ja nie mam teraz ochoty na zabawę pt. "Kłótnia z Tsukishimą". Nic, więc nie odpowiedziałam.

- Mogę sie tylko domyślać, jak się czujesz, ale wiem, że jesteś silna i sobie poradzisz - spojrzałam w jego brązowe oczy. Wyglądało na to, że mówił szczerze. - Chodź, odprowadzę cie do domu.

- Zmieniłam zdanie. Posiedzę tutaj.

- Chcesz siedzieć na ulicy, tak? Odprowadzę cię, czy tego chcesz czy nie. I będę tu z tobą tak długo, aż zmienisz zdanie.

- Dlaczego tak ci zależy? - wyrwało mi się. Wcale nie chciałam zadać tego pytania. Dlaczego, najpierw muszę mówić, a dopiero potem myśleć.

Nie zobaczyłam złości na jego twarzy, lecz raczej zadumę. Jakby intensywnie myślał.

- Nie wiem - odpowiedział po chwili, cichym głosem.

Patrzyłam na niego i nie widziałam już tej bezdusznej osoby. Jakby coś się w nim zmieniło, pękło. Zapomniałam o tych bezmózgich, pozszywanych frankensteinach. Na tej ulicy bałam tylko ja i Kei, który pierwszy raz nie wie co powiedzieć.

- Dobrze - powiedziałam, przerywając ta cudowna ciszę. - Możesz odprowadzić mnie do domu.

Wstaliśmy jednocześnie. Dopiero teraz przyjrzałam się sobie i zobaczyłam, że wyglądam gorzej niż tragicznie. Na pewno wstyd mu iść razem ze mną. Powinnam od razu wracać do domu, a nie robić z siebie bezdomnej.

Nagle poczułam coś na swoich ramionach. Obejrzałam się. To Tsukki dał mi swoją marynarkę od mundurku. Jest trochę za duża, ale i tak jestem za nią wdzięczna.

- Chodź, bo boję się, że się rozmyślisz - powiedział, niby obojętnym głosem. Nagle zobaczyłam przed sobą jego wyciągniętą rękę z paczką chusteczek w ręku. - Zrób ze swoją twarzą porządek.

Szliśmy wolnym krokiem, bardzo blisko siebie, z czego w między czasie próbowałam się ogarnąć.  Co chwilę jego łokieć ocierał się o moje ramię. Czułam ciepło jego ciała tuż obok mojego. Nie musiałam patrzeć, aby wiedzieć, że on tama jest. Panowała cisza, która wcale nie była niezręczna. Mogłam tak iść w nieskończoność, a przynajmniej do momentu, aż aż znów stanie się sobą i zechce mnie obrazić.

Nagle sobie coś uświadomiłam.

- Nie musiałeś dla mnie opuszczać treningu.

- Nie martw się o mnie. Powiedziałem trenerowi, że mnie głowa boli. A to jest po części prawda. Kiedy widzę takie puste osoby to nóż mi się w kieszeni otwiera.

- Kei, obrońca uciśnionych się znalazł - próbowałam tym rozładować napięcie, bo szliśmy jak w korowodzie pogrzebowym. - Słyszałeś wszystko od początku?

- Mniej więcej tak, ale nie chciałem reagować. Wtedy jeszcze bardziej by się na ciebie uwzięły. Ale jeśli jeszcze raz to się zdarzy, to...

- To co? - zapytała ciekawskim głosem, spoglądając na jego twarz, co było nieco trudne po pewnym czasie, bo nasza różnica wzrostu jest dosyć duża.

- To sobie pójdę, bo nie będę mógł na to patrzeć - kiedy to powiedział wydawało mi się, że zauważyłam u niego lekki uśmiech.

Szturchnęłam go łokciem w bok, pierwszy raz od pewnego czasu, szczerze się uśmiechając. On nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

Po pewnym czasie staliśmy już przed blokiem w którym mieszkam. Zwykły szary budynek, niegdyś pomalowany na kolor błękitny.

- To tutaj. Naprawdę, nie wiem jak mam ci dziękować - Kei znowu na mnie patrzył, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie chce przejść mu to przez gardło.

- Nie dziękuj. To sporadyczna sytuacja - następnie przeniósł swój wzrok na budynek. - Yamaguchi też tutaj mieszka. Nie wspominałaś, że go znasz.

Wydało się. Mówi się trudno.

- Tak, znam go, nawet bardzo dobrze. Ale to chyba przestępstwo nie jest. Nie powiedziałam, ci bo to nieistotny szczegół z mojego życia - rzekłam, opanowanym tonem.

- Masz racje. Nie musisz mi się spowiadać. To ja już pójdę. Do jutra, mam nadzieję - po czym odwrócił się i odszedł drogą, którą dopiero przyszliśmy.

Szybko podbiegłam do schodów i schroniłam się pod daszkiem. Jeszcze chwilę wpatrywałam się w oddalającą sie postać Tsukkiego. Dlaczego tak szybko uciekł, kiedy dowiedział się, że znam jego przyjaciela? Naprawdę, momentami zachowuje się dziwnie, ale za to co dzisiaj dla mnie zrobił jestem mu ogromnie wdzięczna.

Odwróciła się i już miałam otworzyć drzwi, kiedy uświadomiłam sobie, że cały czas mam na ramionach jego marynarkę. Nie ma sensu za nim teraz biec. Oddam mu innym razem. Otuliłam się nią jeszcze szczelniej. Pachnie ona Keiem, czyli truskawkami. Wąchając owy zapach, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.


Dedykuje ten rozdział  @VikiWiktoria, która w pewnym sensie odgadła, o czym będzie ten rozdział. Czuj się taka przewidywalna T_T

Wena u mnie jest niczym wyschnięte źródło. Wiem, co ma być dalej, ale kompletnie nie wiem jak to ubrać w słowa. Ostatnio siedziałam nad rozdziałem i napisałam sto słów w około czterdzieści minut. Mój rekord. 

PS. Wiem, zrobiłam z Sakury (Saki) niezłą łajzę i sierotę.

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.
Internetowe uczucie ➼ ⌞TSUKISHIMA KEI⌝Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang