# 40 (część I)

6.4K 599 133
                                    

To mój pierwszy dzień na sali od dłuższego czasu. Najpierw wykręcałam się przebyta chorobą, potem po prostu grałam na zwłokę, mając nadzieję, że Kiyoko sama mnie wyrzuci. Niestety, Akika tak dzielnie stała za mną murem i wierzyła, że to tylko chwilowa niedyspozycja, że menadżerka, trenerka i kuzynka mojej przyjaciółki w jednym, cały czas trzyma mnie w podstawowym składzie. A samej odejść jest jakoś głupio. W końcu są ludzie, co we mnie wierzą. Obiecałam, że tak łatwo się nie poddam. I mam nadzieję, że tak się stanie. Choć dzisiaj mogłam jeszcze odpuścić, bo mojej przyjaciółki teraz nie ma na treningu, coś jej wypadło.

Kiyoko przyszła, jak zwykle, punktualnie. Kazała nam ustawić się w dwuszeregu, a my oczywiście posłusznie to wykonałyśmy. Ja, rzecz jasna, stałam z przodu, bo jako kurdupel nie mam prawa stać gdzie indziej. Wszystkie byłyśmy ubrane w takie same granatowe, treningowe dresy, podobne do tych, które noszą siatkarze. Trenerka zaczęła nam tłumaczyć, co nowego będziemy się dzisiaj uczyć. Nie słuchałam jej prawie w ogóle. I tak nie potrafiłabym tego wykonać.

Mój wzrok, oraz myśli, uciekały za to na drugi koniec boiska, gdzie stali chłopcy z drużyny. Znam już imiona prawie wszystkich członków zespołu. To zasługa Yamaguchiego, który dużo mi o nich opowiadał podczas mojej choroby. Teraz, kiedy tak na nich patrzę, wydają się być całkiem zgrana ekipą. Tobio i Hinata, którzy chodzą do równoległych klas, jak zwykle są w bojowych nastrojach, a Suga próbuje ich uspokoić. Skąd oni maja w sobie tyle energii. Kei z Yamaguchim stoją kilka kroków od nich, nie wyglądają na zainteresowanych treningiem, a przynajmniej okularnik.

Przypomniała mi się sytuacja z wczoraj, kiedy Yamaguchi do mnie napisał. Że niby Tsukishima mnie lubi? Wolne żarty. Jeśli on tak zachowuje się wobec osób, które lubi, to strach pomyśleć jak traktuje osoby, których nie trawi. Choć z drugiej strony, jestem wdzięczna, za to co zrobił dla mnie, kiedy byłam w niezbyt dobrej kondycji psychicznej (czytaj: leżałam w błocie, jak jakaś świnia i ryczałam).

Reszta drużyny jest rozproszona na połówce parkietu. Nigdzie nie zauważyłam trenera. Daichi razem z Asahim i Noyą przynieśli piłki i już po chwili zaczęła się rozgrzewka.

- Czy wszyscy zrozumiałyście co robimy? - zapytała Kiyoko, a wszystkie dziewczyny zgodnie przytaknęły.  Ja również, choć w ogóle nie wiem o co chodzi. - W porządku. Za chwilę wrócę, a wy zróbcie rozgrzewkę. Risa, poprowadzisz ją?

- Oczywiście, z wielką chęcią - odpowiedziała blondynka, szczerząc się jakby była w reklamie pasty do zębów.

Kiyoko jeszcze dobrze nie wyszła z hali, a Risa już zaczęła się rządzić.  Szczerze powiedziawszy, nie mogę na nią patrzeć, a co dopiero słuchać. Ale niestety, trzeba dopasować się do grupy.

Zaczęliśmy od biegu dookoła sali. Główna blondynka oczywiście nie biegała, bo po co. W końcu to ona była w poprzedniej szkole kapitanem cheerleaderek i musi nam się przyglądać, czy dobrze wykonujemy ćwiczenie.  Nie rozumiem tylko, co można źle robić w biegu. Niewłaściwie stawiać stopę, czy co?

Po kilkudziesięciu okrążeniach byłam już wykończona. Nigdy nie byłam w formie i nie będę. Oczywiście, po raz kolejny zadaję sobie w myślach to samo pytanie: Po co tutaj jestem? Po tym treningu się wypisuje.

Nagle poczułam, że tracę grunt pod stopami. Próbowałam jeszcze, przy pomocy rąk utrzymać równowagę, lecz bez skutecznie. Po chwili leżałam jak długa na środku parkietu. Przypomina mi  to trochę moje lądowanie w błocie, lecz różnica jest taka, że kałuża nie była taka twarda jak podłoga wykonana z paneli. Ponad to tamtego upadku nikt nie widział, a ten wykonałam na oczach dziewczyn oraz drużyny. Nie rozumiem tylko, czym został spowodowany. Poczułam tylko jak lecę do przodu. Nie ma mowy, żebym się o coś pośliznęła.

- Niezdara z ciebie, Sakura - usłyszałam nad sobą fałszywy głos Risy, który mógłby być uznany za przyjazny i słodki. Też bym tak pomyślała, jakbym jej nie znała i nie leżałabym teraz twarzą do ziemi.  Coś czuję, że to jej sprawka. Zacisnęłam pięści, po czym próbowałam podnieść się do pozycji siedzącej.

- Nic ci nie jest? Pomogę ci - usłyszałam za uchem  szczebioczący głos blondynki.

Usiadłam i popatrzyłam na wyciągniętą w moim kierunku rękę, a następnie na jej twarz. Serdeczny uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wyglądała niczym anioł niosący pomoc. Brakuje jej tylko skrzydeł i aureoli. Jak można udawać taką idiotkę. Mogę się założyć, że to co mi się przytrafiło, to jej sprawka.

Reszta dziewczyny, stanęły za nią, przypatrując się tej scenie.

- Mogłabyś przyjąć pomoc, jeśli  Risa ci ją oferuje - powiedziała jedna.

- Myśli, że jest księżniczką, że każdy będzie koło niej skakał - rzekła druga.

Wszystkie patrzył na mnie jakbym była ofiarą losu, a Risę przedstawiły, jako uosobienie wszelkich cnót. Choć wiedzą co się tu dzieje. Mam ochotę się poryczeć i uciec, jak ostatnio. 

- Dobrze się bawicie, dziewczyny?

Głos wydobywający się zza moich pleców był mi dobrze znany i jeśli mam szczerze powiedzieć, ucieszył mnie. Przyszedł, choć sam przyznał, że nie będzie się mieszał w moje sprawy. Kłamca.

CDN...


Rozdział raczej  jakiś taki przeciętny, ale ujdzie. Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy  skomentowali ostatnio dodany rozdział. Nawet nie wiecie, ile motywacji mi daje mi każdy komentarz czy gwiazdka (✿ ♥‿♥) Niezmiernie się cieszę, że książka sie podoba ~(=^‥^)

 Nawet nie wiecie, ile motywacji mi daje mi każdy komentarz czy gwiazdka (✿ ♥‿♥) Niezmiernie się cieszę, że książka sie podoba ~(=^‥^)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Internetowe uczucie ➼ ⌞TSUKISHIMA KEI⌝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz