》Rozdział 1《

3.5K 175 17
                                    

Dźwięk. Stłumiony dźwięk pracującej maszynerii. Czarne ściany były jedynym pewnym punktem w kręcącym się otoczeniu. Nie mogłam złapać ostrości, więc zamknęłam ponownie oczy i starałam się jakoś uspokoić zawroty głowy. Poruszyłam ręką. Miękka pościel okrywała całe moje ciało. Podniosłam się na łokciach, ale natychmiast opadłam z powrotem na poduszki. Moja skóra pokryła się gęsią skórką, a moje ramie przeszył niesłychany ból. Spojrzałam w dół na swoją rękę i z przerażeniem stwierdziłam, iż jest cała zabandażowana, a co najgorsze opatrunek przeciekł właśnie świeżą krwią. Powoli wstałam podpierając się na lewej ręce. W pomieszczeniu panował półmrok, co nie bardzo mi się podobało. Z moim stanem zdrowia i tak mało co widziałam przez mgiełkę towarzyszącą zawrotom głowy. Znalazłam guzik otwierający drzwi i wyszłam na zewnątrz. Dwóch strażników stało w końcu korytarza zapewne pilnując abym nie uciekła.
Zaraz co ja tam właściwie... Kylo! Porwał mnie. Muszę się stąd jakoś wydostać. Wróciłam po cichu do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Zerknęłam na bandaż starając się ocenić sytuację. Nie wiedziałam gdzie jestem i czy gdzieś w pobliżu znajduje się chociaż jedna przyjazna planeta, a opatrunek przeciekł już prawie całkiem. Czułam krew pulsującą w moich uszach. Zły znak. Czarne kropki wystąpiły mi przed oczy i nie chciały uciec. Skakały jak pchły, denerwując mnie i męcząc coraz bardziej, z każdą sekundą. Szum w uszach narastał. Nawet nie zauważyłam, że do pokoju ktoś wszedł. I to nie byle kto. Sam Kylo Ren w masce, przerażający jak niegdyś Darth Vader. Spojrzałam na niego i przypomniałam sobie jego słowa: "mógłbym zostać twoim nauczycielem". Nie myśląc dłużej (gdyż nie byłam w stanie) po prostu upadłam jak szmaciana lalka, nie mogąc dłużej stać. Kylo złapał mnie w ostatnim momencie i swoim straszliwym, mechanicznym głosem zawołał o pomoc. Chwilę potem zdjął maskę, a moim oczom ukazał się lekko rozmyty obraz twarzy czarnowłosego chłopaka. Brwi miał ściągnięte w pół gniewnym grymasie. Pół gniewnym bo w oczach było widać jego prawdziwe obawy. Tak bardzo chciałam chwycić jakiś ostry przedmiot i wbić mu w tętnicę. Nie poczułabym nic oprócz zimnej satysfakcji. Jednak w obecnym stanie to tak jak próbować zabić cały batalion ludzi uzbrojonym jedynie w strzykawkę.
Do pomieszczenia wbiegli ludzie. Medycy jak podejrzewałam. Zrobili mi jakiś zastrzyk po którym zwiotczały mi mięśnie ręki i cała prawa strona ciała. Potem zobaczyłam igłę i już wiedziałam , że będą mnie szyć. Patrzyłam w sufit, ale kątem oka widziałam swojego największego wroga, trzymającego mnie nadal w swoich ramionach. Tak bardzo pragnęłam mieć jeszcze tyle siły żeby chociaż go odepchnąć, ale nawet i na to nie mogłam się zdobyć. Jedyne co udało mi się zrobić to podniesienie lewej ręki w geście, który przypominał bardziej próbę złapania go za urękawiczoną dłoń, niż odepchnięcie go. Grymas gniewu zmienił się teraz na niedowierzanie i ogólny zamęt w głowie. "Nie patrz sie tak idioto i ciesz się, że jestem ranna bo inaczej musiałbyś mnie zabić żebym spokojnie leżała w twoich ramionach."-pomyślałam.
— Gotowe. Teraz musi spać. Minie jeszcze trochę czasu zanim rana się zagoi, ale nic jej nie będzie. – Medyk zdał raport szybko i zwięźle tak żeby każdy rozumiał. Moje ramię było na nowo zszyte, ale mimo wszystko nadal nie czułam połowy ciała.
— Wyjdźcie wszyscy. – Rozkazał swoim rzeczowym tonem. Nikt nawet nie próbował protestować. Zabrali sprzęty i wyszli zostawiając mnie sam na sam z moim nemezis. Wziął mnie na ręce i położył z powrotem na łóżko po czym stanął obok, bacznie mi się przyglądając.
— Mówiłem ci, że mógłbym cię wiele nauczyć. Mogłabyś tak kontrolować swoje moce, że byłbyś praktycznie nieśmiertelna. – Szeptał, z każdym słowem nachylając się bliżej mojej twarzy.
— Za...biłeś swo-ego o-ca. – Wydukałam przez zaciśnięte zęby jednej części twarzy, którą jeszcze coś czułam. – Czego miałabym się niby od ciebie nauczyć? – Dodałam sprawniej. Pokręcił głową w geście dezaprobaty, która mało mnie wtedy obchodziła. Wiedziałam, że aby się z tamtąd wydostać, muszę udawać i zdobyć jego zaufanie. Inaczej skończy się to dla mnie katastrofą.
— Widzisz Rey, mogłabyś nauczyć się ode mnie jak leczyć swoje rany, w bardzo szybkim tempie. Tak żebyś nie musiała tu leżeć i obmyślać planu jak mnie później zabić. – Spojrzałam mu w oczy. Nie mógł czytać w moich myślach, więc czy było aż tak widoczne moje pragnienie dokonania na nim mordu?
— Co gdybym zgodziła się zostać twoją uczennicą? – Zapyłam, chcąc go zaskoczyć.
— Wszystko co wiem, przekazałbym tobie. Byłabyś potężna jak nikt w całej galaktyce. Razem moglibyśmy być niepokonani. – Mówiąc to, usiadł obok mnie sparaliżowanej, w tym momencie, strachem i patrzył ze łzami w oczach na moją przerażoną twarz. – Rey, byłabyś potężna i straszliwa tak, że każdy bałby się wymówić choćby twoje imię.
— Czy tego właśnie pragniesz ? – Wypaliłam, nie mogąc już dłużej milczeć. Na jego twarzy zagościła niepewność. – Czy żądza mordu i postrachu pozbawiła cię już wszystkich ludzkich zachowań? Najpierw zabiłeś własnego ojca, potem próbowałeś zabić moich przyjaciół, a teraz więzisz mnie tutaj i próbujesz przekonać do przejścia na ciemną stronę mocy. – Pokręciłam odrętwiałą głową, odzyskując powoli czucie. – Jak możesz oczekiwać, że kiedykolwiek zrobiłabym krzywdę, jakiejkolwiek żywej istocie, aby dostać się do władzy? Jak mogłabym być takim potworem? Nie jestem tobą! – Ostatnie słowa wykrzyczałam, już bez obawy, że Kylo cokolwiek mi zrobi. Był okrutny, ale widziałam kiedy go złamałam. Spuścił ze mnie wzrok swoich czarnych oczu, nadal mając w nich łzy. Chwilę później wstał nakładając hełm i wyszedł.
Leżałam na łóżku, czując obrzydzenie do całej tej sytuacji. Kylo miał wyprany mózg, ale nie całkiem. Emocje, które w nim aktywowałam mógł pokazać tylko człowiek rozdarty pomiędzy dwoma drogami życiowymi. A skoro był rozdart to znaczyło tylko to, że dało się go jeszcze przeciągnąć na jasną stronę mocy.
W głowie układał mi się już chytry plan jak to zrobić. Było to ryzykowne i mogło się nie udać jeżeli przeliczyłam się co do niego i uczuć jakie nim kierowały, ale warto było.
Nagle poczułam wielkie zmęczenie. Tak jakby planowanie i knucie wyżarło całą moją energię. Przekręciłam się na zdrowy bok i zamknęłam oczy, oczekując na szybkie nadejście snu.
----------------------------
Postanowiłam wstawić go już dzisiaj, ale drugi będzie już w niedzielę kochani 😊
A to taki króciutki rozdzialik na początek.
Mam nadzieję, że się podoba.
Co sądzicie o Rey? Czy podoła postawionemu sobie celowi?

The Darkness & The Light: Power of Love | ReyloDove le storie prendono vita. Scoprilo ora