» Rozdział 17 «

1.4K 95 14
                                    

Ben pov;

Krew gotowała się we mnie z nerwów. Jak Rey mogła być tak ślepa?! Czy ta dziewczyna, naprawdę nie widziała zagrożenia, jakim był dla nas i naszego planu ten rudy robak? Wchodząc do biura, przewróciłem wazon stojący na stoliku od wejścia i tym samym stłukłem go w drobny mak. Myślałem tylko o tym co właśnie opowiedziała mi Rey. Sagdur, Hux... Zdecydowanie za dużo wrogów, pchało swoje łapska w stronę mojej kobiety. Nie mogłem trzymać jej pod kloszem cały czas, ale musiałem ją chronić, a jak do tego momentu nie wychodziło mi to najlepiej. Usiadłem przy pozostałościach maski Darth Vader'a. Przeczesałem włosy i prychnąłem pogardliwie.
- Mam ją po swojej stornie. Wreszcie wiem, że zależy mi na kimś z wzajemnością, a mimo wszystko siedzę tu z maską dziadka i do niej gadam... - Schowałem twarz w dłonie. - Pewnie nie jest łatwo ci patrzeć, jak twój wnuk użala się nad sobą? Żałosny jestem co? - Z każdym słowem czułem się coraz gorzej. - Co jest ze mną nie tak? Dlaczego nie mogę po prostu ... przestać widzieć potencjalne zagrożenie wszędzie gdzie nie spojrzę? - Wpatrywałem się w martwe oczodoły tej kupy złomu. - Ale ona ich nie zna. Hux wydawał się być miły i dla mnie gdy tylko zaczynałem. Wskazówki, oprowadzanie po bazie w celach zapoznawczych... ale coś w nim pękło. Pewnego dnia ta dobra część jego duszy umarła z jakiegoś niewyjaśnionego powodu i nigdy nie wróciła. Chciwość i władza go zaślepiły. Nie był tym za kogo się wcześniej podawał, już nigdy więcej nie mogłem go nazwać przyjacielem. Dokładnie w tym dniu, w którym wydał Snoke'owi moją słabość. Nie chcę, aby tym razem moja słabość do Rey ją zabiła. - Bez dłuższego myślenia wyszedłem z pomieszczenia i wymijając trzech szturmowców pod drzwiami dziewczyny wszedłem do jej pokoju. Nie obchodziło mnie jak bardzo była na mnie zła. Musiałem...
Rey stała przy oknie, spodlądając w nieskończoną przestrzeń kosmosu. Była odziana w czarną szatę opinającą jej talię. Wyglądała zjawiskowo, ale jednocześnie przerażająco. Jej skóra straciła blask, policzki jakby się zapadły. Dłonie stały się chude, a palce długie i trupioblade. Odwróciła się w moją stronę z krzywym uśmiechem. Podszedłem do dziewczyny i wziąłem ją w ramiona. Nie wiedziałem co się dzieje, wiedziałem, że muszę być dla niej wsparciem.
- Przepraszam Ben. - Krew zastygła mi w żyłach. Czy podczas mojej nieobecności coś jej się stało? Zimno kuło mnie w każde zakończenie nerwowe na całym ciele. - Nie przyznam ci racji, ale nie chcę się kłócić. - Nie było dla mnie ważne, kto się mylił. Ważna była ona.
- To ja powinienem cię przeprosić Rey. Zachowałem się karygodnie. Powinienem był wytłumaczyć ci to z mojego punktu widzenia, ale zaślepiła mnie zazdrość i...
- Zamknij się i mnie pocałuj. - Nie mogłem się wtedy powstrzymać. Zrobiłem co mi kazała, ale nie dlatego, że mi kazała tylko dlatego, że chciałem. Całkowicie zatraciłem się w jej ustach. Pocałunki były bardzo spontaniczne i zachłanne... chciwe można powiedzieć. Rey zachowywała się jakby już nigdy więcej miała mnie nie pocałować, a to była ta ostatnia szansa. Nie przerwałem jej tej farsy. Przycisnąłem ją bliżej siebie i nie miałem zamiaru puścić. Czułem w tamtym momencie tą silną więź, która nas łączyła. I tą...
- Niemożliwe. - Za plecami usłuszałem szept osoby trzeciej. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. W pokoju stał Hux. Gniew rozprzestrzenił się w moim ciele z prędkością spadającej gwiazdy. Co ta gnida chciała od Rey o takiej porze i dlaczego akurat w takiej porze?! Przez głowę przechodziło mi miliony myśli i żadna z nich nie była pozytywna. Ten rudy śmieć przygladał się całej scenie ze zdumieniem wymalowanym na twarzy. I wtedy Rey wkroczyła do akcji.
- Generale... To... Nie powinieneś był tutaj wchodzić. - Była zdecydowana, ale z drugiej strony coś się w niej łamało. Widziałem jak targają nią sprzeczne emocje. I to mnie zmartwiło.

Rey pov;

- Generale... To... Nie powinieneś był tutaj wchodzić. - Starałam się być silna i zimna, ale nie umiałam udawać. Bałam się tego jak ja mu to wszystko wytłumaczę. Nie umiałam kłamać.
Podeszłam do niego na odległość metra i popatrzyliśmy sobie w oczy. Dezorientacja czaiła się w nich aż nadto. Ale widziałam też coś jeszcze. Jednak tego nie potrafiłam odczytać.
- Chciałem tylko ... Poinformować cię, że szturmowcy już pełnią wartę przy twoich drzwiach, ale... Widocznie kto inny pełni wartę, znacznie bliżej ciebie. - Zerknął na Kylo, ale szybko wrócił wzrokiem do mnie. - Pójdę już. - Wyszeptał i odwrócił się na pięcie. Nie minęła chwila, a ja wybiegłam za nim. Musiałam to wyjaśnić. Tylko... Co tu wyjaśniać? Jednak nie zapominał, że to Najwyższy Porządek. Tutaj nie istaniało coś takiego jak miłość.
- Generale! Hux zaczekaj! - Nie miał takiego zamiaru. Przyspieszyłam i chwilę później pociągnęłam go za ramię do tyłu. Odwrócił się do mnie i wyraźnie zdezorientowany przypatrywał się mojej twarzy. - My... Ja i Kylo... To skomplikowany związek. - Nie umiałam tego lepiej wytłumaczyć.
- Myślałem, że zależy ci na utrzymaniu się przy życiu. Jeżeli sądzisz, że w taki sposób to uzyskasz to się mylisz. Rey, ja mogę ci pomóc. Ja nie będę od ciebie żądał żadnych usług...
- O czym ty mówisz?! Jakich usług? - Byłam szczerze zdziwiona. Jak mógł pomyśleć o mnie w taki sposób.
- Chodzi mi o to, że nie zmuszałbym cię do takich rzeczy tak jak on... Pomoglibyśmy sobie nawzajem, ale nie tak! - W stu procentach zrozumiałam o co mu chodziło... Ale on za nic nie rozumiał mnie! Wziął mnie za ... Dziwkę. Na wszystkie planety tego wrzechświata, Hux myśli, że robię to z Kylo bo muszę! Krew mi zmroziło...
Opamiętałam się co zrobiłam gdy Generał trzymał się za policzek, z wyrazem niedowierzania w oczach. Czerwona plama uwidaczniała się spod jego palców, a ja wpatrywałam się w niego z zimną satysfakcją. Zasłużył. Ale on wcale nie był zły... Był skruszony. W pośpiechu odbiegł ode mnie w przeciwną stronę.
Wróciłam do pokoju z kłębkiem myśli w głowie. Nic w życiu tak mnie nie zdenerwowało. Ben siedział na krześle przy oknie gdy weszłam do środka. Podniósł się z niego, a ja nie mogłam do niego podejść... To wszystko zwaliło mi się na głowę w zbyt szybkim tempie i już nie wiedziałam gdzie góra a gdzie dół.
- Co mu powiedziałaś? Dlaczego za nim pobiegłaś? Czemu...
- Chciałam wypersfadować mu z głowy wszystkie niecne plany, myślałam, że idzie do Snoke'a. Powiedziałam mu, że nasz związek jest skomplikowany, a on pomyślał, że... że sypiam z tobą dla lepszego bytu tutaj. - Na twarzy Ben'a malowały się tysiące różnych uczuć, a ja widziałam każde z nich. Gniew przeważył, ale miał świadomość tego, że gdyby chciał teraz iść i coś zrobić Hux'owi nie wyszłoby to na dobre ani jemu ani mi. - Myślę, że nie polepszyłam sprawy, udrzajac go twarz...
- Oh Rey! Naprawdę dałaś mu po gębie?! - Jego ton był dziwny. Jakby jednocześnie był zły i się z tego cieszył. Pokiwałam głową i usiadłam na łóżku. Westchnęłam głęboko i zamknełam oczy. Po chwili poczułam na swoich plecach ramie Ben'a i wtuliłam się niego.
Teraz zaczynała się prawdziwa walka.

------------------------

Po gigantycznej przerwie, powracam z nową dawką The Dark & The Light... Wybaczcie, naprawdę trudno jest mi pisać w tym momencie. Trochę za dużo się u mnie w życiu dzieje.
Rozdział Poe'ego w The Leaders & The Warriors pojawi się wkrótce. Jest na ukończeniu.
Ten rozdział, jest rozdziałem niezwykle krótkim, ale to dlatego, że jest przejściowy. Ten 18. będzie pełen akcji. Uwierzcie, PEŁEN akcji...
Niech Moc będzie z Wami!
bibliofilka15

The Darkness & The Light: Power of Love | ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz